25 marca 2020

POST W 99% WOLNY OD WIRUSA

     Bo mi sie juz znudzil on sam i wszelkie spekulacje na jego temat.
 Czytam biezace info tyczace mego stanu, kraju, zarzadzen - i na tym koncze do nastepnego ranka.

     W swym codzienno-porannym telefonie w drodze do pracy syn mi opowiadal ze dzieki wirusowi powstalo mile zjawisko - dzikie zwierzata w miescie. Jego miasto to Boston czyli betony, asfalty, ruchliwe ulice, halas i wyziewy.
Czlowiekowi nie chce sie czasem po nim chodzic a co dopiero zwierzetom, zwlaszcza ze po co, czego szukac wsrod budynkow? Oddam jednak sprawiedliwosc miastu bo jest piekne - jesli sie wie gdzie mieszkac, spacerowac czy zwiedzac.
Wiec meldowal mi ze zwlaszcza blizej miejsca pracy jako ze polozone jest na niemal peryferiach, codziennie widuje cos dzikiego lazacego po trawnikach rezydencji czy nawet ulicach. Sa to na ogol dzikie indyki ale nieraz widuje sarny. 
On mieszka bliziutko lasu, jego tylny ogrod zlewa sie z laskiem wiec sarny widuje kolo domu, czasem specjalnie jedzac sniadanie na tarasie by je obserwowac ale nigdy wczesniej tak blisko wielkiego centrum.
 To mi przypomnialo ze gdy pare dni temu pojechalam upolowac papier toaletowy a musialam jechac do sklepu przed 6ta rano gdy jeszcze ciemno, to na swej krotkiej trasie napotkalam to samo : stadko moze 6sciu saren. 
Z poczatku nie zorientowalam sie co mi sie na poboczu miga, jakies dziwne ksztalty ni to ciemne ni jasne i poruszajace sie, dopiero gdy bylam blisko nich dalo sie rozpoznac kto to a tymi jasniejszymi plamami byly ich plowe zadki.
  U mnie tez nieciezko zobaczyc na osiedlu sarne bo tak naprawde zlepek naszych osiedli powstal na terenie dawnych lasow. Mamy ich wiec mnostwo przy domach, ulicach, sciezkach, jeziorze, "plecy" niejednego domu niemal dotykaja lasu. 
Wiec nieraz zaplacze sie tu sarna a ostatnio z moich nowo posadzonych dekoracyjnych trawek ktos (nic ino zajac), zjadl  dwie. Na naszej stronie internetowej nie ma tygodnia by nie meldowano o kojocie a wlasciciele kotow i malych pieskow nadzoruja swe pupilki bo nieraz zostaja porwane przez jastrzebia lub sokola. 
     Wspolnie zdecydowalismy ze znacznie opustoszale miasta, brak ruchu pojazdow, halasu i smrodu osmielily zwierzata i zachecily do sprawdzenia co to sie u nas w miastach dzieje ze tak nas usadzilo na tylkach i uciszylo. 
 A ja po tym moim spotkaniu z rodzina sarenek bardzo sie ucieszylam ze pasly sie na poboczu, ze nie nastapilo miedzy nami spotkanie bliskiego stopnia bo tak sie dwa razy stalo mezowi i po jednym z nich mial samochod do kasacji, natomiast gdy mial spotkanie z niedzwiedzica i jej niemowlakiem to stalo sie nic! - rzucila na niego okiem i poszla spokojnie w swoja strone. To bylo w innym miejscu i na prowincji. 

Tutaj ktos wygladajacy na niezmiernie przestrzegajacego izolacje, jedynie zabawiajac sie obserwacja opalajacych sie na zewnatrz jaszczurek : 



