Woda, herbata do picia, obwarzanki i chleb, jajka, 4 rozne sery, szynka, kielbasa, parowki, ogorki kiszone.
![]() |
Szuflada wedlinowa a ponizej serowa. |
![]() |
Na drzwiach jedynie przyprawy tylko nie ma czego przyprawiac :) |
To wszystko.
Przez pare ostatnich lat gotuje bardzo rzadko - kiedy odwiedzaja nas goscie, z okazji swiat, kiedy chce mi sie jakiejs potrawy albo gdy tworze dodatki przy grillowaniu a wtedy miesem zajmuje sie Lokator.
My jadamy wlasciwie dwa razy dziennie - bardzo proste sniadanie a to ma miejsce u Lokatora okolo 11tej bo jesli nie pracuje to tak dlugo spi i pozniej razem jemy obiado-kolacje , najczesciej na miescie no bo nie gotuje a poza tym mamy okazje do bycia wsrod ludzi.
My jadamy wlasciwie dwa razy dziennie - bardzo proste sniadanie a to ma miejsce u Lokatora okolo 11tej bo jesli nie pracuje to tak dlugo spi i pozniej razem jemy obiado-kolacje , najczesciej na miescie no bo nie gotuje a poza tym mamy okazje do bycia wsrod ludzi.
Ja, ranny ptak, jem wczesne sniadanie na ogol obwarzanek ze serem, czasem jajka w jakiejs postaci albo parowki.
W zaleznosci czy idziemy gdzies wieczorem czy nie to jem wiekszy lub mniejszy lunch. Czyli jadamy dwa razy dziennie plus owoce czy salatki na przekaske.
Gdy Lokator pracuje to kazde z nas uklada sobie posilki indywidualnie bo on wraca z pracy o roznych godzinach wiec trudno sie dostosowac co tez ma wplyw na to ze jest mi wygodniej nie gotowac - bo musialabym jesc sama, zmywac po sobie a kiedy Lokator wroci z pracy zaczynac odgrzewanie od nowa.
Dawniej, dawniej, glownie gdy dzieci byly jeszcze w domu a bylo to jeszcze w tamtym wieku (!) gotowalam codziennie i nie mam pojecia jak sobie dawalam z tym rade pracujac i miec inne obowiazki na glowie tez.
Akurat gotowac nie lubie a kto mnie zna i czytal niedawny post o gotowaniu u corki to dobrze wie.
Tymczasem Firma w ktorej Lokator pracuje otrzymala dobry ( i dlugi bo roczny) kontrakt od USA Armii. Lokator jest inzynierem elektrykiem ze specjalnoscia jakichs tam przyrzadow. Zla strona jest to ze w innym stanie, Kentucky, wiec musial zwinac manatki i przeniesc sie a do domu bedzie mogl przylatywac tylko na jeden weekend w miesiacu. Nie bardzo chcialo mu sie opuszczac dom i wygody ale ilez jeszcze takich dobrych ofert w zyciu dostanie? Ta jest pewnie ostatnia wiec przyjal.
I odlecial a ja, w ramach urzadzania sie inaczej bo solo i po swojemu, bez potrzeby liczenia sie z kimkolwiek ( ale lubie !!!!! ), powyrzucalam z lodowki wszystko czego nie lubie i nie uzywam.
I - tadammmmm - mam pustke, przejrzystosc, nie musze sprawdzac dat uzywalnosci, przestawiac, szukac, wsciekac sie ze np w warzywnej szufladzie lezy ser bo - jak Lokator uwaza - wszystko jedno byle bylo w chlodzie.
Bywalo podobnie juz w przeszlosci wiec wiem ze przezyje, nie umre z glodu, bede kupowac jedynie to co lubie i zjem.
Nie spodziewam sie gosci a jesli to zawsze uprzedzaja wiec zdaze kupic i przygotowac.
Dzisiaj pewnie pojde do Copeland na Steak Labuchere bo pyszny i bardzo lubie.
Dawniej, dawniej, glownie gdy dzieci byly jeszcze w domu a bylo to jeszcze w tamtym wieku (!) gotowalam codziennie i nie mam pojecia jak sobie dawalam z tym rade pracujac i miec inne obowiazki na glowie tez.
