26 stycznia 2020

NAJLEPIEJ TRZYMAC GEBE ZAMKNIETA NA KLODKE !

     Dosc scisle trzymam sie tej zasady ale czasem nie udaje mi sie i niejednokrotnie wpedza w klopoty.
 Tym razem nie bylo inaczej - z prostej rzeczy, na wskutek mej przechwalki, zrobil sie wiekszy i kosztowniejszy projekt niz musialby byc.
 Ale ze skoro komus sprawi duzo radosci, pozostawi wspomnienia - dostosuje sie.
 Zanim opisze jak sie wkopalam w kabale, pokaze Wam zdjecia ze spaceru corki i ziecia nad oceanem.
 O tyle dla mnie wazne ze gdybym to ja byla na miejscu Johna to dostalabym ataku serca - a on zadowolony i dumny i jakby zaden potwor mu nie siedzial przy ramieniu i nawet wyglupial sie robiac rozne miny - ale zamieszczam tylko dwa zdjecia. 
Tak - mam ptasia fobie i nawet koliberki mnie przerazaja.






Wracajac do glownego tematu :
w tylnym ogrodzie mam jaszczurke, zrobiona z ceramiki. Gdy wiele lat temu kupilam byla pomalowana, swiezo wygladajaca i ciagle "mieszkala " gdzie indziej - to na stoliku, to na duzym kamieniu wkomponowanym w grzadke, to wisiala na plocie, ostatnio na scianie domu by okap ochranial ja od deszczow ktore rozmywaly jej kolory i wzory. Ale i tak czas i deszcze, slonce powodowaly ze robila sie coraz mniej kolorowa i ladna.
 Pare dni temu, gdy rozmawialam ze synem to na pytanie co bede w tym dniu robic ? - odpowiedzialam ze nie majac nic innego do roboty chyba pomaluje jaszczura co nawet jest rozsadnym pomyslem zrobic to teraz zanim zacznie sie wiosna i duze prace ogrodkowe - jaszczur bedzie gotowy i odswiezony.
 I ze szkoda iz nie mam mlodszego wnuka pod reka bo on by mi jaszczura pieknie pomalowal i cieszylby sie z tej okazji.
 Tu wspomne ze chlopy w mej rodzinie maja rzeczywisty talent do rysowania i malowania. Starszy wnuk juz dawno temu przestal sie pasjonowac tym zajeciem ale mlodszy, obecnie 12letni, chetnie rysuje i maluje i robi to bardzo dobrze. Jako ze nie rozsyla swych prac do zadnych galerii, haha, przysyla do nas i do corki tak ze oba domy, moj i jej, maja sciany pelne jego dziel. 
     Wiec, syn, slyszac to, mowi :
prosze Cie Mamo, nie bierz sie za to tylko przyslij tutaj (do Bostonu) tego jaszczura (nalezaloby mu dac jakies imie ale tego nie zlece wnukowi bo sie boje jako ze swego psa nazwal Donat, czyli po polski byloby Paczek) z poleceniem by go pomalowal D - bedzie niezmiernie dumny i zadowolony plus Ty bedziesz miala fajna pamiatke od niego a on cale zycie cos do wspominania.
 Wiec sie zgodzilam.
 Czyli zamiast zwyczajnie pojsc do HobbyLobby, kupic ze dwa-trzy kolory i pedzel albo dwa, lakier i pomalowac to musialam jaszczura wyszorowac, przygotowac pudelko po butach, jutro go okrece babelkami i papierami i pojde do punktu UPS by wyslac. 
Ta czesc projektu nie przeraza mnie - jedyne czego sie boje to zeby wnuk nie pomalowal jaszczura na dziki sposob , np neonowymi kolorami i w jakies esy-floresy, co mozliwe. 
Ja chce go miec naturalnym, jakie istnieja w naturze i tak bym pomalowala.
 Tymczasem, skoro projekt zlecam wnukowi to nie czuje sie w pozycji dyktowania co i jak i ile.
 Wiec tej strony pomyslu troche sie obawiam.
Mysle ze moimi zyczeniami podziele sie ze synem, moze nawet posle zdjecie naturalnej jaszczurki by sie na nim wzorowal a syn dopilnowal by wnuka fantazja za daleko nie poniosla.
 Szkoda ze nie mam zdjecia gdy byl nowy i swiezy.
      Widzicie jak to z prostego , malego projektu wyszedl duzy i kosztowniejszy?
Jak to nie trzymanie geby na klodke wpedza w klopot?
 Bo oprocz oplacenia wysylki musze poslac forse na farby, pedzle i to na wyrost bo tu gdzie ja bym uzyla dwoch kolorow to wnuk bedzie chcial pieciu albo wiecej, forse na odeslanie i cos na "lody" za fatyge. 
Nie, nie bede zalowac tylko wymieniam dodatkowe koszty by zobrazowac to rozrosniecie sie projektu. 
  