     Wczoraj bylo niezmiernie cieplo choc slonca prawie nic - 25 st, tyle ze co chwile padal deszcz. W zwiazku z tym nie moglam czytac ksiazki na trawniku tylko na balkonie ktory ma zadaszenie. Czasem nawet na nim nie moge gdy deszcz  zacina i moczy balkon. 
     Pewnie z lenistwa postanowilam wszystkie moje zabawki wyniesc na balkon za jednym razem, a bylo ich troche i wszystkie dosc nieporeczne :
- ksiazka ktora miala sliskie okladki,
- talerzyk z trzema mini-rogalikami  z malinowym dzemem :)
- dwa rozne telefony
- okulary
Nie mialam kieszeni, wszystko jakos pomiescilam w obu dloniach choc dzis nie potrafie odtworzyc ukladu. Wiem ze talerzyk z rogalikami mialam na ksiazce a ja staralam sie trzymac poziomo i nieruchomo. Szlo mi dobrze az do czasu gdy majac jeszcze to wszystko w rekach chcialam za soba zamknac drzwi (juz sie pokazaly komary, pfuj).
Oczywiscie wyginajac sie przy drzwiach by je zamknac jednym wolnym palcem (nawiasem mowiac wreszcie mam wszystkie zdrowe) poczulam jak powoli talerz mi z ksiazki zjezdza a ja nie mam jak go zlapac - bo wtedy musialabym upuscic te inne rzeczy a byly wazniejsze niz talerz.
 Nawet nie wiem jak to bylo mozliwe ze w ulamku sekundy umialam skalkulowac szkody i podjac decyzje poswiecenia raczej talerza niz ktoregos telefonu czy okularow - bo musialabym je upuscic, nie bylo czasu na polozenie .


Rezultat byl jeszcze gorszy bo zdjecie zrobilam tylko wiekszym czesciom, w zlewie - drobnego maku mialam sporo wiec talerz nie nadawal sie do skejenia. Oczywiscie zachcialo mu sie wyladowac nie na puszystej wycieraczce ktora by moze oslabila sile zdrzenia, tylko tuz obok na twardych plytkach balkonu.
 Rogaliki pozbieralam i zjadlam, jeszcze przed pozamiataniem katastrofy, a co......
 Kogos moze zdziwic ze mi przelecialo przez mysl klejenie bezwartosciowej porcelany ale ten talerz byl czescia kompletu a calosc mialam ok 28 lat. 



Choc nie mial moich ulubionych kolorow czy wzoru zaleta bylo to iz byl dwuosobowy - akurat na moja codzienna gospodarke po odejsciu z domu dzieci. Mam wiele innych kompletow ale poza swietami, odwiedzinami nie potrzebuje tych duzych wogole uzywac. 
Wiec byl jakby bezcennym a napewno uzytecznym. Poza tym gdy go kupowalam to rzeczy byly tansze niz sa dzisiaj i o ile pamietam kosztowal mnie moze 30$.
 Ten talerz mial juz swoja smutna historie - bo jednego razu kladac go na ociekarke zawadzilam o jej brzeg (jest metalowa) i odlupal mi spory kawalek talerza, ten co na zdjeciu wyglada jak polksiezyc. Poniewaz odpadl tylko ten kawalek, bez innych drobnych, to maz go skleil super glue i nadal go uzywalismy.
 Jednak mialam przeczucie ze kiedys sie rozleci, ze komplet mi sie rozkompletuje i bede z tego powodu plakac.
 Wtedy przypomnialo mi sie ze jeszcze w czasach przedkomputerowych prenumerowalam magazyny o tematyce dekorowania domow a w nich, jako ze nie bylo wtedy Internetu, umieszczano ogloszenia na tematy dekoracyjno- antykowe i ze jedno z nich wycielam i schowalam "od wypadku" bo reklamowal firme Replacement ktora zajmuje sie uzupelnianiem kompletow serwisowych, krysztalow, figurynek, srebra , bizuterii.
 Naprawiaja rowniez uszkodzone.
 Samych wzorow porcelany mowili ze maja milion.
Zdawalo mi sie ze powinnam nadal miec ta reklame w moim pudelku ze swistkami tego typu - okazalo sie ze mialam. Odwiedzilam wiec ta firme online, podalam nazwe wzoru i jego numer i wyswietlilo mi ze owszem, maja i jest dostepne, kazdy element serwisu. Koszt lacznie z przesylka 32 $ - za ten jeden talerz czyli nawet wiecej niz kiedys zaplacilam za komplet. To bylo moze dwa lata temu. 
Ale kupilam bo jakos nie moglam sie pozbyc uczucia ze ten sklejony wiecznie zyl nie bedzie. Uzywalismy go nadal, ignorujac ten dokupiony, zapasowy ktory wygladal na jednojajowego blizniaka.  
Tu napomkne ze naprawde ta firma robi dobra robote majac takie uzupelnienia bo czesto ludziom rozbija sie antyczna porcelana, zgubia srebrny widelec albo srebrny dzban sie im przygnie czy cos takiego to ladnie naprawia, tak jak antyczna bizuterie i zegarki.
Mozecie odwiedzic to miejsce bo ciekawe a moje amerykanskie blogowiczki moze beda miec potrzebe skorzystac z niego  -  TUTAJ
      Wiec od dzisiaj uzywam nowy talerz a poniewaz slono kosztowal to musze go lepiej traktowac niz poprzedni, hihi. Najgorsze ze nie naleze do tych co gubia, rozbijaja a jednak przytrafilo mi sie. 
Ponizsze zdjecia pokazuja moj balkon i kawalek pokoju slonecznego - dzis tez mozna czytac na zewnatrz bo jest przyjemnie choc z przymglonym sloncem. 




