24 lutego 2019

POSYMFONICZNIE

     I radosnie - jak przystoi po wysluchaniu Symfonii # 9.
 Kazdy z nas slyszal i podziwial, niektorzy wiele razy bo cos tak specjalnego zasluguje na nieustanny podziw ale slyszec i widziec na zywo daje zupelnie nowe wrazenia, brzmi inaczej,  wznioslej, dostojniej, widzi sie skupienie i uwage czlonkow orkiestry. W sali koncertowej kompozycja nabiera innych rozmiarow. Czesto doslownie bo im orkiestra wieksza tym brzmienie bogatsze i mocniejsze. 
      Nasza, w moim miescie, nalezy pewnie do przecietnych rozmiarow ale robi doskonala robote - od lat uczestnicze w kilku koncertach per sezon, idac na te ktore mysle ze bede lubiec i nigdy mnie artyzm orkiestry nie zawiodl.
     Nasza Filharmonia, nazywana Symphony, 3 lata temu przeszla ogromna renowacje polaczona z powiekszeniem sali widowiskowej, unowoczesnieniem akustyki i ogolnego wygladu. Rzeczywiscie ta plastyczna operacja bardzo pomogla. I nie zburzyla budzetu - nieraz juz informowalam ze w kazdym amerykanskim miescie Filharmonia funkcjonuje na zasadzie sponsorowania przez swiat medyczno - biznesowy i prywatnych dawcow. Wczoraj przypomniano nam ze dzieki  naszym datkom juz 10 lat Filharmonia wychodzi na PLUS wiec dziekuja i prosza o wiecej....... Ale akurat na to nie zaluje i wyglada ze inni mieszkancy tez gdyz daja a takze na kazdym koncercie sala jest pelna, co mnie cieszy.
     Zalaczam zdjecie sali dodajac ze Serpentyna stara sie zawsze kupic bilety na ten nizszy balkon, gdzies w samym jego srodku - na zdjeciu byloby to mniej wiecej gdzie sobie siedzi taka korpulentna paniusia w czyms bialym. Nie, to nie ja, choc teraz, gdy przestalam palic to moze wkrotce korpulentna bede :(




