5 grudnia 2019

PERYPETIE NIE - ZYCIOWE

     Chociaz jedna z blogowiczek potwierdzila ze amerykanskie sprawy nie obchodza Europy bo tak wlasnie mi sie wydawalo, to opisze osobiste perypetie z dokumentem o moich zyczeniach i zarzadzeniach w razie gdybym zapadla w stan wegetacyjny czy jemu podobny.
 W USA nazywa sie to LIVING WILL i nie jest testamentem, jest jedynie dokumentem mowiacym czy mnie utrzymywac przy zyciu czy od reki dobic, co wybralam.
Moze niewlasciwa pora pisac o tak przykrej stronie zycia jako ze nastal okres przedswiateczny, o zupelnie innym nastroju, wiec wybaczcie ze go zakloce tym tematem.
 Poniekad licze ze moze niejedna osobe zachece do zrobienia sobie takiego dokumentu bo na pewno nie zaszkodzi go miec, bez wzgledu na wiek. 


     Pierwszy raz taki dokument zrobilam wiele lat temu, gdy mieszkalam w innym miescie, gdy jeszcze pracowalam.
Mimo iz to bylo male miasto nie mialam wiekszych problemow ze znalezieniem 2 swiadkow do podpisania dokumentu a oni mieli obowiazek w razie potrzeby zaswiadczyc ze znaja moja wole, ze zrobilam ja dobrowolnie i potwierdzaja ze nie chce w tych okolicznosch byc utrzymywana przy zyciu. 
Tymi swiadkami i wykonawcami mej woli byly dwie kolezanki - wspolpracowniczki.
 Wbrew pozorom wcale nie latwo wytypowac wlasciwa osobe do tej roli bo musi spelniac pewne warunki jak: byc obywatelem USA, osoba pelnoletnia, bez historii prawnej, niespokrewniona - ale przede wszystkim chetna bo nie kazdy chce sobie brac na sumienie czyjas smierc. A takze, co sobie sama dospiewalam, raczej wzglednie mloda i zdrowa, taka ktora mnie przezyje.
Wtedy nie mialam problemu z wyszukaniem swiadkow, dokument zrobilam, kolezankom doreczylam kopie i bylo zalatwione.
W jakis czas pozniej wyprowadzilam sie z tamtego miasta ale dokument nadal byl obowiazujacy .
     Okazalo sie ze tylko na jakis czas bo niedawno, pare miesiecy temu, dowiedzialam sie ze jedna osoba-swiadek zmarla w wypadku samochodowym. Oprocz ogolnego zalu zaraz dopadla mnie mysl ze z tego wzgledu, chociaz nie tylko, powinnam moj dokument rozszerzyc i uaktualnic.
W wolnej chwili spenetrowalam Internet znajdujac lepszy dokument bo wyszczegolniajacy kilka roznych scenariuszy i przypadkow, nie tylko samo odlaczenie od kabli. Spodobal mi sie bardziej niz ten pierwszy wiec odnowienie dokumentu postanowilam zrobic kupujac ten rodzaj - bo online sa setki miejsc oferujacych takie i pokrewne dokumenty, testamenty itd.
Ogolne wymagania tyczace swiadkow byly takie same, dodano jedynie trzecia osobe, jakby menadzera calosci i do tej roli wyznaczylam corke, na co sie zgodzila.
Kupilam sobie ten wzor ( 20 $), wypelnilam, pozniej wydrukowalam a takze zrobilam trzy kopie, dla kazdego. 
Ale gdy doszlo do wytypowania swiadkow to zatrzymalo mnie jak wryta - bo przerzuciwszy znajome osoby wyszlo ze nie mam odpowiedniej, ze kogo znam to sie nie nadaje do tej funkcji ;
 - ktos z tutejszej Polonii ? Wszyscy odpadaja bo albo sa w mym wieku, albo tak nie utrzymuje z nimi kontaktu ze glupio by bylo nagle o cos prosic - ale najwieksza przeszkoda byla ta wiekowa
- mam sporo amerykanskich znajomych ale problem z nimi podobny - przede wszystkim wiek - poza tym z wiekszoscia jestem tylko na stopie kolezenskiej, nie przyjacielskiej ktora dalaby mi podstawy wymagania od nich takiej odpowiedzialnosci i przyslugi. 
I tak przegladajac w mysli znajomych, plus wymagania prawne jakie musieliby spelniac, wyszlo ze na calym swiecie sa tylko dwie takie osoby, w dodatku mieszkajace gdzie indziej, w innych miastach.
 Kto mnie czyta moze sie domysla ze chodzi o Kasie i Johna, drugie polowy mych dzieci.
 Oboje chetnie sie zgodzili. Zostal wiec problem podpisania dokumentow i poczatkowo wygladalo ze musze poslac im kopie albo PDF file co wiazaloby sie z krazeniem dokumentu tam i spowrotem w rozne strony USA.
Niemniej musialam to zrobic do konca bo przeciez lat mi nie ubywa, co nie?
I wtedy, gdy moja czesc mialam przygotowana i tylko jeszcze myslalam nad tym jaka opcje dostarczenia wybrac, otrzymalam wiadomosc o tym niespodziewanym slubie w Bostonie na ktory musialam pojechac - i moja corka i John tez!
     Czyli jakby z nieba spadla mi okazja do osobistego spotkania sie z moimi swiadkami, do podpisania przez nich dokumentu i zakonczenia calego procesu.
 Mam wiec nowa, aktualna LW, lepsza wersje niz ta wczesniejsza - i wiecie co? Caloscia zainteresowali sie rodzice Kasi, widzac ze to dobra rzecz, dajaca rodzinie wskazowki, dajaca im spokoj sumienia, eliminujaca roznice pogladow i moze utarczek rodzinnych. Bo istnieja - tyle co znajoma corki miala taki przypadek zwiazany z umierajacym ojcem - rodzenstwo nie moglo sie ugodzic co do decyzji, powstaly dwa obozy i obraza ktora trwa do dzis.
Ciesze sie ze moim oszczedze tego, nie mowiac ze sobie samej tez ulze.
  
