......a scislej mowiac - nie kisilo!
Czescia mego dzisiejszego planu dnia jest wyprawa do biblioteki. Samo w sobie nic wielkiego oprocz tego ze obecnie, na starosc, bardzo przydatna jest pomoc kogos do zajecia sie torbo-walizeczka z ksiazkami. Ona ma kolka wiec niby nosic nie trzeba ale trzeba podniesc by wsadzic do samochodu a pozniej wyciagnac.
I tu pies pogrzebany - gdy wypadnie ze robie to samodzielnie mam pozniej co najmniej 3-4 dni z problemami kregoslupowo-kolanowym. Ta torba zawiera zawsze conajmniej 12 ksiazek wiec troche wazy i glupie wkladanie i wyciaganie jej z samochodu, cos co dawniej robilam bez wysilku i konsekwencji, odbija sie na mnie.
Plan polega na tym ze do dzisiejszej wyprawy postanowilam zaangazowac pomocnika - mojego "lokatora". Robil to nieraz i nawet z checia gdyz glowna biblioteka znajduje sie na Starym Miescie gdzie to wlasciwie poza nia nie mamy potrzeby bywac wiec takie od czasu do czasu sprawdzenie co sie na nim dzieje zupelnie mu odpowiada. Gdy na mnie czeka w bibliotece to czas zabija w sekcji gazet i magazynow i nieraz bywalo ze to ja czekalam az skonczy czytac co zaczal.
Pod tym wzgledem wszystko gra, wie o mej potrzebie i pojedziemy ale.....
Uprzytomnilo mi sie ze u nas wakacje, zaczal sie sezon turystyczny, nieoficjalne lato kalendarzowe a oficjalne jesli chodzi o wysokosc temperatur i.... sezon ogorkowy. Nie ten umowny okreslajacy ogolna nude i zastoj ale prawdziwych ogorkow.
Tak sie sklada ze biblioteka i targowisko sa doslownie sasiadami - na skrzyzowaniu skrecisz w prawo, ujedziesz moze 50 m i juz biblioteka, a jesli w lewo to jestes na targowisku. Ono jest czynne jedynie w lecie czyli teraz, i zaraz to widac po wzmozonym ruchu samochodowym, trudnoscia znalezienia parkingu, iloscia turystow na chodnikach, zapelnionymi tarasami restauracji. A takze policji na koniach. Wiecej sluza do ozdoby niz zeby mieli co robic ale sa i fajno wygladaja bo ci konni policjanci nosza troszke inne mundury, konie sa piekne - spasne, blyszczace, czysciutkie, ostrzyzone a gdy czasem ten rodzaj policji asystuje przy innych specjalnych okazjach to ozdobione odpowiednimi wstazkami.
Jednego razu widzialam z okazji jakiegos zartobliwego dnia konia w slonecznych okularach i slomkowym kapeluszu a jego policjant byl identycznie przystrojony. Mial tez pociagla, dluga twarz, iscie konska, wiec wygladali na blizniakow a to , podejrzewam, sprowokowalo by ich jednakowo ubrac.
Zaraz, zaraz, o czym mial byc ten post? Kiszeniu? Jak sie to stalo ze bylo o kregoslupie, walizce, Starym Miescie, ruchu drogowym, targowisku, koniach i policji a o kiszeniu jeszcze nic? Fajno byloby z tej okreznej drogi wrocic na glowny trakt za pomoca strzalek, tych z prawego dolnego rogu klawiatury ale sie nie da bo nie funkcjonuja!! Nieraz sie zastanawiam po co wiec wogole sa? Chyba ze gdy sie uzywa Office Word ale nie wiem bo go nigdy nie uzywam....
Tak czy siak umyslilam sobie ze jak moj pomocnik zobaczy ten wzmozony ruch, konie itd. to mu sie uprzytomni ze pora KISIC ogorki!!!! Ze trzeba skrecic w lewo zamiast prawo i je kupic a mnie uprosic bym ukisila! Nasz klimat taki ze juz sa i raczej bedzie problem spotkac odpowiedni koperek niz nowe ogorki. Bardzo niewielu ludzi je kisi, pewnie ino ci mego pokolenia a takze pochodzenia slowianskiego. Jednego roku nigdzie nie moglam znalezc koperku az uwidzialam go powtykanego w bukiet - taki z polnych kwiatow. Musialam kupic dwa niepotrzebne mi bukiety by miec koper do kiszenia.
