27 października 2020

UDANA ZABAWA

      Ani sie nie zachwycam Halloweenowym swietem, ani go nie celebruje ale lazikujac po sklepach zobaczylam bardzo udana okolicznosciowa kartke i momentalnie zrodzil sie w mej glowie pomysl - zabawa : jako ze tak odpowiednia tematycznie to musze kupic i wyslac do kici mojej corki.

 Tak wiec zrobilam, adresujac nie na nia lub Johna tylko specyficznie na kotke, Pea - PENELOPEA WALTERS, bo tak figuruje w aktach weterynarza.

I popatrzcie sami jak mi sie zabawa udala - podobno kicia byla bardzo kartka zainteresowana przygladajac sie wachajac a nawet glaszczac tego kartkowego kota ktory byl zrobiony z jakiegos kudlatego materialu. Mnie najbardziej podobaly sie jego uszy sterczace z otworow kapelusika.

 A Pea tak polubila ze przesiadziala przy kartce dlugi czas. Nie psujcie mi zabawy piszac ze zwierzata zawsze sie interesuja czyms nowym, nieznanym - wole myslec iz rzeczywiscie karka byla zachwycona a takze wyczula ze ode mnie :)




 

4 komentarze:

  1. A wygłaskałaś wpierw tego kota kartkowego żeby zostawić na nim swój zapach? Ale podobno koty na dość krótko zapamiętują nasz zapach.W życiu nie miałam kota w domu, więc nie wiem jak to jest z kocia pamięcią- podobno one się przywiązują do miejsca bardziej niż do ludzi. Ale karteczka urocza. I też pewnie bym ją kupiła.
    Przed wyjazdem z Polski widziałam przezabawne maskotki robione z syntetycznego futerka- pieski i kotki śpiące i zwinięte w kłębuszek. Niektóre były tak świetnie zrobione, że w pierwszej chwili miałaś wrażenie, że to żywe stworzonko.
    Mnie osobiście Halloween zupełnie nie przeszkadza. Nie widzę w nim nic złego.
    Serdeczności;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie tez przyszlo do glowy ze moze kicia kierowala sie zapachem - co by nie bylo wazne ze kartka sie jej podobala :)
    Bralam udzial w Halloweenie gdy mialam w domu mlode dzieci a pozniej gdy pracowalam w przedszkolu. Zreszta fakt zamieszkiwania w malym miescie gdzie to wszyscy sie znaja poniekad zmuszal mnie do tego bo czy chcialam czy nie nawiedzala mnie masa przebierancow. Samo swieto mialo jakas atrakcje w sobie gdy bylam swiezym przybyszem do USA. Pomalu sie odmienilo, atrakcja tez zbladla i choc jak Tobie nie przeszkadza mi to juz nie biore w tym udzialu, odbywa sie kolo mnie zamiast ze mna.
    I ja widuje bardzo milutkie futrzane zwierzatka i byl czas ze mialam zamiar sprawic sobie pieska do wozenia w samochodzie jako maskotke - ale zanim zrealizowalam przeszlo mi i podziwiam jedynie z daleka.
    Mocno sciskam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zupelnie nie rozumiem tego swieta. Ale coz, co kraj to obyczaj. Podoba mi sie za to meksykanski sposob swietowania - uczty na cmentarzach - razem z bliskimi, ktorzy odeszli.

    OdpowiedzUsuń
  4. Z tym swietem, zreszta z innymi tez, jestem w stanie obojetnym - nie przeszkadza mi ten dzien ale jak Ty ani rozumiem ani udzielam sie.
    Na szczescie dzieki istnieniu naszej osiedlowej strony internetowej co roku robia mape osiedla i wpisy domostw ktore beda przyjmowac przebierancow i ci musza chodzic wedlug tej mapy, omijajac te "niegoscinne" do ktorych od kilku lat naleze - i mam swiety spokoj.
    Ale byly u mnie inne lata, zwlaszcza gdy pracowalam w przedszkolu - szlam wtedy do pracy przebrana za czarownice i z duza iloscia slodyczy.
    Gdy sie pomysli ile to roznych faz czlowiek przeszedl w zyciu........

    OdpowiedzUsuń