   


13 komentarzy:

  1. Serpentyno, bardzo pragmatyczne podejscie , calkowicie cie rozumiem, zrobilas tak jak nalezalo,
    jednak nie w kazdym kraju taka deklaracja jest honorowana i legalna. Tym bardziej, ze sporzadzana bez obecnosci prawnika.
    Ci dwaj swiadkowie nie zawsze beda uchwytni – a czasem weryfikacja moze byc potrzebna.
    W kazdym razie zdecydowanie lepszym wyjsciem jest wypelnienie woli osoby , ktora sporzadzila ona sama za zycia,
    a nie zdawanie sie na laske czy nielaske osob postronnych.

    Tu pewnie rozgorzeje dyskusja o eutanazji itp.
    Nie jestem zwolennikiem eutanazji, o ktorej moga decydowac osoby obce.
    Moze dochodzic do naduzyc z wielu powodow, moze to powodowac chec “uspienia” pacjenta z powodu wieku, klopotu dla rodziny, zdobycia spadku czy nawet z checi uzycia jego narzadow. Jest wiele pokus , aby czasem pozbyc sie osoby chorej , a ubezwlasnowolnionej a nieprawda jest, ze kazdy taki pacjent nie chce zyc.
    Nikt nie moze , nie powinien decydowac o przerwaniu jego zycia jesli nie jest pewnien, ze ta osoba tego chce.
    To jest odebranie czlowiekowi najwiekszej wartosci jaka ma.
    Co innego, jesli sam zadeklaruje taka wole - jak Ty.

    Bylam swiadkiem jak moj Tata walczyl, jak probowal podniesc sie z choroby, nie zdajac sobie sprawy, ze wyrok na niego juz zapadl.
    On mnie prosil oczami, calym soba, aby mu pomoc, pytal co z nim bedzie, probowal sie podniesc, choc jego cialo uciekalo od niego.
    Meka dla mnie bylo patrzenie na to, bo wiedzialam, ze on tak bardzo, tak bardzo nie chcial odejsc – on chcial ZYC.
    Gdybym miala czarno na bialym jego wole, ze chce odejsc, to co innego, honorowalabym ja - ale w jego przypadku tak nie bylo.
    To inni chcieli, aby on odszedl i do konca nie mam pewnosci , czy mu w tym nie pomogli.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dlatego zaznaczylam ze w USA jest robione i honorowane.
    Dlatego tez zaznaczylam ze nie kazda osoba chce byc takim swiadkiem, to jest dobrowolne.
    Stalo sie jednak bardzo rozpowszechnione i takim codziennym zwyczajem, wrecz polecanym przez doktorow, prawnikow.
    Taki dokument specyfikuje co i kiedy i chociaz nigdy sie nie wyeliminuje watpliwosci czy nadziei to jednak okresla wole osoby ktora go tworzy.
    Nie wnikam w odczucia innych osob czy calych rodzin wiedzac czego ja sobie zycze a takze wiedzac ze moja rodzina ma podobne zdanie. Czyli i dla mnie i mej rodziny a takze moich swiadkow jest do zaakceptowania i wystarczajace dla lekarzy i prawnikow, przeze mnie podpisane. Jak widzisz nawet tutaj, na blogu, pisze ze to moja wola i zyczenie - a przedewszystkim moj dokument to poswiadcza.
    Niezmiernie smutne co piszesz o okolicznosciach smierci Taty - bardzo Ci wspolczuje i zaluje ze nie udalo sie uratowac jego zycia.
    To ogromna strata i wyobrazam sobie jak Ci ciezko sie z tym oswoic.
    Mocno Cie pozdrawiam, Kitty.

