24 listopada 2019

JAK SERPENTYNA PRZEBUDZILA W ATLANCIE CALA POCZEKALNIE ( NO, PRAWIE CALA)

     Moje miasto ma niewiele bezposrednich lotow do innych miast - w dodatku do takich w ktorych nie mam interesu byc. Gdziebysmy nie lecieli musimy miec loty z przesiadkami co jest klopotliwe, marnuje duzo czasu a takze zdarza sie ze powoduje spoznienie sie na drugi samolot i dalsze czekanie a nawet nocowanie jesli "uciekniety" jest ostatnim lotem dnia. 
Latamy kilka razy w roku, przez wiele lat, wiec znamy ktore linie najbardziej przyjazne, ktore trasy najwygodniejsze a takze wiemy ktore lotniska lubimy, albo nie. 
     Chociaz moze to dziwne ale lotniska bedac zbudowanymi na podobnej zasadzie, potrafia byc bardzo rozne i powodowac unikanie niektorych.
      My pokochalismy lotnisko w Atlancie - super nowoczesne, latwe do poruszanie sie, znajdowania stanowisk i bram, nawet restauracje smacznie karmia a takze jedno z niewielu ktore jeszcze ma palarnie. 
     Czasem nie uda sie nam leciec przez Atlante i te inne lotniska ktore dobrze znamy to Houston, Dallas, St Louis - a tych bardzo nie lubimy. Lubie rowniez lotnisko w Cincinnati.
Zdarza sie nam latac przez inne tez - np ostatnio Lokator wracajac do Kentucky musial leciec do.... Detroit i stamtad wracac na poludnie i tracic przez to kilka godzin dnia. 
      Wiec gdy pare dni temu lecialam do syna do Bostonu to oczywiscie polowalam na samolot z przesiadka w Atlancie.
 Tym razem kupowanie bylo bardziej niz zwykle skomplikowane bo lecialy do niego dwie grupki gosci - ja od siebie a corka z mezem z Fort Lauderdale (nastepne lotnisko ktore lubie i jest bardzo "latwe"). Trick polegal na tym by nasze przyloty i odloty zsynchronizowac tak by syn odbieral nas i odsylal ze jednym zamachem - bo mieszka bardzo daleko od lotniska, trasa biegnie przez centrum miasta gdzie zawsze ale to zawsze jest ciezki ruch samochodowy i pokonuje sie ja ze dwie godziny. I udalo sie i to podwojnie bo znalezlismy takie loty a moj z przesiadka w Atlancie. 
Corka ma dobrze bo od niej jest bezposredni samolot  wiec ma prosta sprawe - 3 godziny i juz jest u brata. 
     Musialam wstac bardzo wczesnie majac bardzo poranny samolot, w Atlancie godzine pomiedzy samolotami. Jak to ja obudzilam sie grubo przed budzikiem bo az godzine i pozniej bezczynnie czekalam na umowionego taksowkarza. Ja nie sypiam na samolotach ale drzemie, owszem. Na tym zreszta nie bylo sensu bo lot trwal godzine.
 W Atlancie przenioslam sie na moje stanowisko i brame gdzie to na ten sam samolot czekalo mnostwo ludzi. Na takie trasy, pomiedzy metropoliami, daja duze samoloty wiec podroznych bylo cala chmara - i ANI JEDNEGO DZIECKA - co mi sie zdarzylo pierwszy raz w zyciu. Wszystkie fotele zajete, duzo ludzi stojacych a wszyscy wygladali jak zombie - polzaspani, niektorzy drzemiacy a reszta patrzaca pustym wzrokiem w przestrzen i ogolna cisza.  
     Chociaz w domu przegryzlam obwarzankiem i kawa to jakims sposobem zachcialo mi drugiego sniadania :) wiec poszlam korytarzem szukac czegos co lubie. I widze informacje: Popeye's brama 8.
 Oj, to swietnie - pomyslalam -  bo przeciez tylko osiem bram ode mnie, od 16tej , a Popeye's uwielbiam.