Oto zdjecia jaszczura wiszacego i brudnego, po umyciu i w pudelku a kiedys, kiedys , gdy otrzymam pomalowanego i odswiezonego, zamieszcze nastepne. 







10 komentarzy:

  1. Dobrze, że to nie waran z Komodo, bo byś wtedy straciła majątek na farbę i transport;))) Nie mniej porozmawiaj z synem, żeby Młody nie zrobił z niej jaszczurki w szkocką kratkę lub nie pomalował w kwiatki lub w gwiazdki;))). Tak mi się skojarzyło, że gdyby była zrobiona z metalu a nie z ceramiki, to byłaby świetną i bardzo ładną kołatką do drzwi.
    A ten pelikan to jakiś bardzo oswojony ptaszor, skoro się nie bał siedzieć tuż obok J. Wyglądają obaj jakby byli bardzo zaprzyjaźnieni. A ten kolor oceanu za nimi - przecudowny!!!!!!
    Serdeczności;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czesc, Anabell - jak sie masz?
    Taki mam plan - nakierowac syna by nakierowal wnuka na wlasciwe tory - by jaszczur wygladal naturalnie a nie surrealistycznie. Posle im zdjecie ktore by pokazywalo o co mi chodzi.
    Do wpisu dolozylam jeszcze jedno zdjecie pelikana, tym razem z otwarta paszcza.
    Rano corka wiecej mi o tym opowiadala mowiac ze ten pelikan siedzial i siedzial na barierce jakby mu placono za pozowanie, ludzie zrobili kolejke by miec z nim zdjecie.
    U nich, zreszta kazdym podobnym miejscu, czy to O. Spokojny czy Atlantyk, ptactwo jest bardzo oswojone bo wie ze czlowiek = pokarm. Pelikany, mewy, czaple laza po deptakach, parkingach gdzie to przychodza do okien samochodu zebrajac o jedzenie, wszedzie gdzie widza wedkarzy. Od nich to otrzymuja prawdziwa uczte bo kazda drobna rybka jest ich, i sama niemal im wlazi do dziobow, bez osobistego meczenia sie i polawiania. Nauczyly sie wiec trzymac blisko ludzi bo im wygodnie. moje chipmunki robia podobnie - niby dzikie i wolne ale wiedza gdzie miski z jedzeniem.
    Ja sama doznalam raz ataku serca gdy do nadoceanicznej kawiarni, na powietrzu, gdzie to sobie spokojnie jadlam, nadlecial POTWOR i usiadl na srodku stolu!!!! A byla to tylko ogromna mewa.
    O tak - piekny ich ocean a jesli sie tam jest w realu, wsrod palm, trzcin, lub klombow, fonntan to jeszcze lepiej wyglada.
    Przy koncu deptaka jest nawet miejsce do tanca - w ciagu dnia gdy sie nic nie dzieje gra radio (muzyka kubansko-bahamowo- jamajkowa) ale wciaz sie schodza jacys muzycy , chocby tylko jednoosobowy zespol - i graja co chca a ludzie zaraz tancza i robi sie piekny, egzotyczny pokaz. Tanczy kazdy, od dzieci do starych, od tych w bikini do jeansow, tanczy jak chce i widac ze zadowolony. Nieraz sie przygladalam tej spontanicznosci, radosci z muzyki i tanca i ogolnie dobrego zycia.
    Dobrze jest tak isc deptakiem, nagle napotkac tance, potanczyc i pojsc w dalsza droge.
    Moi nie mieszkaja nad samym oceanem gdzie to domy strasznie drogie, do plazy i wody maja 20 min jazdy co wcale niezle - bo przeciez pracuja i czesciej jak raz w tygodniu nie maja czasu korzystac z widokow.
    Ale masz racje - kolor cudny i popularny u nich w urzadzaniu domow, zwlaszcza pokoi slonecznych.
    Mocno pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Serpentyno, Ty sie boisz ptakow , a ja sie boje takich jaszczurow!
    Ten Twoj wyglada jak zywy, o rany , az mnie ciarki przeszly.
    W zyciu bym takiego stwora nie postawila w ogrodzie – za to u mnie stoi bocian.
    To mamy akurat na odwrot.
    Projekt z malowaniem rzeczywiscie kosztowny i nie wiadomo jak sie skonczy,
    ale w najgorszym wypadku wystawisz go znow na slonce i slote i poczekasz, az splowieje...
    A potem bedziesz mogla pomalowac po swojemu, hi hi.

