14 października 2018

O GENIALNYM POMYSLE A TAKZE MROWIE DONOSOW

     Znow zblizaja sie Swieta B. Narodzenia a procz tego ze ich wogole nie lubie to jeszcze zmuszaja wymyslac prezenty dla rodziny. Zawsze z tej okazji ciesze sie ze mam mala. 
     Porobilo sie bardzo ciezko wymyslec orginalny prezent a zarazem pozyteczny, cos wiecej poza rzecza ktora obdarowany postawi i rzadko na niego spojrzy albo nawet wrzuci do szuflady i zapomni. Ostatnio obdarowywalam gotowka albo karta kredytowa ale zawsze gnebilo mnie ze tego rodzaju podarunek robi wrazenie latwizny, czyms byle zbyc obowiazek. Poza tym czesto daje bez okazji wiec ten rodzaj podarunku spowszechnial.
     Az tu nagle wpadl mi w oczy artykul/ostrzezenie iz rozpowszechnia sie nowy rodzaj rabunku - elektronicznego, nie tylko w USA ale na calym swiecie. 
     Nie chodzi o wlamanie sie do naszych komputerow czy telefonow - to stalo sie juz stara forma rabunku, ale do informacji z naszych kart kredytowych i wszelkiego innego rodzaju, lacznie z paszportem. Tak - tych co nosimy na codzien w portfelach i trzymamy w torebce czy kieszeni. Ci nowoczesni zlodzieje sa zaopatrzeni w reczny scanner, zupelnie taki jakimi posluguja sie kasjerzy przy zakupach, celuja go na torebke lub w wypadku mezczyzn na kieszen i bez problemu a takze aktualnego grzebania w torebce czy jej kradziezy, odczytuja i rejestruja informacje z kart - a kazdy ma przy sobie kilka. Wielu ludzi zostalo tym sposobem obrabowanych z kont bankowych albo ich kredyt na kartach zostal wyczerpany do zera. Przynioslo to nie tylko straty finansowe ale ogromne klopoty by sprawe wyprostowac w odpowiednich instytucjach.
      Ale jest dobra wiadomosc - by temu zapobiec istnieje WALLET SHIELD ktory wyglada jak karta czyli nosi sie go w portfelu - i z tego co wyczytalam bardzo dobrze dziala blokujac sygnaly scannera, nie dopuszczajac do odczytania danych wlasciciela.
     Musze jeszcze szczegolowiej przeczytac artykul chocby by dowiedziec sie ile taki shield kosztuje i kto wie czy nie kupie 4, a nawet 5 bo przeciez mnie sie tez takie cos przyda. Bede musiala i tak cos dokupic by taki nieatrakcyjnie wygladajacy prezent przyozdobic (czyli wcale nie ominie mnie myslenie nad prezentami) ale cieszyc mnie bedzie mysl ze moze, moze ustrzeglam moich przed katastrofa.
     Z innych beczek - huragan Michael, choc pograsowal daleko ode mnie, przyniosl chwilowa odmiane pogody: z dnia na dzien drastycznie temperatura spadla, z 30tu st zrobilo sie 14-16, slonca ani na lekarstwo, w dodatku deszcz, mgla i ogolna ponurosc.
     Powitalam ta zmiane z radoscia bo dlugie lato, codzienne upaly juz mi sie znudzily, spragniona bylam chlodu, moznosci otwartych okien itd. 
Dziekowalam rowniez losowi ze zrobil tak teraz a nie kilka dni temu gdy goscilam wnuki bowiem przebywalismy z nimi duzo na powietrzu, na roznych zajeciach typu rekreacyjnego i mielismy sloneczna, goraca pogode, chwilami az zbyt goraca.Ta obecna nie pozwolilaby na to. 