A kisic mi sie nie chce i juz. Bo:
1. Bo mi sie nie chce - niby nieciezka robota ale jest przy niej duzo poszczegolnych faz przygotowawczych i balaganu a -
2. Nie zawsze mi sie udadza chociaz robie tak samo za kazdym razem. Podejrzewam sol. Pierwsze dni kiszenia wygladaja dobrze, pachnaco by nagle wszystkie ogorki staly sie miekkie i do wyrzucenia
3. Lubie takie ukiszone pol na pol a moze i mniej, gdy przekisna to juz nie i przestaje je jesc. Lokator lubi dobrze ukiszone i takie zjada ale ile mozna? Po kilku razach zaczynaja mu wychodzic uszami wiec tez przestaje je jesc. Leza sobie w tym sloju az nadchodzi dzien ze ida do wyrzucenia. W miedzyczasie jest zupa ogorkowa ale ona niewiele pomaga pozbycia sie calosci. Moglabym ukisic mala ilosc ale wszystko co opisalam skonilo mnie do postanowienia "nie kisze", mam w nosie.
Widzicie w jak ciezkiej sytuacji sie znalazlam?
Jak i co zrobic zeby uwage Lokatora odciagnac od skrecenia w lewo, ogorkow, kiszenia....? Nic ino musze przygotowac sobie opowiadanie i gadac, zagadywac az dotrzemy do parkingu biblioteki.
Acha - a tam czeka mnie gra i zabawa z kim innym - mozna powiedziec wladzami miasta.
Ten parking jak wspomnialam nalezy do biblioteki ale kazdy moze parkowac. Roznica ta ze ja, jako ze odwiedzilam biblioteke a nie inne miejsce, od dyzurujacej osoby dostaje nalepke na parkingowy ticket ktora zwalnia mnie od oplaty - jesli zmieszcze sie w jednej godzinie. Jesli nie to place polowe, 2 $ .
Mimo ze tanio, ze nawet gdybym musiala zaplacic to nie zrujnowaloby mnie to jakos bardzo wzielam sobie do ambicji by wyszukiwania ksiazek trwaly mniej niz godzine, bym miala parking bezplatny. Dlaczego mi sie tak ubzduralo to nie wiem - mowimy o 2$, zadnej duzej sumie - ale na przestrzeni czasu przyzwyczailam sie do tej gry i wyscigu z wladzami miasta choc jest jedynie w mej wyobrazni - i lubie opuszczac parking mruczac pod nosem: acha, nie oskubaliscie mnie tym razem.
Mam nadzieje ze stanie sie to co mowi tytul - ze mi sie kiszenie upiecze :)
Nie bedzie kiszonych ogorkow :(((
OdpowiedzUsuńDla mnie inne nie istnieja - tylko kiszone.
A wracajac do sprawy z poprzedniego postu - w panelu kliknij motyw i "dostosuj" - i tam mozesz, odpowiednio klikajac, ustawic sobie czcionke (rowniez jej kolor) kazdego emelentu na blogu. Po prostu wybierz bardziej kontrastujace - i wszystko ;)
Lubie oba rodzaje - swieze i kiszone. Czesciej jem swieze.
OdpowiedzUsuńTak wlasnie stworzylam grafike bloga. Postanowilam, przynajmniej do czasu gdy mi sie nie odmieni, zostawic wszystko jak jest - bardzo dziekuje za rade i mocno pozdrawiam.
No nie wiem, kiedyś, gdy M. była jeszcze w domu kisiłam ogórki na cała zimę- wychodził słóik litrowy na tydzień. Żeby się z tych ogórków nie robiły "kapcie" to muszą być bardzo świeżutkie ogórki- z reguły jezdziłam po nie do ogrodnika pod Warszawę. Miałam umówiony termin i człowiek je zrywał w rano w ten dzień gdy przyjeżdżałam po odbiór.
OdpowiedzUsuńTu przedwczoraj zakisiłam dosłownie kilka. Bo po tych wszystkich moich chorobach spowodowanych antybiotykami muszę jeść domowe kiszonki.
Wiadomo ze takie kiszone w domu sa najsmaczniejsze, pewnie i najzdrowsze tez.
OdpowiedzUsuńOdzwyczailam sie od wielu potraw skoro przestalam gotowac i stoluje sie byle gdzie - latwiej i szybciej - i nauczylam sie nawet nie tesknic za nimi.