  P.S. Tylko z ciekawosci zachcialo mi sie zmierzyc temperature - i wiecie co? Jeszcze mam i uzywam stary, rteciowy termometr przywieziony z Polski 36 lat temu. I dobry bo wykazal ze jestem "normalna". 


21 komentarzy:

  1. Wczoraj stłukłem termometr, bo pokazywał zbyt wysoką temperaturę. Od razu poczułem się lepiej..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe - rzeczywiscie masz teraz spokoj i mocniejsze zdrowie.
      Niemniej odkup bo termometr powinno sie miec - tyle ze zapomnij iz go masz pod reka.
      Samego dobrego zycze.

      Usuń
    2. Zrobiła to natychmiast moja "Lepsza Połowa".

      Usuń
    3. To mnie uspokoiles, a wlasciwie zrobila to Lepsza Polowa.
      Juz wiecej nie rozbijaj go, prosze.

      Usuń
  2. Skąd ja to znam,zaraz bym usłyszała od męża po takim wyczynie - bo ty zawsze musisz robić wszystko na raz,przecież możesz iść kilka razy.Szkoda bo ładny talerzyk a z tym bliźniakiem to teraz trzeba delikatnie jak z jajem bo drogocenny.Dzięki za zwyczjno życiowy wpis bo tez juz mam dość i wpadam w paranoje siedząc w domu i myśląc.Trzymaj się zdrowo Marta uk

    OdpowiedzUsuń
  3. Pewnie ja bym tez obsluchala gdybym miala swego w domu. Czesto obsluchujemy nie ze stracilo sie cos cennego tylko za nasza niezgrabnosc.
    Mam podobnie Marto - juz mi sie nie chce czytac i sluchac o wirusie - wiec codziennie rano tylko sprawdzam najnowsze wiadomosci i zarzadzenia a reszte dnia staram sie przepchac bezwirusowo.
    Bardzo wszystko przygnebiajace wiec oddalam od siebie.
    Historyjka moze malo wazna ale celem bylo wlasnie to co zauwazylas - odmiennosc i lekkosc tematu.
    Badz zdrowa, dziekuje za zyczenia.

    OdpowiedzUsuń
  4. Tylko optymizm na ciężkie czasy...
    https://www.youtube.com/watch?v=t3DqD6-qTu4

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja tez uwazam ze powinnismy ogolne przygnebienie czyms neutralizowac.
    Dziekuje serdecznie, trzymaj sie zdrowo.

    OdpowiedzUsuń
  6. Sarenki i zajączki to sama słodycz. Poczekajmy, aż przyjdą niedźwiedzie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Skoro zwierzeta staja osmielone nieobecnoscia ludzi to wcale bym sie nie zdziwila.
    Niby wiem ze w moim stanie sie je spotyka ala nie wiem ile ich mamy.
    Przeskoczono w tym tygodniu wywoz smieci i makulatury - jesli i ta strona zycia zostanie zaniedbana to wkrotce zobaczymy szczury.

    OdpowiedzUsuń
  8. O właśnie tego się obawialam bo wiele prac się nie wykonuje i ludzie maja siedzieć w domach.Śmieci nie ubywa bo robili gigantyczne zakupy to pudełek ,kartonów,flaszek i puszek więcej niż dawniej.U nas jeszcze są specjalne wiaderka na odpadki jedzeniowe i powinny być co tydzień zabierane bo będzie robactwo i muchy.A to grozi nowa zaraza.Na szczęście byli we wtorek ,ale czy tak będzie dalej nikt nie wie.
    Ja tez miałam bliskie spotkanie ale z lisem przed blokiem jak wyniosłam na siku mojego schorowanego kiciusia w zeszłym roku.Wszyscy stalismy zaskoczeni aż on uciekł bo balam się ataku na kota albo ze może mieć wściekliznę.Sarenki
    ponoć spacerują teraz po pustym Zakopanem. Widziałam zdjęcia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co sie stalo z kiciusiem? Wyzdrowial?
      Ten ktorego czasem pokazuje nalezy do corki, my nie mamy zadnego zwierzaczka. Dawniej mielismy psy.
      I u nas w koncu smieci zabrali co dobrze bo mamy goraco, drugi dzien pod rzad prawie 30st, wiec mozesz sobie wyobrazic jak w upale odpadki szybko dojrzewaja i smierdza.
      Na naszej internetowej stronie widzialam listy ludzi do wladz miasta z protestem w tej sprawie a ci sie tlumaczyli brakiem ludzi do pracy. Troche rozumiem ale ogolnie wszystko to przerazajace, nawet taka smieciowa sytuacja.
      No popatrz, sarenki w Zakopanem! Jak to podobnie po calym swiecie sie zwierzeta zachowuja.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  9. A podpis mi zjadlo sorry Marta uk