     Popeye"s serwuje kurczaki w roznej postaci (ja lubie nogi chociaz czasem piersia tez nie gardze) , frytki lub ziemniaki, przerozne dodatki i napoje. Super smaczne te ich kurczaki bo maja nadzwyczaj wspaniala panierke. Jako ze pochodzi z Louizjany to oparta jest na Cajun recepturze i mozna dostac o dwoch smakach - lagodnym i ostrym. Poza tym biora kurczaki z jakiejs fajnej farmy bo bardzo miesiste i soczyste. Ale najbardziej ich kocham za ta panierke. Oni rowniez frytki w czyms obtaczaja przed usmazeniem wiec sa tez lepsze niz w kazdym innym miejscu. Chociaz podobno kurczaki niezdrowe to nie zwracam na to uwagi i co dwa -trzy tygodnie jadam u nich.
 Wiec wedruje i wedruje do tej bramy 8 a wcale nie bylo blisko, zwlaszcza ze trzeba bylo omijac ludzi ktorzy jeszcze sie nie nauczyli chodzic prawa strona a nie kazda strona. 
U Popeye"s byla kolejka co nie pozwolilo mi usiasc i spokojnie zjesc tylko musialam z torba jedzenia zaczac wracac pod swa brame. A zapach z torebki byl taki ze sie za mna ludzie ogladali. 
 Zaszlam pod brame i widze ze w sam raz bo szykuja sie za wpuszczanie i chociaz to chwile trwa bo najpierw wolaja wszystkich uprzywilejowanych ktora ja nie jestem to moj rodzaj posilku nie byl taki ze da sie jesc na stojaka i szybko bo byl goracy. Wiec pomimo ze uwazam iz niegrzecznie jesc takie cos na samolocie i w ciasnocie zdecydowalam ze raz zlamie swe dobre maniery i zjem w srodku.
 Co narazie stanelam w kaciku tlumu i czekam, widzac ze kto wczesniej spal to nadal spi, kto patrzyl polprzytomnie w przestrzen to nadal w nia patrzy - bo pewnie wszyscy musieli wstawac tak wczesnie jak ja. Ja o 2:30 w nocy, prosze panstwa. 
     I wtedy zauwazylam ze stanelam kolo fotela kobiety patrzacej w przestrzen a kolo jej nog spi pies. 
  Doslownie zaczelam liczyc za ile sekund tego psa zapach mojego Popeye's rozbudzi - uplynelo 10.
Najpierw zaczely mu drgac nogi i cialo, pozniej powieki, az nagle sie zerwal i zaczal rozgladac szybko nos kierujac w strone mej torby z kurczakiem.
 Na to milym glosem pytam go :  O, hello - czyzby moj Popeye"s cie obudzil?
 Na to jakims cudem duza czesc ludzi sie obudzila i oprzytomniala i dosc szybko pojela o co chodzi i gruchnela smiechem. 
Malo tego to facet z sasiedztwa mowi : mnie tez twoj kurczak obudzil.
 Wiec wszyscy buchneli druga lawina smiechu.
 A wlascicielka, wreszcie lapiaca o co chodzi, mowi trzymajac sie za serce - o, chwala bogu ze to kurczak bo juz sie zleklam ze mial zly sen. 
 Na co ja : o nie, on mial wspanialy, kurczakowy sen. 
Co spotkalo sie z nowa lawina smiechu.
 I to naprawde wreszcie wszystkich rozbudzilo, przywrocilo trzezwe spojrzenia i energie by wstac i zaczac wchodzic do samolotu.
 I moze dzieki temu wystartowalismy o czasie, kto wie? 
 A pozniej, przy wychodzeniu w Bostonie inna babka mnie poklepala mowiac ze jeszcze nigdy nie miala tyle radosci na poczekalni.

        
  P. S. 
 Jest taki blog ktorego autorka posiada niesamowity dar podania swych wiadomosci i przekazow w moze 10ciu zdaniach. Nie wiem jak ona to robi - ze w takie krotkie teksty potrafi wlozyc co chce powiedziec, podac swa opinie tez. 
Zazdroszcze jej bo tak nie potrafie - wiec przepraszam za me ciagle tasiemce.
 Nastepnym wpis bedzie o tym jak kicia przyjela moj prezent - akwarium, o ile wogole. Czyli w czasie swiat lub tuz po nich. I zalacze zdjecia.    

10 komentarzy:

  1. Lubię te twoje tasiemce bo są takie z humorem. Dobrze że piesek był dobrze wychowany i nie chciał na siłę skosztować tego co w torbie bo wtedy dopiero była by heca. Pozdrawiam serdecznie i życzę wesołych i spokojnych świąt. Elżbieta M.



