Chlopcy i chlopy nie pojechali na mecz ale przynajmniej do ogladania go w tv przykleili sobie tatuaze.
Pilka nozna - a upal byl niemilosierny!
Wedkowanie - a nawet zlowienie jednej rybki.
Chlopcy byli zachwyceni faktem ze od naszego domu wiele rekreacyjnych miejsc jest na odleglosci spacerku - jezioro, boisko, kort tenisowy i do koszykowki, basen, a takze miejsce z roznego rodzaju trampolin, wspinaczek po scianach, oraz :
billard. Babcia sprobowala po raz pierwszy w zyciu i pewnie ostatni a dobrze jej nie szlo.
Fajno bylo dac kosciom odpoczac na hamaku przed nastepnym zajeciem.
Przynajmniej to zajecie nie meczace a bardzo przyjemne.
Chlopcy bardzo szybko przejeli posiadanie naszej glownej lazienki, jako ze jest wieksza, wanna ma jety ktore robia kosciom relaksujacy masaz a takze tak fajno ubijaja piane ze az sie przesypuje na posadzke.
Mlodszy lubial moczyc sie w wannie w nastrojowej atmosferze.
Wielkim punktem programu byla wycieczka na nasza slynna gore. Dla mlodych gdyz my, dziadki, ostatnio bylismy na niej 8 lat temu i ani nam w glowie planowac nastepne.
Przypadla na znowu bardzo upalny dzien wiec starszy zrezygnowal i na zdobywanie szczytu poszedl jedynie ojciec i mlodszy syn.
Zdjecia pokazuja jak bylo i ze bylo warto, wiec komentarz zbyteczny.
Chlopcy sa juz gotowi na nastepne odwiedziny a takze spedzenia u nas czesci wakacji co oznacza ze mieli u nas fajnie.

Z przykroscia zawiadamiam ze nie wygralam tej ogromnej loterii ktorej pula w miedzyczasie wzrosla do 1.6 biliona :(
Fajna fotorelacja i dzięki, że się "złamałaś" i ją zamieściłaś. No to masz dużą szansę, że w następne wakacje zjadą do Ciebie, bo starszy wnuczek już będzie protestował by wakacje spędzać tylko pod dyktando matki.Nie wiem czy Cię to pocieszy, ale moi wnukowie też nie znają typowo polskich potraw, bo są wychowani na jedzeniu wpierw żłobkowym, potem na przedszkolnym, a moja córka gdy wyjechała z Polski z miejsca przestawiła się na miejscową kuchnię. Ale na szczęście bardzo dba by dzieciaki nie znały fastfoodowego jedzenia i np. pizzę robi sama w domu.No ale na BN w ub. roku musiałam zrobić bigos;))), bo mój zięć go lubi, choć jak wiesz nie jest z Polski rodem.
OdpowiedzUsuńMiłego;)
I ja wolalabym zeby moje wnuki byly oswojone z polska kuchnia ale malo jest okazji zeby probowac, a takze nieczego na sile nie chcialam robic, zostawiajac te sprawy czasowi.
UsuńUmowiliscie sie z Nitagerem czy co? Bo i on w swym komentarzu wspomnial o bigosie wiec oboje narobiliscie mi ochoty na niego. Jak mi nie przejdzie to bede musiala ugotowac :(
Ojesu! Umarlam przy tym potworze na paluszku wnuka, a ten nic, jeszcze sie cieszy. Boszszsz...
OdpowiedzUsuńTo jeziorko na zdjeciu to chyba nie Wasze slynne Michigan, cos za male. W kazdym razie w fajnej okolicy zyjecie. Na Twoim miejscu zaadoptowalabym sobie psa i latala po okolicy, bo jest gdzie.
W koncu wnuki przyjezdzaja tak rzadko, a mialabys towarzystwo na codzien i motywacje do ruszenia kuperka z domu. :)
My nie Chicago, nie mamy Michigan ale faktycznie caly stan jest przepiekny krajobrazowo i nie nadarmo ma w swym logo slowo "naturalny". Gorki, jeziora, a przedewszystkim lasy, lasy, nieskazone niczym powietrze i wody. Moje osiedle jeszcze niedawno bylo lasem i nalezy chwalic nasz system zabudowywania ze zawsze zostawiaja ich duza czesc do ozdoby. Tutaj mamy tak ze jedziesz doslownie lasem ktory za moment sie konczy bo biurowce, kompleksy sklepowe, parkingi, itd po to by ino minac i znow wjechac w "las". Jak wiesz miasto to jedna sprawa ale sypialnie miasta sa na peryferiach, wlasnie w takim otoczeniu.
OdpowiedzUsuńTen maly staw to sztuczny, drenazowy okaz ale jest zadbany, zarybiony, oswietlony, nawet powpuszczali wen kaczki. Piec minut spaceru od domu - czyz nie fajnie?