Wklejam recenzje wczorajszego koncertu miejscowej gazety - zawsze jest pochlebna co prawda ale nie moge powiedziec ze przeklamana bo koncerty sa na dobrym poziomie, zapraszani solisci bardzo doswiadczeni i utalantowani, znani na calym swiecie z dobrych glosow lub umiejetnosci grania. 
     Jako ze wczorajsza Symfonia wymagala solistow wokalnych to zaproszono czworo - dwie panie soprany, dwoch tenorow . Z nich czworga ta najdrobniejsza, najskromniejsza miala najmocniejszy, najwyrazniejszy glos i ogromna jego skale - wszystkich innych przygluszyla bez wysilku, i jeszcze jakby z lekkim usmiechem. 
     Poza tym, a moze przedewszystkim, byl chor - spodziwalam sie ze nazbieraja  chorzystow z calej okolicy ale przeszli moje wyobrazenia - zaangazowali chory z 5 okolicznych uczelni, 360 osob!!!! Nawet nie musialo byc tylu ale kazdy chcial, kazdy zglaszal swa wspolprace, trudno bylo odrzucac oferty. Jak scena to pomiescila to nie wiem choc widzialam przeciez na wlasne oczy ze pomiescila, a nawet wystarczylo dla orkiestry. 
     Czy mozecie sobie wyobrazic moment gdy ten ogromny chor rozpoczal swa czesc? Bylo glosno, mocno, wyraznie, bez pomylek a przeciez pewnie nielatwo skoordynowac taki duzy chor, w dodatku zlepek kilku roznych i szkolonych przez roznych dyrygentow.
     Z orkiestry to pewnie najwiecej sie opracowal perkusista ktorego ja nazywam "bebnista" jako ze jego sprzet to same bebny, mniejsze lub wieksze. Skrzypkowie tez caly czas pilowali ale ich jest wielu, ginie wiec indywidualnosc ale bebnista jest jeden i tylko jego slychac i od niego duzo zalezy, spoczywa na nim duza odpowiedzialnosc.
     Serpentyna zawsze ma lornetke i obseruje kazdego muzyka, soliste, instrumenty - a wielu nie zna z nazwy i wciaz obiecuje sobie wejsc na internet i sprawdzic jak sie te nieznane mi nazywaja ale nigdy jescze tego nie zrobilam z braku czasu lub zapominania o tym. 
     Wczoraj pilnie sprawdzalam takiego jednego co jakby byl nowa twarza w orkiestrze, siedzial blisko tych z fujarkami i fletami i najwiekszego bebna choc wiedzialam ze bebnista od tego kolosa jest kto inny - i kompletnie nic nie robil! Na niczym nie gral tylko siedzial nieruchomo , rece na podolku a w nich trzymal cos czerwonego co robilo na mnie wrazenie woreczka. Domyslalam sie ze w nim cos ma, ze wyjmie i zagra gdy przyjdzie jego kolej ale dochodzila juz ostatnia czesc symfonii, ta z chorem, a on nadal nic, siedzi, nic nie robi - i za to ma placone? Jednak juz przy koncu, w trakcie choru, wyjal z woreczka (dobrze mi lornetka podglada) jakas piszczalke i popiszczal na niej a zajelo mu to dwa razy po 20 sekund.
     A moj komentarz, gdy muzyk wreszcie z woreczka wyjal swoj instrumencik, byl: nic dziwnego ze sie dlugo zastanawial czy pokazac ta swoja fujareczke bo bardzo mizerna! A Lokator na to parsknal smiechem az oburzeni porzadkowi o malo go nie wyprowadzili.  Coz, nie moja wina ze chlopina (ktory tak rzeczywiscie byl roslym osobnikiem) mial taki niepozorny instrument. 
 W programie jest podany sklad orkiestry i instrumentow ale takich nazwisk z jednym instrumentem jest kilka i nie dalam rady wyczuc jak ta piszczalka sie mogla nazywac. Znow wiec odnowilam postanowienie posprawdzania tego na Internecie.
     A na samym poczatku, przed koncertem, jako ze tutaj luty jest miesiacem czarnych, ich historii, to zaprezentowano 5cioro poetow amatorow, recytujacych swe utwory.
     I wiecie co? Zaden mi sie nie podobal, nie mowiac ze dla mnie to byl zlepek slow a nie poezja, bo i bez rymu i rytmu, a takze tak naprawde nie wiem o czym bo trudno bylo z tego chaosu slow, przeskakiwania z tematu na temat wylowic sens. 
     Mysle ze nasza Pantera pobilaby ich bez trudu, choc to nie byl konkurs tylko popis. Poezja Pantery to oprocz Mickiewicza jedyna ktora mi sie podoba. 
     Wklejam czesc recenzji gazetowej choc mysle ze moja tez podaje szczegoly i obserwacje i nawet plotki koncertowe co niejednemu moglyby sluzyc jako lepszy wskaznik jak bylo, niz ta oficjalna.

ASO INSIDER: Review from last night's incredible performance!
Arkansas Symphony Orchestra

Ode to Joy:
Review from the
Arkansas Democrat-Gazette

"Oh, what joy!

With the help of four vocal soloists and eight choral groups totaling nearly 360 voices, the Arkansas Symphony Orchestra and conductor Philip Mann totally conquered Ludwig van Beethoven's titanic, groundbreaking Symphony No. 9 on Saturday night at Little Rock's Robinson Center Performance Hall."


CLICK TO READ THE ENTIRE REVIEW

   
     Z ostatniej chwili -
znalazlam moment by na Internecie sprawdzic nazwe wspomnianej "piszczalki" - to PICCOLO - a jest malym, drobnym flutem. 