    OdpowiedzUsuń
  2. Jak dobrze ze Cie nie nudza i nie mecza - czasem gnebi mnie fakt ze tak rozlezle pisze.
    Moj opis nie potrafil oddac atmosfry wydarzenia a w rzeczywistosci bylo bardziej humorystyczne i naprawde wprowadzilo w tlum troche zycia.
    Uprzytomnilas mi ze musze pamietac zamiescic zyczenia swiateczne dla wszystkich a za Twe serdecznie dziekuje i wzajemnie zycze udanych swiat - i obys mnie nadal czytala.

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam Twoje tasiemce!!
    No co to by byl za blog Serpentyno, gdybys napisala krotkie 10 zdan i juz?
    Z przyjemnoscia przeczytalam tasiemca o lotnisku w Atlancie, akurat rowniez siedzac na lotnisku:))
    A tym kurczakiem narobilas mi takiego smaku, ze az go poczulam tam za lasami za milami!

    OdpowiedzUsuń
  4. A jakie sa lotniska ktore Ty uczeszczasz? Czy wszystkie jednakowo lubisz?
    Napewno bys polubila kurczaki z tego miejsca bo sa pyszne i soczyste i niezapomniane, wciaz czlowieka kusza na nowo.
    Dziekuje Ci ze lubisz i czytasz moje tasiemce, Kitty. One sa jakims moim dziwnym wytworem bo nie jestem gadatliwa ale typowym jest ze jak juz zaczne opowiadac swe przygody to wychodza dlugie historie. Moja corka gdy slyszy ze mam nowa opowiesc do przekazania to od razu zaznacza ze juz jest 3 albo 5 minut od miejsca pracy i tyle mam czasu na jej opowiedzenie :)
    Z poczatku przeczytalam w Twoim komentarzu za "emailami" i spodobalo mi sie nawet - dopiero pozniej widzac "milami". Przypomnialo mi to jak dawno temu wogole wymyslilas poczte emailowa i jakos narzucilo mi sie ze teraaz wymyslilas nowe okreslenie. Wydaje mi sie ze dobre.
    Mocno pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najczesciej widuje trzy lotniska w Gdansku, Liverpoolu i Manchesterze. Nie lubie tego ostatniego, bo jest bardzo chaotyczne, terminale w srodku ciasne, zabudowane , parkingi rozrzucone, strasznie zatloczone i drogie – za to dojazd do niego ode mnie najprostszy , bo kolejka mozna wjechac na samo lotnisko. Podwozenie pasazera to koszmar – mozna jezdzic w kolko przez pol godziny, aby trafic luke.
      Gdansk i Liverpool sa podobne wielkoscia, ale jednak Gdansk duzo piekniejszy. Nowe lotnisko w GD jest przepieknie zbudowane z rozmachem, wysokie, szklane , bardzo nowoczesne, w srodku wielki wybor restauracji , barow i kafejek, nie mowiac o ilosci sklepow. Masa przeslicznych towarow, kusi wszedzie. No i tez bardzo dobry dojazd, kolejka wjezdza pod samo lotnisko. Liverpool jest nieco mniej okazaly, nie tak ladnie wykonczony i duzo brudniejszy...Parkingi sa OK, ale za to stamtad chodz tylko autobusy, ktore jezdza z przesiadkami. W sumie mnie to nie dotyczy, bo jade albo autem, albo taksowka, ale staram sie ocenic obiektywnie.
      Kiedys moim ulubionym lotniskiem w Europie byl Dublin, bylo nieduze, ale bardzo przyjemne ,a w samym srodku znajdowal sie cudny oryginalny Irish pub, w ktorym pilam przepyszna Irish coffee - bez tego ani rusz. Nie mam pojecia co jest teraz.

      Ha ha, za lasami, za mailami brzmi jeszcze lepiej ! I to bedzie Twoje powiedzonko Serpentyno!
      Pozdrawiam Cie !