To wieksze, widziane ze szczytu gory sa bardzo duze choc nie widac tego na zdjeciu. Mamy jeszcze wieksze, z kurortami ale to pokazane jest pod reka, 8min jazdy od mego domu.
Na blogu ktory zlikwidowalam byla opowiastka jak to w ubieglym styczniu przygarnelismy znalezionego Russel terierka, polrocznego bo tak ocenil weterynarz. Byl u nas ok 3 tyg i wszyscy wzajemnie pokochalismy sie. Pozniej zglosil sie wlasciciel wiec oddalismy go - i dobrze bo doprowadzilby nas do przedwczesnej smierci. Byl strasznie wymagajacy i domagajacy sie (a takze rozpieszczony przez nas). M. in. choc nasz tylny ogrod ogrodzony i mogl na nim przebywac ile chcial to uwielbial spacery, nawet w czasie deszczu. W koncu domagal sie ich caly czas a to nas wykanczalo - oboje nie mozemy chodzic po twardych nawierzchniach. Obojgu nam wysiadly plecy i kolana, oboje kulelismy a jak psu wytlumaczyc ze nie dajemy rady? Poza tym strasznie gubil siersc, caly dom to byl jeden klak, niemozliwoscia bylo utrzymac czystosc: kazde lozko, fotele, ubrania, dywany, samochody. Ogolnie dotarlo do nas ze mimo milosci nie damy rady wiec dobrze ze wlasciciele sie znalezli. Poza tym co by sie z nim, mlodziencem ktory by nas przezyl, stalo po naszej smierci? Lepiej ze sie samo szybko ulozylo.
A wlasnie ten kolanowo-kregoslupowy problem powstrzymuje mnie od spacerow co dawniej robilam codziennie a nawet przez lata chodzilam do silowni.
Pozdrawiam i zycze lepszej pogody.
Jeszcze jedno - tu i owdzie zacynam widziec na naszych drzewach lekkie zmiany kolorow.
Moja cala chalupa jest zaklaczona, ze nie wiem, w koncu to dwa gubiace siersc kota i pies. W samochodzie mamy taki specjalny brezent dzielacy przod od tylu i majacy zapobiegac zaklaczeniu naszej czesci. Ale klaki fruwaja wszedzie, a mnie jest to obojetne, jak komus nie pasuje, nie musi z nami jezdzic, nie musi u nas jesc, bo moze polknac przy okazji czyjas siersc.
UsuńNie chce Ci niczego sugerowac, ale starsze i spokojne psy tez czekaja na adopcje, no ale one tez gubia siersc, wiec trzeba sie przyzwyczaic do wszechobecnych klakow. :)
Gwoli glebszego objasnienia musze sie wrocic do roku 1991 kiedy to nagle, w wypadku stracilismy najbardziej wspanialego z naszych wszystkich psow. Tak nam zlamalo serca ze przysieglismy juz nigdy nie miec psa i nie cierpiec. Dotrzymywalismy slowa az do wspomnianego znalezienia tego szczeniaka na ulicy, czyli wiele lat. Uwazamy ze jestesmy zbyt starzy na psa, ze nie wiadomo co by sie z nim stalo po naszej smierci, poza tym naprawde pies byl zbyt duzym klopotem a opisalam tylko drobna czesc tych problemow. Ponadto kiedys, gdy nie bedziemy sobie juz radzic z utrzymaniem kondycji domu i ogrodu to sprzedamy go i przeniesiemy sie do apartamentu gdzie to wiadomo nie ma tak ze otworzysz drzwi i pies juz na zewnatrz, wtedy naprawde musialoby sie z nim spacerowac bez wzgledu na zdrowie czy warunki pogodowe.
UsuńMam porownanie jak to jest bo w Polsce mieszkajac w bloku tez zawsze mielismy psa a tutaj zawsze dom i ogrod, i ten dostep do ogrodu to niesamowita wygoda i dla psa i wlasciciela (mimo ze kopie dziury w ziemi, wykopuje kwiaty) - wiec wiem ze gniecenie sie w apartamencie zubozyloby zycie psa.
Nie mysl ze nie chcialabym, kochamy psy i te 3 tyg z pieskiem byly wspaniale ale rozsadek musi przewazyc.
Pieknie tam u Ciebie. No i ten upal! Tego zazdroszcze najbardziej. U nas wieje, w nocy lalo i wialo, a jak wyjdziesz bez czapki, to uszy odpadaja.
OdpowiedzUsuńDziekuje bardzo Nitager i uwierz mi ze w realu jeszcze piekniej, jeszcze ladniejsze krajobrazy mozna tutaj zobaczyc i nawet mieszkac posrod nich.