18 komentarzy:

  1. O, takie recenzje to ja lubie, bez tego fachowego zadecia i specjalistycznego nazewnictwa. :) Dobra jestes, Serpentyna! Ja mam swoje ulubione utwory klasyczne, nie wszystkich klasykow trawie, wiec nie bede sie snobowac na milosniczke. Nie wszyscy kompozytorzy mi sie podobaja, a w ogole to tu nie bywam na koncertach, choc Getynga ma swoja orkiestre symfoniczna.
    No zaczerwienilam sie na te Twoje pochwaly mojej tfu!rczosci wierszokleckiej. Mnie jakos tez nie zachwyca wspolczesna tworczosc, dla mnie wiersz musi miec rym i rytm, ale moze ja sie nie znam, co tam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje opinie gazeta by odrzucila, zwlaszcza ze napisalabym cos niepochlebnego na dyrygenta, a on tutaj jest celebryta. Moze i dobry, nie znam sie, ale nie lubie bo pozer i zarozumialec. A ostatnio tak wydziwia z fryzura ze staje sie smieszny.
      Nie, nie rumien sie, Pantero, badz z siebie dumna bo tworzysz wspaniala poezje. Szkoda zes nie slyszala wczorajszej bo napewno by Ci wzmocnila opinie o sobie. Nie znaczy ze porownuje do marnej - teraz tylko takie wiec Twoja to klasyka i piekno. A czyz nie podobnie z ta klasyczna muzyka? - teraz takiej nie tworza, jakby nie byla skomponowana WTEDY to nigdy nie zaznalibysmy przyjemnosci ich sluchania.

      Usuń
  2. ech zazdroszcze ci ze masz z kim wyjsc na koncerty, co prawda nie jestetm zatrwaldzialym zwolennikim muzyki powaznej ale na zywo tez jej sluchac lubie, super ze bylas zadowolona

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zebys wiedziala - sama pewnie bym sie nie wybrala. Tak, dobrze miec pod reka kogos do wyreki, do towarzystwa. Ja lubie i dobrze ze jest w miescie filharmonia. Chodze tez na koncerty rockowe i tez kocham.

      Usuń
  3. A ja jeszcze nigdy nie byłam w filharmonii. Mam nadzieję, że kiedyś mi się uda tam zawitać

    OdpowiedzUsuń
  4. Pochodze z Tarnowa wiec chcac pojsc do Filharmonii musialo sie jezdzic do Krakowa a to zdarzylo mi sie za panny moze ze trzy razy, bo jednak dojazdy to byl caly galimatias wtedy i nie dalo siie czesto robic. Pozniej mialam w tej rozrywce dluuuuga przerwe bo dzieci, praca, pozniej juz tutaj, w USA mieszkalam w malym miasteczku bez zadnych rozrywek, nawet kina, wiec znow mialam sporo lat bez koncertow az do czasu przejscia na emeryture i przeprowadzenia sie do obecnego miejsca. Czyli me regularne uczeszczanie nie jest tak stare, wczesniej sluchalam jedynie nagran.
    Zywy koncert nie tylko brzmi inaczej, bogaciej, pelniej ale mozna poobserwowac muzykow, wyrwac sie z domu, mozna sie na koncert umowic ze znajomymi a przed pojsc na wspolna kolacje. Ci bogaci sponsorzy orkiestry co co roku daja jej ok 15 tys maja przywilej po koncercie spozywac kolacje z orkiestra. Panie przychodza wiec do Filharmonii w dlugich sukniach i diamentach, panowie w smokingach. My, pospolstweo , jak chcemy, nie brakuje takich w jeansach.
    Nie da sie tego urzadzic ale mysle ze wszyscy ludzie powinni miec dostep do filharmonii i do tej cudnej muzyki, nie powinno to byc tylko dla niektorych. Tylko jak to zrobic?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chodzi Ci o tą filharmonię nieopodal Franciszkańskiej? Byłam tam kilka razy na inauguracji roku akademickiego i bardzo mi się tam podobało.
      Najprościej by było obniżyć ceny biletów na wydarzenia muzyczne, ale to chyba nie za bardzo od nas zależy...