    OdpowiedzUsuń
  3. Powinnam jeszcze dodac ze taki dokument jest dobrowolnym wyjsciem i jesli ktos ma takie przekonania jak Ty to go nie robi zostawiajac sprawe naturze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, rozumiem Serpentyno.
      Nieodmiennie cie podziwiam za hart ducha i podejscie do zycia.
      Jak wiesz, mamy bardzo podobne poglady prawie na wszystko.
      Sama nie wiem, czy ja podpisalabym taki dokument teraz, byc moze teraz jeszcze nie,
      ale za 20 lat prawdopodobnie tak.

      Widzisz, nawet moja mama powtarzala, zeby “pozwolic mu odjesc”, bo widziala jego stan.
      Ale clue w tym , ze on nie chcial odejsc!
      Moj Tata , mimo ze starszy od Ciebie o dobre kilkanascie lat , trzymal sie tej nici zycia i chcial zyc do konca.
      Nie moge zapomniec jak on walczyl, jak bardzo sie staral , jak chcial, jak na mnie patrzyl z nadzieja,
      a mnie w srodku tak bardzo boli, tak boli, bo nie umialam mu pomoc. Ten jeden ostatni raz nie umialam.

      Usuń
  4. Kitty - staraj sie nie myslec ze byla w tym jakakolwiek Twoja wina. To jest natura i nie da sie z nia walczyc. Gdyby sie dalo pomoglabys ale nie dalo sie.
    Mysle, a nawet jestem pewna, ze duza pomoca byla Twoja obecnosc i milosc jaka mu okazalas w tym momencie, swiadomosc ze byl kochany i doceniany. Czasem tylko tyle mozna zrobic - pokazac swe uczucie i trzymac za reke do samego konca.
    Ja ciesze sie ze u nas istnieje wyjscie dajace mozliwosc uregulowania tych rzeczy, ze da mezowi i dzieciom jasnosc decyzji.
    I popatrz Kitty - smierc Twego Taty byla naturalna a i tak masz watpliwosci czyli one istnieja bez wzgledu czy jest dokument czy nie. Czyli idealnego wyjscia nie ma ale to o ktorym pisze jest zupelnie dobrym i zadowala mnie.
    To sa trudne sprawy do okreslenia i zdecydowania, po prostu w pewnym momencie zycia przychodzi czas cos zrobic - w moim wypadku bedzie mi lzej wiedzac ze nie stane sie dla nikogo obciazeniem.
    Oj, Kitty - niezmiernie mi przykro ze tak Cie dreczy Twa bezsilnosc - ale coz moglas zrobic?

    OdpowiedzUsuń
  5. To bardzo trudne sprawy. Chociaż w rozmowach na tematy ostateczne deklaruję chęć życia do momentu kiedy nie będę dla nikogo ciężarem a jeszcze będę mieć jakąś korzyść dla siebie to nie wiem czy załatwiła bym taki dokument jak ty to zrobiłaś. Chyba brakuje mi odwagi. Czasami zdarza się tak że osoba w śpiączce wegetujaca jak roślinka po jakimś czasie wraca do zdrowia. W Polsce nie ma eutanazji na życzenie i to zamyka sprawę. Moja mama w styczniu kończy 96 lat wymaga całkowitej obsługi a często mówi że jeszcze nie chce umierać więc różnie z tym życiem bywa.

    OdpowiedzUsuń
  6. To pisałam ja Elżbieta M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Elzbieto - dluga odpowiedz jaka Ci napisalam wlozyla mi sie w zle miejsce, przepraszam, szukaj troszke nizej.