Akurat gotowac nie lubie a kto mnie zna i czytal niedawny post o gotowaniu u corki to dobrze wie.
Tymczasem Firma w ktorej Lokator pracuje otrzymala dobry ( i dlugi bo roczny) kontrakt od USA Armii. Lokator jest inzynierem elektrykiem ze specjalnoscia jakichs tam przyrzadow. Zla strona jest to ze w innym stanie, Kentucky, wiec musial zwinac manatki i przeniesc sie a do domu bedzie mogl przylatywac tylko na jeden weekend w miesiacu. Nie bardzo chcialo mu sie opuszczac dom i wygody ale ilez jeszcze takich dobrych ofert w zyciu dostanie? Ta jest pewnie ostatnia wiec przyjal.
I odlecial a ja, w ramach urzadzania sie inaczej bo solo i po swojemu, bez potrzeby liczenia sie z kimkolwiek ( ale lubie !!!!! ), powyrzucalam z lodowki wszystko czego nie lubie i nie uzywam.
I - tadammmmm - mam pustke, przejrzystosc, nie musze sprawdzac dat uzywalnosci, przestawiac, szukac, wsciekac sie ze np w warzywnej szufladzie lezy ser bo - jak Lokator uwaza - wszystko jedno byle bylo w chlodzie.
Bywalo podobnie juz w przeszlosci wiec wiem ze przezyje, nie umre z glodu, bede kupowac jedynie to co lubie i zjem.
Nie spodziewam sie gosci a jesli to zawsze uprzedzaja wiec zdaze kupic i przygotowac.
Dzisiaj pewnie pojde do Copeland na Steak Labuchere bo pyszny i bardzo lubie.
A ja wpadne bez uprzedzenia he he he i co wtedy? Glodem mnie zamorzysz? :)))
OdpowiedzUsuńSmutno pewnie tak samej w domu, bo co innego na krotki czas, kilka dni czy tydzien, a co innego na caly rok z wizytami raz w miesiacu. Przydalby Ci sie jakis czworonozny towarzysz, zebys miala z kim slowo zamienic. Jakis kotek moze?
Gdy wpadniesz niespodziewanie to pojdziemy do restauracji a pozniej zrobie zakupy i bede gotowac. Wiec przyjezdzaj do mnie smialo i bez obawy ze Cie zaglodze.
UsuńSkoro jestem z natury samotnikiem to obecnie czuje sie jak ryba w wodzie - nie, czuje sie samotna.
Obecnosc drugiej osoby to byloby jedynie dla poczucia bezpieczenstwa i majsterkowicz gdy sie cos popsuje. Zreszta Lokator wiele razy pracowal w terenie, byl poza domem wiec takie okresy to dla mnie nic nowego.
Nie, nie bede brala zwierzecia na ten okres bo co pozniej z nim zrobie? Poza tym juz wiem ze czekaja mnie dwa nastepne wyjazdy co wiazaloby sie z zapewnieniem zwierzeciu opieki.
Moja lodowka jest bardzo pelna, bo uwielbiam jesc, zreszta jestem glodna co dwie godziny i jak nie zjem to mam bole brzucha. Od kiedy jestem sama polubilam gotowanie, wlasnie dla samej siebie, chyba w dziedzinie gotowania jestem 100-procentowa egoistka, a dla gosci gotowanie bylo ponad moje sily, albo byly zamawiane dania albo zabieralam do restauracji, zawsze wole ze znajomymi spotykac sie na zewnatrz.
OdpowiedzUsuńW lodowce musza byc przerozne warzywa do gotowania zup, marchewki nie ma prawa nigdy zabraknac, ryby, miesa co tydzien kupuje, takie porcje na tackach odpowietrzonych i wymiar na jedna osobe, wlasnie steaki z poledwicy wolowej i jagniecej, i podobnie ryby i seafood.
Nie ma u mnie tak jak pisze wyzej Pantera ze samotnej smutno, po prostu uwielbiam byc sama, gdybym byla sprawna, zdrowa miala bym psa i kota, bo bylo by weselej.