      Usuń
    2. Nie mam pojecia przy jakiej ulicy i jak dokladnie brzmiala nazwa Filharmonii - tak dawno temu to bylo !!!!!Moze ok 55 lat temu? Nie pamietam, Karolino.
      Nie wiem jak finansowanie orkiestry wyglada w Polsce, wiem ze tutaj zyja i funkcjonuja z datkow czyli my nie tylko placimy za bilety ale wielu ludzi , rozumiejac to, czynia dotacje - ci bogaci bardzo wysokie a instytucje jeszcze wieksze. Np moj bank co roku daje im 100 tys. a jest jednym z wielu. Domyslam sie ze ceny biletow sa uzaleznione od wysokosci budzetu jaki posiadaja. One sa zroznicowane oczywiscie w zzaleznosci gdzie chcesz siedziec, te przy samej orkiestrze bedac najdrozszymi, tak samo ci ktorzy po koncercie chca miec przywilej wspolnej kolacji z muzykami musza za to slono zaplacic. Ale kazdy daje ile moze bo wie ze od nas zalezy czy mamy Symfonie czy nie. Przecietne bilety nie sa drogie, kazdego stac na pojscie.
      Jak to wyglada w Polsce nie mam pojecia, wiem tylko ze Filharmonie, a takze teatry sa w wiekszych miastach wiec ludzie z dalszych okolic albo musza przyjezdzac na spektakle albo nie miec przyjemnosci ogladania. Pewnie teraz jest latwo i prosto, kazdy ma samochod - w mej mlodosci tak nie bylo, nalezalo korzystac z autobusu lub pociagu.

      Usuń
  5. Tak ciekawie opisalas, z przyjemnoscia sie czytalo. Sluchanie muzyki powaznej na zywo to jest wspaniale przezycie, kiedy w przeszlosci bywalam na takich koncertach to siedzialam jak w transie a jak cos bardzo mi sie podobalo to mialam 'gesia skorke'
    W mlodosci gralam na pianinie i juz wtedy polubilam Beethovena, to byla taka latwa wersja dla uczniow.
    Symphonia No.9 to arcydzielo, sluchac jej na zywo to wielkie, wspaniale przezycie, mozna wtedy zapomniec o calym swiecie, o zmartwieniach, muzyka pochlonie, porwie w jej swiat.

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo zazdroszcze tym ktorzy umieja na czyms grac, a gdy to jest fortepian lub skrzypce to najbardziej. Niestety jestem muzyczne beztalencie, jedynie bardzo kocham.
    Dla mnie Beethoven to jeden z kilku mistrzow i wzorow muzycznych i zawsze jestem wdzieczna ze zyl i komponowal, ze dal nam szanse slyszec cudna muzyke , ze bez niej swiat bylby ubozszy a my bez pojecia ze cos tak wspanialego mozna stworzyc.
    Ja tez na koncertach siedze jak w transie a do domu wracam oczarowana. Nawet ten fakt, zreszta w kazdym rodzaju muzyki, ze wezmie sie kilkanascie instrumentow ktore tez ktos genialny wynalazl, i jakims cudem da sie dzwieki przez nie wydawane ulozyc w cos pieknego i harmonijnego.
    Sama powiedz czy ludzie nie potrafia tworzyc cudnych rzeczy? Cos co pozniej nam wszystkim robi przyjemnosc?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W zwiazku z Twoimi pytaniami to mam odpowiedz wlasnie o wierszach, kiedy czytalam post i ten fragment o poetach amatorach od razu pomyslalam o Panterze, jeszcze zanim Ty napisalas o jej wierszach, bo wiesz kiedy ostatnio czytalam jej wiersz o przedwiosniu to poczulam az wzruszenie i dume ze znam jezyk tak piekny jak jezyk polski, tak pieknie Pantera napisala.