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie szkodzi ale ladnie ze zawiadamiasz. Dobrego dnia.

    OdpowiedzUsuń
  11. Niestety w sierpniu odszedł za tenczowy most.Był schorowany i stary a pol życia żył pod chmurka i z tego co dobrzy ludzie dali.Taki blokowy kot bo jego pani umarła.Byłam zdumiona ze sobie nas wybrał i powoli u nas zamieszkał.Po pewnym czasie przychodził do miski drugi młody trikolorek ,nie lubili się i teraz zajął jego miejsce.Tyle ze wychodzący to i niezależny,ostatnio nie chce spać w domu i gdzieś się wloczy po okolicy.Boje się o niego.Dobrego dnia dla Ciebie. Marta uk

    OdpowiedzUsuń
  12. Smutne, Marto.
    Wiem jak sie musialas czuc, ale wiesz co? popatrz jaki dobry dom dostal na stare lata i musial Was kochac skoro wybral.
    Mysmy niezmiernie ciezko przezyli nagla smiersc ostatniego psa, ktory byl po prostu nadzwyczajnym i kochal nas z pelna wzajemnoscia. Od tego czasu nie bierzemy nowego bo tak postanowilismy - by drugi raz nie cierpiec.
    Teraz masz zastepstwo wiec troszke zatkalo pustke po pierwszym.
    U corki tez tak bylo ze zaczela dokarmiac bezdomne koty a byla ich cala rodzina i oczywiscie rosla. One byly dzikie ale tak sie przyzwyczaily ze pozniej wchodzily do domu na chwilke. W koncu musiala po kolei wylapywac i wozic do weterynarza na zneutralizowanie bo bylo ich za duzo i kotki ino nowe rodzily. Tam na Florydzie to choc zyly na zewnatrz to nie marzly bo zawsze jak nie goraco to cieplo.
    W koncu troche zniknely, widywala je rzadko i nawet sie martwila az odkryla ze inny sasiad robi to samo co ona - w dodatku doslownie pare domow od niej ale nie znala go wczesniej i nie wiedzieli o sobie, o tym dozywianiu. W rezultacie teraz te koty, wszystkie wykastrowane, siedza wiecej u sasiada bo on emeryt , zawsze jest w domu. Corka je tez zywi gdy ja odwiedzaja ale teraz rzadko przychodza bo jej kicia odgania je. Natomiast pomaga temu sasiadowi kupujac wory jedzenia, konserw, zabawki.
    Smieszne bo gdy sa u niego to reaguja na imiona ktore im nadal , a gdy u niej na te od niej otrzymane.
    Jej kicia nie pochodzi z teh grupy, przyniosl do niej jeszcze inny sasiad mowiac ze krecil sie w jego miejscu pracy a byla wtedy dzidziusiem z ledwie otwartymi oczkami. Jednak tak podobna do tych innych iz od poczatku corka podejrzewala ze sasiad ja oklamal i ze jednak jest z tej grupy. Niby szukali dla niej domu ale niezbyt mocno bo sie zakochali odchowujac od malenkosci i juz ja zostawili na stale.
    Napewno Twoj kotek wroci gdy zalatwi swe sprawy "na miescie", nie martw sie .

    OdpowiedzUsuń
  13. Mieszkamy na przedmiesciach, wiec dzikie zwierzeta nie sa nam obce. Sarny kazdej wiosny wyjadaja nam kwiatki z donic okiennych. Skunksy jak i inne male stworzonka pojawiaja sie bardzo czesto. Kojoty i "rakuny" te male szopy-pracze buszuja w poszukiwaniu pokarmu.
    Jednak kiedy poruszamy sie samochodem to taki kontakt ze stadem saren juz nie jest przyjemny, mialas szczescie, ze nie zdecydowaly sie na przejscie drogi.