UsuńMysle ze odpowiadaloby Ci moje miejsce na zamieszkanie, tym bardziej ze lubisz cieplo. I benzyna tutaj tania!!!!!
Nie zapominaj wiec o swojej czapce bo szkoda by bylo bys zostal bez uszow.
U nas tez sie ochlodzilo ( nazajutrz po odjezdzie wnukow), widac ze lato minelo na dobre ale powitalismy zmiane pozytywnie jako ze ile? 5 mies goraca znudzilo sie nam.
Piekna wizyta i piekna relacja Serpentyno! Gratuluje wnukow - cudne chlopaki! I zgaduje, ze ten straszy to Twoj syn? Udaly ci sie te chlopaki jak na zamowienie.
OdpowiedzUsuńCo wy wszyscy z tym bigosem? O rany chyba trzeba bedzie sie wziac za gotowanie - smaku dostalam! :):)
Dziekuje, Kitty Katty.
OdpowiedzUsuńTak, ten duzy chlopak to moj syn.
Jasne ze wnuki fajne, madre i kochane. Niestety, po dlugim nie widzeniu uderzyla mnie zmiana w starszym - niby nadal aktywny, trenuje i gra w pilke nozna ale coraz niechetniej, a coraz bardziej przyrasta do laptopa. Zrezygnowal z wielu wspolnych aktywnosci wymawiajac sie zmeczeniem co pewnie nie bylo zupelna prawda bo wyraznie wolal by reszta chlopow sama sie bawila a jego zostawic w jego pokoju i w spokoju.
Smisznie sie stalo - ten pokoj byl dawniej sypialnia syna i zawsze w tej samej kondycji, pod gust syna, gotowy na jego wizyte. Lubial przyjezdzac i widziec ze czeka na niego, ze nic nie zmienione, wszystko jest jak zostawil. Tymczasem w trakcie tej wizyty musial go przekaza starszemu bo mu sie spodobal, wszystko w nim lubial poczawszy od kolorow, lozka, poscieli, umeblowania, sufitowej lampy-wiatraka z pilotem jako ze pozwala to bez ruszania sie z lozka kontrolowac obrotami. Odjezdzajac powiedzial - Bye moj kochany pokoju, wroce do ciebie. Wyglada wiec ze syn zostal wysiedlony z pokoju ktory byl jego przez dlugi czas - i tym razem spal w sypialni corki a lozko dzielil z mlodszym. Wiem ze syn nikomu innemu by nie ustapil.
Jak to sie wszystko zmienia, Kitty, a dzieci staja sie zawsze najpierwszymi.
No wlasnie - co z tym bigosem? Mnie Nitager i Anabell tez narobili smaku, tez moze sie to skonczyc przymusem ugotowania go. Nie jestem pewna czy ladnie postapili, czy po przyjacielsku, bo przeciez przyjaciolom nie zadaje sie tortur.
Mocno pozdrawiam.
Ale dlaczego z przykrością? :) Czasem zastanawiamy się z Rajskim, na co można by wydać pieniądze z wygranej w lotto - oczywiście gdyby było nam dane zgarnąć te miliony. I po wirtualnym kupieniu mieszkania z ogromnym tarasem oczywiście i przynajmniej dwoma pokojami więcej (bo kto by to sprzątał), wyjazdem na upragniony mur chiński i Machu Picchu i spełnieniu kilku innych marzeń i zachcianek - stwierdzamy, że jednak za dużo pieniędzy szczęścia nie daje. Bo dzieląc między rodzinę pewnie doprowadzi się do kłótni. Wszystkim po równo, a i tak ktoś będzie narzekał, że tylko tyle. Więc po co? A nie dać nic nikomu, albo tylko niektórym - jeszcze gorzej.. Ja stwierdziłam, że z pracy nie zrezygnuję, bo ją za bardzo lubię, ale mogę zwolnić pół etatu - tak dla rozrywki bym pracowała ;) No ale jeszcze nigdy nie wygraliśmy jakiejś zawrotnej sumy, więc i tak są to rozważania czysto teoretyczne.
OdpowiedzUsuńPiękne to zdjęcie z gąsienicą!
Pozdrawiam :)
Nie mysle zeby mnie od przybytku rozbolala glowa, effko.
OdpowiedzUsuńNa szczescie moja rodzina to zaledwie kilka osob - i oni by sie pozniej glowili co zrobic z pieniedzmi.
Ja tez znam to powiedzenie ze pieniadze nie daja szczescia ale znam i jego druga strone tez - ze bez nich latwiej o nieszczescie.
Wydaje mi sie ze gdy ktos rozsadnie zarzadzi fortuna to moze miec z niej same korzysci.
Nie moge przeciez nie grac w loterie albo nie przyjac wygranej bo mam rodzine.
Na szczescie udzial w grze jest dobrowolny, nie musi sie grac.