Ja tez lubie jesc ale nie lubie gotowac. Z tego wzgledu wigilia ktora u nas jest najwiekszym gotowaniem roku jest dla mnie makabra i bardzo nie lubie mimo ze spora czesc jest gotowa - pierogi, uszka - i nigdy nie bylo nas wiecej niz szescioro. Jednak strasznie mnie meczy i nawet dzis o nastepnej mysle z przerazeniem.
UsuńU mnie z lodowka jest roznie w zaleznosci ile nas w domu no i w czasach gotowania oczywiscie. Albo gdy zrobimy zakupy w polskich sklepach bo wtedy kupujemy duza ilosc, czesc siedzi w zamrazalniku by bylo na pozniej. A Lokator ma zwyczaj napoczynac wyroby bo lasy na nie a pozniej nie daje rady zjesc zanim sie popsuja i polowe zawsze wyrzucam. Nie lubie takich okresow bo scisk w lodowce, pomieszane zapachy, pelno zawiniatek no i musze przegladac czy swieze czy nie.
Dla siebie samej to juz absolutnie nie gotuje. Naprawde mi sie nie chce, wole gdzies pojsc, w niedrogie miejsce. Przy okazji popatrze na ludzi, wstapie do jakiegos sklepu albo siade na skwerku i ogladam spacerowiczow.
Podziwiam Cie za Twe gotowanie - dobrze robisz ze sobie dogadzasz skoro tak lubisz.
Serpentyno, toz to jest pelna lodowka!
OdpowiedzUsuńJedzenia co najmniej na 3-4 dni , spokojnie bym przezyla.
Tym bardziej, ze jak mowisz , na porzadny obiad wychodzisz do restauracji.
Nie lubie gotowac z obowiazku i pod przymusem, bo tak trzeba.
Lubie od czasu do czasu tak dla przyjemnosci, np. zrobic taka pyszna zupe, ze warto przy niej postac.
Ostatnio sie po prostu zmuszam, bo nie chce kupowac i jesc przetworzonych gotowcow ze sklepu,
a na codzienne chodzenie do knajpy nas nie stac, za drogo to tutaj wychodzi. Zreszta nawet nie mielibysmy na to sily.
Natomiast jedzenie w UK jest bardzo tanie, jesli sie gotuje samemu.
Tylko trzeba robic zakupy , a potem gotowac , a tak mi sie nie chce po pracy !
Wracam pod wieczor zmeczona i nie mam sily na pichcenie.
Mam to szczescie, ze osobisty nie jest wymagajacy i kocha ...chleb. Dla niego dzien bez chleba to
dzien stracony i jak ma do tego dobre wedliny i kielbasy, to jest w siodmym niebie.
Dzieki temu gotuje tylko co ktorys dzien.
Wyobraz sobie, ze on nawet dobry obiad ze stekiem i cala bateria roznosci zakancza kawalkiem chleba
i kielbasy. Tak na deser.
Polskiej oczywiscie, bo angielskie to nie sa kielbaski, to sa jakies przemielone rurki , ktore smakuja jak
papier toaletowy pomieszany z mdla pasztetowa...
Milego wikendu bez gotowania ci zycze ! :)
Lokator tez tak robi ze konczy chlebem a nawet nim wyciera talerz i smieje sie ze nie musze myc.
OdpowiedzUsuńOgolnie powiem ze nie lubie gotowac ale przez wiekszosc malzenstwa gotowalam w kazdy dzien. Ciezko bylo gdy jeszcze pracowalam ale dawalam rade. Przestalam gdy okolicznosci mi na to pozwolily bo przez dlugie okresy mieszkam sama.
Czasem mi "odbije" w dobry sposob i ugotuje ale robie to rzadko, jedynie gdy mamy gosci i swieta to jest oczywistym ze pichce.