    Jestem na etapie wyrzucania prawie wiekszosci rzeczy, a wlasciwie juz prawie ich sie pozbylam ze wzgledu na nasz planowany wyjazd. Prawie plakalam i wyrzucalam, porcenalowe filizanki nie od kompletu, talerzyki, wazoniki, ech szkoda gadac.
    Najcenniejsze postanowilam jednak spakowac do kampera, czy bede ich uzywala? Mysle, ze tak.
    Rozumiem Twoj bol po stracie talerzyka i filizanki od kompletu.

    Serdecznosci Serpentynko, dbaj o siebie:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Jako ze bylas u mnie w odwiedzinach to wiesz ze ja rowniez mieszkam niemal w lesie choc w miescie - wiec tez widujemy tutaj przerozne zwierzeta, ale gdy ciemno i gdy sie spotyka grupe saren ktora nie wiadomo jak sie zachowa w takiej sytuacji to troche niepokojace. Na szczescie pasly sie na poboczu i zignorowaly mnie.
    My kobiety, jestesmy dosc sentymentalne, a ja bardzo czesto kieruje moja sentymentalnosc na przedmioty martwe, kochane i ktore mam dlugo. Wyglada ze Ty tez.
    O tak, bardzo niemilo jest rezygnowac z planow, odkrecac przygotowania do podrozy. Ale popatrz - to cos co mozesz zrobic innym razem, za rok, za pol.......
    Dobry pomysl by takie czesciowe komplety porcelany przeznaczyc na podroze - nadal beda pelnic swa role.
    Moze dokupisz sobie utracone sztuki w tym miejscu ktorego adres podalam?
    Moj talerz byl bezwartosciowy ale bylo mi go zal.
    Pandemia nam tez pomieszala plany bo wnuki musialy zrezygnowac z wizyty u ciotki na Florydzie, maz z miesiecznej wizyty w domu, a co bedzie z duzym slubem corki to jeszcze nie wiemy. Ona idzie do przodu ze swymi przygotowaniami mowiac ze do listopada zycie wroci do normy - ja mam watpliwosci.
    Powiem Ci Ataner ze gorzej znosze ta pandemie niz 9/11. Po nim bylam pelna gniewu i zlosci a widzac co robi wirus pelna obaw i smutku.
    Dziekuje Ataner - Ty rowniez badz ostrozna i zdrowa, maz tez.

    OdpowiedzUsuń
  15. Serpentyno ciesze sie, ze jestes zdrowa i starasz sie zyc normalnoscia - i zachowac spokoj. Ty zamowilas ulubiony talerzyk a ja sobie zrobilam przyjemnosc i zamowilam srebrny pierscionek z turkusem , native American, i z Ameryki do mnie przylecial dwa dni temu nie baczac na zadne zakazy:) Zakochalam sie w bizuterii Indian Navajo i zaczynam powoli kompletowac. A popos posta o bizuterii - nigdy nie sciagam pierscionkow czy lancuszkow - srebro ma tak niesamowite wlasciwosci antyseptyczne, ze zadna bakteria czy wirus na nim nie przezyje. W Japonii uzywa srebrnych filtrow w klimatyzacji , ktore nie wymagaja czyszczenia. A pomysl jakim siedliskiem bakterii i wirusow sa klimy w biurach i sklepach - to wszystko mieli sie i rozpyla naokolo. W naszym biurze od razu wylaczyli i pootwierali wszystkie okna - pierwszy raz od - 10 lat. Nie jestem pewna co do zlota ale chyba rowniez - wiem natomiast ze takie antyseptyczne wlasciwosci ma rowniez brass - mosiadz, z ktorego robiono klamki , w wiktorianskiej Anglii spelnialy wazna role. Z tamtych tez czasow wywodzi sie powiedzenie : urodzil sie ze srebrna lyzeczka w ustach - chodzilo o to , ze dzieci z bogatych rodzin byly karmione wlasnie takimi lyzeczkami i w vzasach zarazy mialy mniejsza smiertelnosc niz dzieci biedakow. Dostawaly do ssania wlasnie srebrne lyzeczki ... czyli Serpentyno srebrna bizuteria to wlasnie nasz sprzymierzeniec i ochraniacz :)