    Jak czytam o takim stylu zycia ...to za mnie sciska w dolku, ach tylko pomarzyc!
    Slonce, piekna plaza, cudowny ocean , tance i muzyka latino – jezdzilabym tam w kazdy wikend!
    Coz to jest 20 min – po prostu nic! Cudowne miejsce.
    Przypomialo mi sie, jak mama mi opowiadala, ze jak oni byli z tata mlodzi i mieszkali wtedy w Sopocie blisko plazy,
    to w Grand Hotelu odbywaly sie codziennie tzw. Fajfy ( od 5 o’clock).
    Od 17.00 – do 19.00 chyba, odbywaly sie codziennie potancowki przy muzyce na zywo , oranzadzie i krakersach. Oni biegali na nie codziennie po pracy wraz z grupa przyjaciol , albo sami ( wtedy wiekszosc konczyla prace o 15-tej) i wirowali w takt rock & rolla i twista. To bylo w latach 50-60-tych, pozniej nadeszlo dziecko, praca, i lata 70-te i wszystko zaczelo sie zmieniac... O fajfach juz malo kto pamieta.
    Pozdrawiam cie serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziekuje Kitty ze mi o tych fajfach przypomnialas - bo pamietam je z mlodosci. Mieszkalam w Tarnowie, daleko od morza ale mielismy i obowiazkowo uczestniczylam. Teraz mysle o tym jak o zyciu innego czlowieka bo takie odlegle ze az wydaje sie nieprawdziwe....Eeeech....
    Tak Floryda zyje, Kalifornia tez. Zwlaszcza Floryda to miejsce slonca, oceanu i uzywania zycia. Tam to nawet emeryci sie nie nudza bo wciaz tylko party, spotkania coctailowe, plywanie lodziami poo oceanie albo tance wokol basenu bo tam to co drugi dom takowy posiada.
    Sam fakt ze codziennie cieplo, slonecznie i zielono, woda turkusowa jakos pcha do tanca, rozrywki i dobrego nastroju. Wiesz napewno ze tak jest - ludzie tropikalnych rejonow charakteryzuja sie takim nastawieniem a tych polnocnych, z dlugimi zimami, ponurymi dniami chodza naburmuszeni i smutni.
    Czesto tam jezdze a i tak nie wszystko poznalam, tych rodzajow rozrywek jakie Floryda oferuje.
    Corka i ziec tak robia - w weekendy, zazwyczaj w niedziele, jada na sniadanio-lunch na plaze, tam pospaceruja, poogladaja i wracaja.
    Tam praca mnostwa ludzi polega na wodzie i lodziach, czyli pracuja na plazach, wyobraz sobie.
    Mieszkancy tych ogromnie wysokich hoteli przy plazy ida sie kapac i opalac a kelnerzy roznosza drinki, pozniej zbieraja od kazdego zamowienia na lunch ktory przynosza i rozdaja - czyli nikt nie musi nawet tylka ruszyc i isc do srodka by zjesc. Pisze o tym bo raz przez pomylke przyniesli mnie, osobie przygodnej, nie gosciowi hotelu. Gdy objasnialam ze to pomylka to zrobilo im sie glupio odbierac mi to co mialam prawie w rece wiec powiedzieli ze jest ok, zebym sobie zatrzymala, hihi. Wbijaja parasolke gdzie sobie zyczysz, wyrownuja piasek, nosza za Toba lezak i lodowki bys sie nie meczyla itd. Oczywiscie trzeba dawac napiwki. Ja sie nie plazuje i swe rzeczy sama nosze no ale ja jestem ubogi szaraczek......
    Tak czy siak Kitty to jak sie ma pieniadze to tam sie zyje niezmiernie wygodnie i w wiecznej dobrej pogodzie.
    Od dziecka mam ptasia fobie i widze ze corka po mnie odziedziczyla. Ale jaszczurek czy wezy tez nie lubie i tego mojego dotykam tylko dlatego ze ceramiczny.
    Podobnie sobie pomyslam - ze jesli nie spasuje mi malowanie wnuka to zmyje i zrobie nowe.
    Mocno Cie pozdrawiam Kitty i zycze slonecznej pogody.