Zdawalo mi sie ze w porownaniu do lodowek innych ludzi to moja jest pusta. Zreszta jest bardziej pelna gdy w domu jest Lokator bo on lubi "eksperymentowac" z zywnoscia i wciaz kupuje cos nowego na sprobowanie. Zamawia rowniez z polskich sklepow wedliny bo, podobnie jak u Ciebie, sa smaczniejsze niz amerykanskie. Wiec zawsze sa jakies pod reka a w zamrazalniku czekaja nastepne porcje. Podobnie chleb - tutejszy nie jest smaczny, nie nadaje sie do wedlin. Chociaz znalezlismy zupelnie znosny to by byl smaczny musielibysmy kupowac swiezy codziennie bo na drugi dzien robi sie zupelnie inny.
Jakos latwiej dostosowalam sie do tych wszystkich innosci i niewygod zywnosciowych niz Lokator, bez szemrania jem co jest i na miescie a on wciaz i wciaz narzeka i wspomina i teskni. Pewnie dlatego ze sytuacja zwalnia mnie z gotowania a on teskni za polskimi obiadami.
Tutaj , jak pewnie wszedzie, sa tanie i drogie miejsca, wiec tez mozna zbankrutowac regularnie zywiac sie w drogich. Jednak jesli pojdziesz do takiego gdzie zaplacisz np 12-15 $ a sa i takie ze mniej niz 10, to nie jest wcale duzo wiecej niz to co wyniesie twa czesc przejedzona w domu. Do miejsc gdzie za jedna osobe placi sie 30-40 $ chodzimy moze raz na tydzien.
Nie wiem jak jest u was ale tutaj to gdzie bys nie poszla to restauracje pelne ludzi. Wyglada ze nikt nie gotuje w domu, haha. Moje miasto, 250 tys ludnosci, ma ok 600 restauracji, wliczajac kazda najmniejsza i ten fakt sam dobrze mowi ze maja popyt. Niestety takich z europejskim menu nie mamy, nawet te co niby sa francuskie czy niemieckie ( i to sa jedyne europejskie, innych nie ma) to maja tyle wspolnego z ich orginalna kuchnia co ja z baletem.
Wzajemnie dobrego i wypoczynkowego weekendu zycze.
Serpentyno, inna kultura i inny tryb zycia.
UsuńWiem , ze Amerykanie jadaja duzo i czesto poza domem,
raz ze to z wygody, a dwa, bo ceny nie sa wygorowane do pensji i po prostu i jednym i drugim sie to oplaca.
W UK dominuja “Take away’e” – ludzie coraz mniej gotuja , zdaja sie na gotowce i fast foody –
efekt widac na ulicach i w szpitalach... Nie jest to zdrowa zywnosc , sieje spustoszenie .
O rany 600 restauracji na 250 tys. mieszkancow to ogrom. Nasze miasteczko ma taka sama ilosc mieszkancow, ale restauracji to moze jest...30? I do tego pare pubow i przybytkow typu kebab czy fish&chips.
Czyli wychodzi mi, ze tutaj jest 20 razy mniejszy popyt i zapotrzebowanie.
Bylam pare razy i powiem szczerze nie zachwyca mnie to jedzenie , absolutnie nie jest warte swojej ceny.
Najlepsze jedzenie podaja nie w restauracjach, gdzie obcinaja porcje , jedzenie jest zimne, niedoprawione i takie sobie , ale w dobrych pubach.
Co roku chodzimy na tzw. Christmas do, z ludzmi z pracy – i taki christmassowy 3 course obiad z deserem i kawa jest naprawde pyszny. Tradycyjna nieoszukana kuchnia, jedzenie cieple prosto z kuchni, mila obsluga i sliczne historyczne wnetrza , uwielbiam atmosfere i wystroj pubow, ma sie wrazenie, ze to stara biblioteka, albo czyjs salon z pieknymi obrazami, drewnianymi meblami , kamiennym kominkiem i trzaskajacym ogniem ... Ma sie wrazenie, ze sie przenosimy w czasy Dickensa i krolowej Wiktorii...I to wszystko autentyki.
Lubie bardzo restauracje z pieknym widokiem, najlepiej na wode lub gory , no moze byc piekny ogrod. Samo jedzenie na miescie mnie nie neci, ale w polaczeniu z przezyciem estetycznym – bardzo lubie.