      Ale to chwilowe - wroci slonce i cieplo choc moze z mniejsza moca.
     O wizycie wnukow mam zamiar napisac w osobnym poscie, jedynie nie moge sie za niego zabrac a glownym powodem jest to ze chcialabym zamiescic zdjecia pokazujace jak bylo, co robilismy - i tylko myslac o tym wiem ze post bylby tasiemcowy - i zanudzilby was na smierc! Jeszcze mysle nad tym, ukladam w glowie by skomponowac cos niezbyt dlugiego a oddajacego wydarzenia.
     W piatek bylam na filmie "First Man" - o ladowaniu na ksiezycu pierwszego czlowieka, Neil Armstrong. Uwielbiam filmy oparte na prawdziwych wydarzeniach wiec z niecierpliwoscia czekalam az wejdzie na ekrany dopoki od corki i z recenzji nie dowiedzialam sie ze stal sie kontrowersyjny jako ze po pierwsze i najwazniejsze nie umieszczono na nim faktu umieszczenia na ksiezycu amerykanskiej flagi.
Nie spodobalo mi sie to do tego stopnia ze stracilam ochote zobaczenia - obojetne co sobie kto mysli (chodzi o poprawnie politycznie myslenie) i czuje to umieszczenie flagi jest faktem, historia, mialo miejsce, ona na ksiezycu nadal jest i nikt tego nie zmieni. Co prawda, gdy jednak na film poszlam, to widzialam ze sa ujecia ukazujaca ja ale momentu umocowania nie bylo. 
     A film jako taki - byl ok jednak nie spelnil mych oczekiwan - mysle ze gdyby kto inny go rezyserowal to bylby duzo lepszy, mniej nudny chwilami jako ze zbyt duzo bylo w nim rodzinnych watkow.
      Z jeszcze innej beczki - nasza chipmunka, Niki, tak sie rozzuchwalila mimo ze jest dzikim stworzonkiem, ze pare dni temu o malo nie spowodowala ataku serca Lokatora. Ona nauczyla sie brac ziarno z dloni ale nie jest na tyle oswojona by ja poglaskac czy wziac w rece. Z kolei, chocby nie wiem jak nazarta to oprocz regularnych posilkow nauczyla sie przychodzic na balkon ile razy uslyszy ze ktores z nas na nim jest a my, zeby nie byla zawiedziona, za kazdym razem dajemy nastepna porcje ziarna (najbardziej lubi slonecznik) wiec te wizyty na balkonie sa w ciagu dnia bardzo czeste. Pare dni temu Lokator siedzial na balkonie i mial ze soba sloik ze slonecznikiem wiedzac ze Niki zaraz go uslyszy i przybiegnie, co oczywiscie zrobila. Sloik postawil na stoliku i tak sobie siedzac zdrzemnelo mu sie az do momentu gdy nagle cos go obudzilo bo poczul jakby "cos" mial na kolanach. Otwiera oczy a to Niki wskoczyla mu na podolek a nastepnie na stolik i do sloika - tak, wlazla do niego. Tak duza byla w niej chytrosc ze odwazyla sie na taki desperacki krok a raczej skok. W pierwszej chwili Lokator, zaspany, nie bardzo wiedzial co sie dzieje i ze strachu malo nie umarl :) Teraz probuje tego samego - zostawia sloik by ja kusic a nawet kladzie sobie ziarno na kolanach by ja nauczyc jeszcze wiekszej bliskosci z ludzmi.
     Dzisiejsza niedziela bedzie znow pochmurna i ponura ale nie przeszkadza mi to - mam nowy zapas ksiazek z biblioteki i nic innego do roboty oprocz czytania - wiec jakos ja przezyje.   
     