    OdpowiedzUsuń
  16. To swietnie ze otrzymalas zamowiony pierscionek skoro lubisz ten rodzaj bizuterii. Oj, mialabys tutaj frajde grzebac w navajowskiej bizuterii bo jest jej duzo, tak samo jak meksykanskiej bo one podobne do siebie. Niechaj Ci sie dobrze nosi i daje duzo przyjemnosci.
    Przypomnialas mi o czyms - jeszcze kilka tygodni temu kupilam online buty a przez to online bo mialy odpowiedni kolor do slubnej sukni. Od razu mowili ze moga przyjsc po polowie kwietnia czyli caly proces by zajal prawie 3 mies. A dlaczego ? Bo raz ze nie trzymaja gotowych tylko modele i jesli zamawiasz to robia na zyczenie a to trwa, a drugie ze w .....Chinach. Nie znaczy ze chinskie, patent i material nasz, ich robocizna. W miedzyczasie wybuchla sprawa corony wiec wyszlo mi z glowy o tym pamietac ale skoro jeszcze nie ma kwietnia to nie ma sie co denerwowac. Niemniej sprawdze co z tym slychac bo mam dojscie do sledzenia postepow. Wiec dziekuje, Kitty.
    A poza tym to Ci powiem ze niezle pomieszalas moje jablka ze swymi pomaranczami!!!!!!!
    Przeciez ani artykul ani ja nie wspomnielismy ze chodzi o zlota czy srebrna bizuterie. Powiedziano ogolnie "bizuterie" i tak przytoczylam a sama wiesz ze robia ja z czegokolwiek.
    Ja i tak nie wierze w ich cudowna moc odganiania wirusow bo gdyby tak bylo to nikt by ich nie lapal i nie chorowal a lapiemy.
    Inne moje dywagacje mowia o osobistych doswiadczeniach z bizuteria, dlaczego nie zawsze moglam nosic a i w tym nadmienilam jak to szlachetnosc zlotej czy srebrnej (i bez niklowej) uchrania mnie przez bolacymi uszami. Czyli wiem ze szlachetne to ....szlachetne i zdrowsze .
    Czytalam ze nie myje sie bizuterii codziennym mydlem, do tego sa specjalne srodki i nie tyle dla ochrony metalu ale kamienia - one niedobrze znosza mydlo bo ono zawiera przerozne chemikalia i choc po jednym czy dziesiatyym razem tego nie widzisz moga np. spowodowac zmetnienie klarownosci i jeszcze cos tam, nie pamietam co.
    Kitty, klimatyzacja czerpie powietrze z zewnatrz i wydala na zewnatrz. Jedynie samolotowa dziala na zasadzie obiegu zamknietego. Filtry to inna rzecz, oczywiscie ze sie brudza i trzeba wymieniac. Tak jak reczniki i majtki.
    O tym powiedzeniu, o srebrnych lyzeczkach tez wiem i to od wczesnej mlodosci bo gdy tylko uzywalam wspolnej, takiej krazacej po wszystkich domownikach to natychmiast dostawalam zajady. Doszlo do tego ze nie tylko w domu mialam wlasna lyzke, nikt inny nie mogl jej uzywac ale rowniez jedzac na kolonie czy odwiedziny, musialam ja wozic ze soba. Nie byla srebrna ale i tak zaczeto mnie okreslac wlasnie "urodzona ze srebrna lyzeczka w ustach', ze znaczy sie takam delikatna ksiezniczka. Moze nadal jestem bo woze poduszke :) - a to z lyzka jakos mi przeszlo po dojrzeniu.
    Dziekuje Kitty za zyczenia - powiem Ci ze gorzej znosze pandemie niz 9/11 i mysle ze mam dobre powody bo sama widzisz co sie dzieje. Niemniej to taki ogolny smutek i troska, nie stres ktorey by niczemu nie pomogl.
    Napewno pieknie wyglada Twoj pierscionek i budzi powszechny podziw.
    Badz zdrowa, Kitty, pewnie w poniedzialek znow cos zamieszcze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serpentyno czekam na dalsze wiesci - a pierscionek wzbudza podziw ... moj , bo przeciez nigdzie z nim teraz nie chodze. Mam juz wlasciwie dwa, kazdy inny i tzw. hand cuff no i wisior. Marzy mi sie prawdziwy squash blossom z turkusami , ale ceny sa zawrotne ... Nigdy nie nosilam tzw. duzej bizuterii , raczej bardziej dyskretna, ale widocznie mam kryzys wieku sredniego :)) i calkiem mi sie to podoba:) Mysle, ze buty spokojnie dojda ..Chiny juz wracaja do pracy ...

      Usuń