Najbardziej lubie restauracje nadmorskie, gdzie podaja swieza rybe z widokiem na morze:)
Wbrew temu wszystkiemu to lubia gotowac ale z jakiejs okazji - pikniki, urodziny, zjazdy rodzinne, swieta. Natomiast grillowanie to uwielbiaja i czesto niektorzy zywia sie tylko takim posilkiem.
OdpowiedzUsuńDo tych naszych 600 restauracji to wliczam wszystko - puby, McDonaldy itd.
Podobaly by mi sie takie autentyczno stare puby jakie sa u Ciebie. Masz racje ze bardziej przywodza na mysl Klub niz pub. Widze tutaj ze trzy ale nigdy nie bylam w zadnym i wydaje mi sie ze sa bardziej Irish niz English. I na pewno nie maja wystroju wnetrza o jakim piszesz. Nawiasem mowiac mnie to sie zawsze wydaje ze niezle bym sie czula zyjac w wiktorianskich czasach a antyki i zabytki uwielbiam. Dobrze masz bo u Ciebie sa na kazdym kroku i nawet w codziennym uzytku, nie musisz tego szukac w muzeach.
U nas tez jest popularnym brac "to go" a jeszcze bardziej zamawiac dostawe do domu. Nie wszystkie restauracje dostarczaja ale i na to jest sposob - mamy tutaj dostawcze firmy. Restauracje wchodza do ich networku i widze ze coraz wiecej przynalezy. W opraktyce wyglada tak ze dzwonie do restauracji i skladam zamowienie a takze place i prosze o dostawe poprzez np. BiteSquad. Restauracja kontaktuje sie z nimi, oni posylaja kierowce by odebral i dostaczyl do mego domu. Nawet te restauracje co dawniej mialy swych wlasnych dostawcow rezygnuja z nich i korzystaja z networku bo bardziej oplacalne. My placimy troszke wiecej za ta usluge ale i tak sie oplaca bo super wygodnie.
U nas tez jest pelno restauracji i kawiarenek z ogrodkiem i wiele lezy nad rzeka ktora przecina miasto na pol. Lubie do nich chodzic i miec stolik z takim widokiem. Lubialabys moje miasto bo ma piekna przyrode, urozmaicony krajobraz i tyle zieleni ze chyba w zyciu nie widzialas. Prawde mowiec to jakby nasze miasto polozyl w srodku lasu i gorek, z rzeka posrodku i jeszcze zostawil tych drzew pelno w calym miescie. Tutaj to jade lasem a jestem w miescie bo co chwile sie przerzedza, robi przerwa i sa budynki, centra handlowe lub osiedla. Miniesz i znow lasek. Downtown nie jest takie ale to co teraz buduja , bo miasto przesuwa sie i zagarnia lasy, to staraja sie te czastki lasow wkomponowac w architekture i dzieki temu latwo restauracjom, biurowcom czy osiedlom miec ladne widoki. Nasz stan nie ma przemyslu wiec mamy czyste powietrze i lasy i jeziora tez i jesli ktos nie szuka wczasow nie wiadomo gdzie to ino sie ruszy za miasto i juz jest w naturze. Mozna znalesc piekne miejsca i resorty dwie godziny jazdy od domu. Dawniej to czesto robilismy sobie takie krotkie wczaso-weekendy bo wynajmowalismy kabine nad jeziorem a mamy ich tu pelno i nad nim spedzali 3-4 dni a w sumie bylo blisko domu. I wszedzie sa jakies restauracje, benzyniarnie, sklepy.
Ja to mam troche takich "na przekor" - bo nie umiem plywac wiec na wode tylko mi patrzec. Nienawidze goraca a mieszkam w poltropikalnym stanie. Nie lubie Florydy a latam na nia przynajmniej dwa razy w roku i mam tam pobyt za darmo bo u corki - za co inni placa tysiace. A ja jade niemal z placzem. Wole klimat Bostonu gdzie mam syna a jestem u niego niezmiernie rzadko. Od rybnych restauracji i tych z owocami morza to tu az za gesto a ani jednego ani drugiego nie lubie i nie jadam. Gdy jestem u corki to jestem nad oceanem 1 raz i to patrze na niego z daleka bo nie lubie piasku, nienawidze gdy mi wejdzie do butow, ze wzgledow medycznych nie moge przebywac na sloncu inaczej jak z parasolka, dlugimi rekawami itd wiec jaki sens?