     

7 komentarzy:

  1. Nasza dzisiejsza niedziela jest przepiekna, w sloncu blisko 30°, no jak nie w pazdzierniku, a w lipcu. A ja cos nie w sosie, zle sie czuje i nie wiem, czy gdzies pojdziemy.
    Jesli chodzi o prezenty gwiazdkowe, to nie cierpie wymyslac. Ja w ogole nie znosze zakupow, najchetniej cos zamawiam online. W tym roku tez nie mam pomyslu na prezenty, chyba poprzestane na czyms dla wnukow.
    Pamietam to pierwsze ladowanie na ksiezycu, bylam wtedy na koloniach i pozwolono nam ogladac pozno telewizje, kiedy byla transmisja. Chyba niedlugo bedzie 50-lecie?

    OdpowiedzUsuń
  2. Doprawdy wstyd :) ze w tak piekna pogode zle sie czujesz zamiast dobrze i wykorzystywac do woli. Zycze polepszenia.
    My mielismy identyczna ale popsul Michael - jednak niezbyt sie gniewamy bo miesiacami czekalismy na ochlodzenie. Z kolei przyroda bez zmian, zielona i kwitnaca, zlota jesien dopiero nadejdzie.
    Tak, Pantero - ladownie odbylo sie w lipcu 1969. Ale bylas mlodziutka wtedy w stosunku do starej kopy, mnie, juz dwudziestolatki wowczas.
    Przy okazji filmu, choc nie tylko, pomyslalam sobie ze za chiny ludowe nie polecialabym na Ksiezyc. Jakos nie mam az tak wielkiej ciekawosci swiata czy wszechswiata. Moze dlatego ze znam swe slabosci tak bardzo cenie tych odwaznych, chetnych poswiecen a bylo ich na przestrzeni wiekow co niemiara.
    Nienawidze tych spraw zwiazanych ze swietami a jakby mi bylo malo to jeszcze dostalam zaproszenie na Thanksgiving na Floryde. Czemu mi ludzie tak na zlosc robia? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Corcia wpadla i namowila mnie na dlugi spacer, wlasnie wrocilysmy, a ja poczulam sie troche lepiej.
      Podczas ladowania na ksiezycu wchodzilam wlasnie w zycie i okres dojrzewania, mialam 13 lat.
      Ja tam bym chetnie pojechala na Floryde, moze byc na Thanksgiving, moze byc bez okazji. :) A Ty marudzisz. :)))

      Usuń
    2. To swietnie, Pantero, a spacer faktycznie jest oznaka powrotu do normalnej siebie. Moja ponura pogoda juz sie klaruje wiec tego chlodu zbyt dlugo nie mielismy.
      Marudze bo dobrze wiesz ze gdy cos jest dostepne albo widzialo sie duzo razy to powszednieje, nie mowiac ze im jestem starsza to tym mniej chce mi sie byc poza domem. Wolalam gdy corka mieszkala w Miami bo wtedy wizyty byly ciekawsze - wystarczylo pojsc do miasta, zwlaszcza wieczorem, by zobaczyc naprawde przerozne typy ludzkie i ich styl zycia i zachowania i dawalo to darmowa rozrywke.

      Usuń
  3. Witam serdecznie po długiej nieobecności. Ja od kilku już lat noszę kartę płatniczą w takim właśnie etui. Nieraz sprawdzaliśmy z mężem przy czytnikach zbliżeniowych, czy uda się zapłacić i czytnik nie widzi czipa karty zabezpieczonej takim etui :) Podobno też noszenie kilku kart obok siebie zakłóca sygnał czipów i nie da się ich sczytać skanerami. U nas takie etui kosztuje dosłownie kilka złotych, więc wydatek nieodczuwalny, a karta bezpieczna. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajno ze wrocilas do blogowni, effko - dziekuje za dobre informacje.
    To o czym wspomnialam w poscie nie jest etui tylko jeszcze inna karta ale o wlasnosciach zaklocania odczytania danych tych wlasciwych wiec jej rozmiar pozwala wsunac ja do kieszonki portfela jak inne karty.
    Kupilam 6 - nie byly drogie bo po niecale 20 $ i licze ze beda spelnialy swa role.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wiem co sie znów porobiłó, ale wyparował mi wpis pod postem na temat tej ankiety małżeńśkiej a ten post, pod którym teraz piszę dopiero dzis mi się pokazał. No ale mniejsza o to.
    Serpentynko, bardzo Cię proszę, pokaż zdjęcia z wycieczek z chłopcami, wiem, że macie tam naprawdę ładne okolice i chętnie je obejrzę i myślę, że nie tylko ja.
    Dopiero co zamieściłam post-tasiemiec z Ogrodu Botanicznego i nikt mnie za to nie pobił. Naprawdę;)
    Zainteresowałaś mnie takim etui, muszę się zorientować czy można tu też coś takiego nabyć.
    Serdeczności posyłam;)

    OdpowiedzUsuń