    OdpowiedzUsuń
  5. Trzeba wnusia podpuscic - i zalozyc sie, ze na pewno nie wie, jak wyglada prawdziwa jaszczurka, a nawet jesli wie, to na pewno nie potrafi jej poimalowac tak, zeby wygladala jak zywa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aby uniknac niespodzienek a takze w ogolnym rozliczeniu musiec samej pomalowac postanowilam przeslac zdjecie prawdziwego jaszczura o naturalnych, spokojnych kolorach i wzorach i z upomnieniem ze tylko takiego chce.
      Troche to wiazanie rak i wyobrazni artysty no ale jesli place to zadam co nie ?
      Ja , tak jak Ty, tez uwazam ze wieksza sztuka jest pomalowac by wygladalo jak zywe niz kierujac sie wyobraznia.

      Usuń
  6. Co prawda do oceanu mam daleko, ale za to do morza Bałtyckiego 10 minut spacerem, więc też mam podobne zdjęcia z mewą. To nie to samo co pelikan ale ptak to jednak ptak.
    Jarek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, te nadbrzezne ptaki bardzo szybko pojely ze od ludzi, wedkarzy, moga otrzymywac latwe posilki wiec sie z nami koleguja, przymilaja, mizdrza i podlizuja a nawet pozuja do zdjec - swietnie ze masz tak blisko do morza, ze urzadzasz sobie mile spacery i oddychasz zdrowym powietrzem.

      Usuń
  7. Te ptaszury "florydzkie" sa naprawde przyzwyczajone do ludzi, i prawie z rak jedza. A jak nie, to cos zawsze z wody wyciagna. Nie jestesmy dla nich zagrozniem, i one to po prostu wykorzystuja.

    Jaszczur przepieknej urody, a Twoj wnuk nada mu charakterk bo przeciez o to chodzi hihihi,
    synek Cie wykorzystal i zmusil do dotakowych zajec zwiazanych z oczyszczeniem i wysylka potworka jaszczurka.
    Brawa dla Synka i serdecznie pozdrowienia dla niego, moze jeszcze mnie pamieta:)))

    I oczywiscie czekam na przeobrazenie bladego jaszczura w kolorowego jaszczura, buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  8. Napewno Cie pamieta, w dodatku mile. Ja rowniez dobrze wspominam ta wizyte - dziekuje.
    Wedlug mnie to zbyt duzo calego zamieszania z ta jaszczurka , no ale skoro ma wnukowi zrobic przyjemnosc to niech mu bedzie. Powiedzial ze to bedzie prezentem urodzinowym dla mnie - co to za prezent skoro musze caly projekt oplacac?

    OdpowiedzUsuń