Serpentynie najlepiej w domu :)
Oj z tego co piszesz to juz kocham Twoje miasto i klimat tez. Wole goraco od zimna tym bardziej ze wszedzie macie klimatyzacje. Anglia to dla mnue jest 'lysa' , zadnych lasow , jakies marne zagajniki i to rzadkowsc. Szczyca sie Jednym lasem :) Za to lubie Szkocje bo tam przyroda piekniejsza i lasy tez maja. A ze w domku najlepiej to i Kitty tez tak uwaza -:))
OdpowiedzUsuńTakie pojecie wlasnie mialam o Anglii - ze jest lysa i plaska. W duzej czesci to nie lubie Florydy za ta plaskosc bo jestem zwolenniczka lasow, gor. No i jak tu zyc w miejscu gdzie jest tylko jedna pora roku?
OdpowiedzUsuńBylam tylko raz w Anglii i to przejazdem wiec jeden dzien - w Londynie. Trudno mi wiec mowic ze znam choc duzo wiem z opisow czy zdjec.
Moj stan to Arkansas a miasto Little Rock. Mozna na Internecie poogladac choc trudno bym komus sugerowala bo to zajmuje czas. Poza tym niejednokrotnie nie oddaje realu albo nie jest uaktualnione. Ladnie tu i spokojnie jak u Boga za piecem, bez problemow i cen duzych miast.
Mnie to sie wydaje ze moglabym zyc jedynie w dwoch krajach, moze trzech gdyby Kanada skrocila swe zimy - tu gdzie jestem, USA - i moze w Szwajcarii.
Moja lodówka zawsze tak wygląda :) Nauczyłam się robić zakupy na bieżąco i zawsze w lodówce mam tylko to, co będziemy jeść w najbliższym czasie... Pełną lodówkę mam tylko, gdy przychodzą goście. Ale i wtedy kupuję tylko to, co na pewno wykorzystam. Żeby się nie zmarnowało. Tak się nauczyłam jeszcze w czasach, gdy byłam sama i tak mi zostało.
OdpowiedzUsuńTo prawda ze pelnosc lodowki zalezy nie tylko od naszych kulinarnych namietnosci ale od wielkosci rodziny tez a nawet czy sa dzieci czy nie. Moja inaczej wygladala gdy dzieci byly w domu i bylo regularne gotowanie, inaczej przy gosciach czy swietach a inaczej przy mezu ktory ma zawsze ochote na cos nowego, na eksperymenty. Ja nie jestem taka moze przez to ze na mnie pada jej sprzatanie lub dbanie o swiezosc produtow co nauczylo mnie rozsadku.
OdpowiedzUsuńAle i Ty i Kitty pocieszylyscie mnie mowiac ze wcale taka pusta nie jest - moze mi sie wydaje teraz taka po wyjezdzie meza?
Mocno pozdrawiam.
Lubię gotować a właściwie eksperymentować w kuchni. I dlatego śmieją się ze mnie, że ja lubię wynalazki kulinarne, byle nie jeść tego co jedzą wszyscy. No i mam "napady"- kiedyś miałam fazę
OdpowiedzUsuńkuchni chińskiej, ale w mojej własnej interpretacji, podobnie było z kuchnią ayurwedeyjską, a odkąd jestem na bezglutenie to dopiero jest zagwozdka.To wcale nie jest pusta lodówka to co pokazałaś.
Buziaczki;)
Nie miewam napadow oprocz dwoch: albo gotuje albo nie a juz eksperymentowac to by mi nie przyszlo do glowy. Zreszta moja rodzina jakos tak ma ze kochaja co juz znaja i gdybym cos zmienila w przepisie to by sie im nie podobalo. Zreszta jest taka zasada - gdy cos dobre to po naprawianiem psuc?
OdpowiedzUsuńTo nie pusta lodowka? Moze odnosze takie wrazenie znajac jej wyglad gdy Lokator w domu albo ten swiateczno-goscinny. Jak o tym pomysle to tutaj ludzie tak pustych lodowek nie miewaja.
Dobrego weekendu.