      Usuń
  7. Czyli musi byc prawda ze Jej zdolności są rzeczywiste i przez każdego lubiane, ze nie przychlebiamy nikomu po znajomosci.
    Nie jestem miłośniczka poezji ale Pantery wiersze są bardzo łatwe w czytaniu i odczuciu , bez wzniosłości, bez patosu przez co stają się bliskie.
    Ja mam trochę „pretensji” do polskiego gdyż nie jest łatwy fonetycznie, obcokrajowcy absolutnie nie potrafią poradzić sobie z pewnymi wyrażeniami, jest szeleszczący bo tak nazywam brzmienie tych wszystkich „sz”, „cz”. Obcokrajowiec nigdy nie wymówi w „Szczebrzeszynie”. Oczywiście to jego problem, dla nas to łatwe i nie będziemy przez to zmieniać języka. Niemniej odstrasza...... Nie lubię niemieckiego i nie rozumiem jak to się stało ze maja tak wspaniałych kompozytorów .
    Kocham angielski. Jednego razu przeczytałam „Quo Vadis” po angielsku i bardziej mi się w tym języku podobało.
    Ale mimo 35 lat tutaj spędzonych nie pozbyłam się akcentu i łatwo mnie rozpoznać jako emigranta.
    Dobrze ze odwiedzasz Pantere bo ciekawie pisze a jej wiersze są przyjemnością duszy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak jezyk polski dla obcokrajowca jest diabelnie trudny, ale ja sobie robie czasami zabawe z moimi znajomymi Australijczykami i ich 'tresuje' kiedy ucze ich wymawiac np. orzel, a niech sie mecza, ja tez sie mecze z angielskim, bo przeciez to nie jest latwy jezyk, duzo robilam kursow jezyka ang. i studiowalam tutaj 2 lata a i tak wymowa moja jest jaka jest.

      Usuń
    2. Ja bylam "samoukiem", czesciowo dlatego ze w miejscu gdzie wtedy mieszkalismy nie bylo mozliwosci nauki jezyka ale glownie przez brak czasu no bo dzieci, praca, dom......
      Uczylam sie sluchajac innych, czytajac. Teraz mieszkam w takim miejscu gdzie moglabym to nie mam potrzeby - nie ze moj angielski idealny ale wystarczajaco dobry. Jednak akcent mam swoj wlasny i tak zostanie na zawsze :)

      Usuń
  8. Z chęcią wybrałabym się kiedyś na taki koncert muzyki poważnej :D
    Pozdrawiam! wy-stardoll.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zycze Ci okazji do pojscia i serdecznie pozdrawiam.

      Usuń
  9. W zabawnym podejściu do bardzo rzadkiego wykorzystania poszczególnych instrumentów (a długiej nauki aby zostać muzykiem grającym w orkiestrze) mistrzem swojego czasu był Malicki i jego Filharmonia Dowcipu - https://www.youtube.com/watch?v=eRttVU3_YCg - tu przykład ...:) widziałam kiedyś ten orkiestrowy kabaret na zywo - wspaniała technika i naprawdę promowanie muzyki poważnej ( jeszcze jest grupa MoCarta) .... Ja lubie bardzo chodzic do filharmonii słuchac ( i ogladac) trudniejszą , współczesną muzykę np Górecki... i uwielbiam chóry ... teraz jakeszcze w karnawale w moim mieście są wystepy z orkiestry z piekną muzyką filmową... Serpentyno, podzielam Twoją miłość do muzyki orkiestrowej na żywo..:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Dobrze sie sklada ze obecnie gdy mam na to czas, mieszkam w miejscu gdzie jest Filharmonia. Oczywiscie sezon trwa jedynie przez zimowe miesiace ale i to dobre. Nie chodze na kazdy jeden koncert czyli poprzez sezon zalicze ze 3-4. Lubie rowniez rock wiec uczestnicze w tego rodzaju koncertach tez, nawet zdarza mi sie jechac do innych miast by zobaczyc. Z tego wszystkiego najsmieszniejszym jest ze nie mam absolutnie zadnych zdolnosci muzycznych.
    Dziekuje Ariadno.

    OdpowiedzUsuń