      Usuń
  7. Muszę napisać taki dokument. Problem w tym, że tu nie ma eutanazji, od kabli nie odłączą, mogą co najwyżej nie odżywiać lub nie poić. To ostatnie to mi nawet odpowiada, bo należę do tych, którzy wiecznie zapominają o....piciu, a dla mnie wypicie 2l wody na dobę to jak zdobycie Everestu- niemożebne. Poza tym będziemy w tym miesiącu u notariusza, więc zostawię dla córki upoważnienie notarialne do podjęcia decyzji w wielu sprawach mnie dotyczących i tę sprawę też tam ujmę. Potem tylko przetłumaczy się to na niemiecki u tłumacza przysięgłego.
    Buziam;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo trudne, dla niektorych wogole nie do dyskusji.
    Z kolei takich jak ja jest miliony wiec uwazam ze dobrze iz istnieja dla nas wybor - bo cala procedura jest dobrowolna.
    Jakos tak sie zlozylo ze moja rodzina, a teraz swiadkowie, polowki mych dzieci, nie maja z tym problemu myslac podobnie. Poniekad czemu nie skoro wiedza ile tu opieka nad "warzywem" kosztuje :)
    Czasem stan zdrowia takiego czlowieka jest taki ze nie ma szans na wybudzenie albo zaistnieja takie zmiany w mozgu ze to nie robi sensu. Tak naprawde utrzymujac taka osobe komu robimy przysluge? - tylko wlasnemu sumieniu.
    Wiec teraz , majac moj dokument, nie bedzie watpliwosci ani klopotow prawnych.
    Ta mozliwosc i jej dobrowolnosc jest dobrym wyjsciem - ale rozumiem ze nie kazdy chce dla siebie albo byc odpowiedzialnym za decyzje o zyciu kogos innego.
    Elzbieto - bardzo dobrze jest miec swe poglady, zasady, kod zyciowy - i trzymac sie go jesli wiesz ze prawidlowy, ze nikogo nie krzywdzacy, ze czujesz sie z nimi dobrze. Czasem bledem jest isc z trendem, moda a nawet poprawna polityka w imie ze wszyscy tak robia. Najlepiej byc soba.
    Wiec jesli Ci nie odpowiada taki dokument to wcale sie nie zmuszaj i nie martw ze go nie masz. Moze potrzeba sama z czasem przyjdzie a jak nie to sprawy uloza sie ....jakos.
    Mocno Cie pozdrawiam - domyslilam sie ze to Ty, Elzbieta.


    OdpowiedzUsuń
  9. Wiesz co? moze dobrze rozumuje, moze nie ale dla mnie eutanazja a odlaczenie sztucznego podtrzymywania zycia to nie to samo, choc rezultat taki sam.
    Po pierwsze to moje zyczenie a reszta to brak lekow czy innych srodkow ale nie ze ktos mi daje zastrzyk usmiercajacy.
    Tutaj istnieje jeszcze inna odmiana odmowy leczenia : nazywa sie "do not resuscitate" i mozesz taka forme tez wypelnic a takze miec zaznaczone w roznych dokumentach medycznych a szczegolnie odnosi sie do sluzb pierwszej pomocy - bo sa ludzie z udarem mozgu lub atakiem serca i wcale nie chca byc "odratowani" z obawy czym/kim beda po odratowaniu.
    Tak, to moze troche za daleko posuniete ale ich wola, nie bede ich powstrzymywac. Poniekad troche rozumiem bo bardzo czesto udar mozgu robi ludzi warzywami.
    Osobiscie jestem zadowolona z mozliwosci wiec zaktualizowalam i ulzylo mi ze jestem 'Na biezaco".
    Mysle ze to rozsadne.
    Oby ci sie wizyta z notariuszem udala, oby poszlo dobrze i przynioslo spokoj.

    OdpowiedzUsuń
  10. Musze sie dowiedziec, jak to jest u nas, ale zdaje sie, ze w Polsce taki dokument nie ma zadnej mocy prawnej. A szkoda, bo tez nie chcialbym byc ciezarem dla rodziny.

    OdpowiedzUsuń
  11. Rzeczywiscie szkoda - powinno byc ludziom dostepne.
    W USA, oprocz tego specyficznego dokumentu mozna zrobic u adwokata WILL i w niej okreslic zakres i sposoby leczenia lub nieleczenia. Utarlo sie u nas ze ta WILL a Testament sa roznymi rzeczami - Testament zarzadza majatkiem i jego rozdzialem a WILL jest czyms zarzadzajacym choroba, smiercia, pogrzebem. One sa przygotowane i zlegalizowane przez adwokatow. Poza tym mozna swe zyczenia umiescic w testamencie tez, tak ze istnieje kilka sposobow na okreslenie swych zyczen w tej materii.
    Moj jest najtanszym i dlatego go wybralam.

    OdpowiedzUsuń