22 listopada 2019

MAM W NOSIE PODROZE , NAWET TE MALE

     Moja rodzina dobrze wie ze nie lubie ani podrozowac ani byc poza domem ale jako ze oba dzieci mieszkaja w sporej odleglosci ode mnie to czesto mnie zapraszaja , motywujac ze co mam do roboty. To pomylka bo moje dni sa wypelnione zajeciami od rana do nocy ale to tylko czesc mej wymowki bo glowna jest wlasnie to - ze nie lubie, ze mnie meczy, ze kocham byc na swoim a takze, bez obrazania nikogo, po godzinie bycia w towarzystwie ludzi innych niz najblizsi mam przesyt i chce do domuuuuuu . . . .
     Z moja tyle co odwalona podroza do Bostonu nie bylo inaczej i o malo nie plakalam dowiadujac sie ze tym razem mi sie nie upiecze i musze jechac.
     A dzisiaj jeszcze bardziej docenilam fakt bycia w domu i wsrod swych rzeczy i zabawek bo na zewnatrz, po 3 dniach cudnej, slonecznej i prawie 20sto stopniowej pogodzie zrobilo sie tak :





I leje drugi dzien a te zdjecia udalo mi sie zrobic w czasie krotkiej przerwy pomiedzy deszczami. A temperatura ledwie 8 st.
     Ale to nic bo jestem w domu czyli pod dachem i co mnie obchodzi co sie dzieje na zewnatrz? Chociaz bede musiala pozniej skoczyc na miasto na krotki czas?
    Siedze sobie w pokoju slonecznym choc dzis slonca nie ma, robie manicure, iPod gra mi koncert skrzypcowy nr 1 pana Paganini, falszywy kominek mnie podgrzewa, za oknem widze deszcz i galezie szargane wiatrem i mam wszystko w nosie. Wieczorem bedzie jeszcze przytulniej bo z dyskretnym oswietleniem i ksiazka. 
Wiec na zewnatrz niech se bedzie jak chce.
Niby w moim pokoju slonecznym ktorego uzywam do manicure, czytania, sluchania muzyki nie jest tak :


ale jest tak i zupelnie przytulnie :





Napewno ogrodnik stopniowo posprzata moje liscie zanim mi sie zjada swiateczni goscie - i wlasnie tak wole - by przyjezdzali do mnie zamiast ja do nich.

P.S. 
Jeszcze mi sie przypomnial bardzo smieszny epizod z podrozy, ktory mial miejsce na lotnisku w Atlancie - mowie wam rozbawilam caly tlum ludzi czekajacych ze mna na polaczenie i jeszcze wysiadajac w Bostonie babka mi dziekowala za tak wesole czekanie. 
Zostawiam to na nastepny wpis, za pare dni, bo pozniej naprawde nie bede miec czasu na pisanie - w nadchodzacy czwartek Thanksgiving czyli indyk, nastepnie ubieram choinke i krzewy, wciaz cos nowego projektuje na Shutterfly dla moich i zamawiam, bede obwijac prezenty, montowac akwarium no i tysiac innych zalatwien przedswiatecznych.
Zaznaczam o tym tutaj by nie zapomniec.    
      

7 komentarzy:

  1. Oj, jak Cię dobrze rozumiem... Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. I ja mam tak samo - odwiedzę, posiedzę, ale przychodzi moment, że choćby nie wiem, jak fajnie było - ja już chcę do domuuuuu ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ponadto gdy sie siedzi w ponury dzien w swoim przytulnym domu to jeszcze bardziej sie docenia dobrodziejstwa tego ze sie jest u siebie i w swoim znanym otoczeniu.
      Nigdy nie bylam chytra na podroze ale teraz jeszcze bardziej i porywam sie tylko na odwiedzanie dzieci i wnukow, preferujac by oni przyjezdzali do mnie.
      I gdy jestem u nich to tylko mysle o powrocie i niemal caluje pozniej klamke drzwi domu :)

      Usuń
  2. P.S. Masz przecudny ten pokój!

    OdpowiedzUsuń
  3. Chociaz ten pokoj nie ma swej okreslonej specjalnosci to wszyscy go lubia i czesto w nim przesiaduja - zwlaszcza gdy pragna chwili samotnosci albo do czytania. Nawet mlode wnuki mozna tam znalesc wtulone w rog sofy. Rosliny rosna w nim jak szalone majac duzo swiatla i ze wzgledu na to dobre swiatlo manicure robie w nim.
    Stanelo na tym ze nazywamy go pokojem "rekreacyjnym".
    Nadal nie wiem ilu gosci mi przyjedzie na swieta ale gdyby tylu na ilu sie zanosi to bede musiala na kilka nocy urzadzic w nim dodatkowa sypialnie dla starszego wnuka - czyli dojdzie mu jeszcze jedna funkcja.Nawet corki kicia lubi w nim siedziec na oparciu sofy i obserwowac ptactwo.
    Ciesze sie ze Tobie sie tez podoba i dziekuje, effko.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie dziwię się że nie lubisz wyjeżdżać bo pięknie mieszkasz i wygodnie. Jesteś przyzwyczajona do swoich kątów i swojego stylu życia. Mówią że przyzwyczajenie to druga natura . Ja mam tak samo. Najlepiej mi u siebie. Widzę że mamy jednakowe upodobania kolorystyczne .U mnie też beżowo, brązowo,rudo itp. Pozdrawiam serdecznie Elżbieta M.

    OdpowiedzUsuń
  5. I ubieram sie tez w takie kolory + bialy i czarny. Lubie cieple, jesienne barwy. Wciaz pragne poduchy foteli wymienic na brudno-pomaranczowy by dodac pokojowi zycia ale nie mialabym juz tych starych gdzie trzymac a wyrzucic nie moge bo sa czescia wiekszego kompletu, takiego na zewnatrz.
    Nie lubie rozowego i niebieskiego, chociaz tego drugiego troche mam bo bardzo wygodny do jeansow.
    I ja mysle ze nie ma jak w domu, co z wiekiem staje sie jeszcze mocniejszym przekonaniem.
    Dziekuje Ci Elzbieto za komplement - szkoda ze nie mozemy w tym pomieszczeniu spotkac sie na kawe.

    OdpowiedzUsuń
  6. Kotku, a co to jest to wielkie czerwone w tym salonie? Wygląda nieco jak klapek, ale może to coś innego? Wiesz, że od pierwszego spojrzenia polubiłam Twój pokój słoneczny.Kiedyś mi się nawet przyśnił.
    Buziaki;)

    OdpowiedzUsuń