      Usuń
  5. Moja rodzina, bez umawiania sie, nie polubila texanskich lotnisk. Czyli musi w nich cos byc ze mimo rozmiaru i ekstrawagancji dekoracyjnej ludzie ich nie lubia.
    Nie zdawalam sobie sprawy ze Gdansk ma takie fajne lotnisko, no ale latalam jedynie do Warszawy lub Krakowa to skad moge wiedziec. Juz nie latam do Polski.
    Dziekuje ze tak zdecydowalas i ze powstalo nowe powiedzonko dzieki mojej pomylce.
    Donosze ze u mnie zwariowana pogoda - w dzien mamy prawie +20 juz od niedzieli i nawet tej nocy bylo +14.
    Napewno sie lada dzien zmieni ale co narazie ludzie wrocili do letnich ciuchow.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jest jedno, którego zapewne nigdy nie polubię- to moskiewskie Szeremietewo.Spedziliśmy tam kiedyś zimą 9 koszmarnych godzin nocnych, czekając by odmrozili płytę lotniska.Wszystko było pozamykane, brakowało nawet krzeseł, ludzie pokotem leżeli na podłodze.
    Buziam;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Poniekad mnie nie dziwi, jakos nie spodziewalabym sie w Rosji inaczej. I tutaj sa opoznienia i odwolania samolotow ale przynajmniej zapewniaja ludziom dobre i ludzkie warunki do przeczekania.

    OdpowiedzUsuń
  8. Opowiadasz tak sugestywnie ze mam buzie pełną śliny i prawie czuje zapach tego pysznego kurczaka a tu jeszcze zdjęcie.Musiał być niezły ubaw.Dobrze ze nikt nie chciał się rzucić na te pysznosci bo pewnie pobudzenia mieli by ochotę.Ale fajna taka pobudka a nie jak u nas na kazdym lotnisku wszys cy wściekli ,awantury ,dzieci wyja i szaleja można oszalec zanim się śiadzie na swoim i tak numerowany miejscu.Ja nie przepadam za lotniskiem Stansted pod Londynem bo nie ma miejsc siedzących przed odprawa.Dla osób które za wcześnie przyjechały Np autobusem pozostaje podłogą.Kiedyś w nocy młodzi leżelina podłodze wszędzie i spali a ja lazilam przez dwie godziny bo chyba by mnie z tej podłogi zimnej dźwigiem musieli podnosić.Smacznego indyka i miłych chwil życzę ,Marta uk

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak wspomnialam i tutaj sa lotniska ktorych nie lubie. Zapewniaja komfort i wygody ale sa jakies niesympatyczne i trudne do przemieszczania sie. Na przyklad te texaskie, nie lubiane przeze mnie, sa niezmiernie dbajace o pasazerow, o czekajacych - w razie odwolan czy dlugich przesunieciach rozkladaja dla ludzi polowe lozka, dla dzieci istnieja place zabaw, ogromne telewizory wyswietlaja filmy, jest mnostwo restauracji i sklepow ale i tak ich nie lubie i trudno mi pojac dlaczego wlasciwie. Pewnie jest tak jak z ludzmi - jednych sie lubi od poczatku a innego nie, zeby nie wiem jak sie wysilal.
    Poza tym latanie w obrebie kraju a lotami miedzynarodowymi to inna sprawa - raz ze sie leci z innej czesci lotniska i tam sie dzieja przecuda bo pasazerowie to glownie emigranci. niestety jest bardzo glosno, zamieszanie, biegajace osmarkane dzieci i rozwrzeszczane tez, tobolki pod nogami, nie trzymaja sie kolejek, przepychaja, przekrzykuja - jakby sie bali ze im samolotu braknie czy co jesli nie beda na poczatku kolejki? Makabra i niestey swiadectwo braku kultury. Wyglada ze juz poza mna loty miedzynarodowe i wcale tego nie zaluje. Wyrazna roznica pomiedzy tymi dwoma grupami pasazerow.
    tak, fajne bylo to wydarzenie w Atlancie. Obudzilo ludzi ale jak mowisz na wesolo, rozbawilo ich, dalo okazje do smiechu i zartow. Tutaj tak jest - wszyscy bardzo serdeczni i od zaraz przyjacielscy, mozna z nimi rozmawiac jakby sie znalo nie wiadomo jak dlugo. Wielki kontrast w stosunku do tych co opisalam, ponurakow i mrukow.
    Ciesze sie ze Ci sie opis przygody podobal.
    Dzisiaj taki dzien ze ino siedziec w domu bo zimno i mokro i ponuro - a w domu cieplo , sucho, pachnie indykiem i nich mnie nikt nie przymusza do wizyt i podrozy !!!!!!!
    Dziekuje za indycze zyczenia (teraz gdy pisze siedzi jeszcze w piekarniku) i odwiedziny = i mocno Cie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń