26 maja 2019

JAK TO MNIE OBRUGANO :)

     Tyle ze sie nie przejmuje, moga mnie obrugiwac a ja bede swoje........
     A bylo tak :
czytalam w internecie artykul o prawdopodobnie najstarszych w USA drzewach, mozna go znalesc TUTAJ  - uprzedzam ze w jezyku angielskim a zawiadamial ze w Polnocnej Karolinie odkryto drzewa ktore maja 2,6 tysiecy lat, natomiast nadal trwaja badania nad kalifornijskim drzewem ktore moze byc 5 tys lat stare - i zaraz po tym wlazlam do wanny na poranne jacuzzowanie sie. Leze, woda mnie masuje i zaczelo mi sie rozmyslac / filozofowac na rozne tematy zycia.
Punktem wyjsciowym traktu mych rozmyslan byl imponujacy wiek tych drzew a zawiodl mnie swa kreta droga do wniosku jak to duzo roznego musialy w swym zyciu widziec i pewnie wiekszosc z tego nic dobrego......
     Gdy tak bylam w srodku tych rozmyslan i wodnego masazu oczywiscie cos musialo mi przerwac - telefon syna jadacego do pracy. Nie tylko jedyny czas dnia gdy moze dzwonic i gadac ale tez pomaga mu to urozmaicic dluga trase - gdy trafik nadzwyczaj gesty albo z postojami dojazd moze miec prawie dwie godziny. Z tego powodu czesto jedzie duzo wczesniej niz musi by zdazyc przed najgorszym. W dodatku wtedy moze konczyc wczesniej co tez korzystne. 
Wiec dzwoni i po wymianie wzajemnych nowosci pyta co ciekawego. Czesto mam do przekazania ciekawostki wylapane z tego co czytam, ze scenek ktore sie wokol mnie dzieja, z moich obserwacji. Tak sie stalo ze zawsze duza czesc pozniej przekazuje synom a oni lubia me historie i nawet zdarzylo sie kilka razy ze mogli je uzyc w szkole.
 Nie opowiadam osobiscie bo rzadko sie spotykamy a gdy rozmawiamy telefonicznie to nigdy nie ma wystarczajaco dlugiego czasu. 
      Tym razem okazalo sie ze nawet dobrze iz moje rozmyslania i wnioski  wczesniej przekazalam synowi bo on je ocenil jako okropne, deprymujace, niemile i przykre - chociaz nie przeczyl ze prawdziwe - i zabronil  przekazywac je wnukom !
A chodzilo o to - i nawet nie wiem jak doszlam do tego poczynajac od tych wiekowych drzew - ze wielka niescisloscia a nawet nieprawda jest mowic o noworodku czy malym dziecku ze dopiero rozpoczyna zycie!!!!!
 Bo niestety ale faktem jest ze ono nigdy nie bedzie takie dlugie jak w momencie urodzenia, ze kazdy przezyty dzien, nawet minuta , skraca je. Jednym slowem gdy tylko sie urodzisz to juz coraz mniej , coraz blizej.....
 Wiec o to zostalam obrugana choc, jak wspomnialam niby racje mi przyznal.
 Musialam przysiac ze tych rozmyslan chlopcom nie przekaze, ze jesli sami do tego dojda bo ewentualnie kazdy z nas kiedys sobie to uzmyslawia, to ich sprawa ale nie chce by wyszlo ode mnie, on chce by mnie pamietali jako bardziej pogodna osobe.
      Moj syn zna me usposobienie, troski i bole,  wie o czym lubie wiedziec i czytac, od malego slucha mych opowiadan i nieraz dyskutujemy na ich temat. Duzo go to nauczylo a przynajmniej zrobilo wrazliwym i uwaznym - jednak tym razem uznal ze narobiloby wiecej szkody niz korzysci. 
I dodal ze on dobrze widzi dlaczego jestem samotnikiem,  najlepiej czuje sie sama ze soba, ze wciaz jestem w kolizji z ogolnymi opiniami i przekonaniami, nieugieta w swych zasadach, dlaczego wciaz mowie ze dla mnie to tylko mala, bezludna wyspa z wszelkimi wspolczesnymi udogodnieniami. 
Moze byc ta : 
   
  
      

  

   

12 komentarzy:

  1. Mam podobnie, ale na moja wyspe zabralabym zwierzaki, bo jakos bez nich nie moge sobie wyobrazic zycia. Bez ludzi owszem.
    Czasem tez mysle, ze wlasciwie to juz dosyc sie nazylam, moglabym odejsc, poki jeszcze jako takie zdrowie i glowa nie szwankuje. Pozniej to juz tylko choroby, slabniecie i/albo glupienie. Coraz wiecej bolu, a mniej samodzielnosci. Nie liczylam dni do tylu, kiedy sie urodzilam, teraz coraz bardziej uswiadamiam sobie, ze mam blizej niz dalej. Nie chcialabym trzymac sie desperacko i kurczowo zycia, kiedy zacznie byc dla mnie i otoczenia uciazliwe. Ale czy wystarczy mi odwagi, zeby je przerwac? A moze zostanie mi ten dylemat oszczedzony, wybory do EU wygraly sily, ktore w krotkim czasie doprowadza do zupelnego upadku Europy i rzezi jej mieszkancow.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dosc czesto od ludzi starszego pokolenia slysze podobne opinie - ze juz dosc tego, ze tym razem naprawde swiat idzie ku gorszemu, ze ciezko i bolesnie patrzec na zanikanie pewnych wartosci i kodow zyciowych. Wydaje mie sie ze ta strona zycia w wielkiej mierze nadaje tonu naszego obecnego spojrzenia na swiat - bo co z tego ze istnieje wielce postepowa technologia skoro ludzie sa sobie wzajemnie obcy i nieprzyjazni? I nie mowie o osobistych przyjazniach tylko tych na duza skale, plus zanikaja wszelkie dawne formy wspolistnienia. Bo ze czlowiek sie starzeje i kiedys umrze to jasne i godzimy sie z tym.
      My u nas tez mamy troche wielkich liberalow w rzadzie i nie podoba mi sie to, ich poglady i przyszlosc jaka chcieliby stworzyc. Mam nadzieje ze wybory troche ich przerzedza.

      Usuń
  2. A ja bym na moja wyspe nikogo nie musiala brac:) wychowalam sie jako jedynaczka i moimi najlepszymi przyjaciolmi cale dziecinstwo byly ksiazki. Mialam jedna przyjaciolke od serca ale generalnie bylam odludkiem . I nigdy sie sama ze soba nie nudze , rozumiem cie Serpentyno :) To odplywanie we wlasnych myslach znam bardzo dobrze .... Moja Wyspa jednakowoz musialaby byc co najmniej rozmiaru Wielkiej Brytanii ewentualnie Australli , bo na zamknietych przestrzeniach dopada mnie klaustrofobia - potrzebuje horyzontu ... Milego dnia ! 🤗

    OdpowiedzUsuń
  3. O tej na zdjeciu tez pomyslalam ze troche mala ale pamietaj Kitty ze im wieksza tym drozsza :( a w loterie jakos nie wygrywam. Tak duzej wyspy jak piszesz nie potrzebowalabym bo raz ze nie moglabym kontrolowac co sie wokol mnie dzieje a takze nie bylaby "przytulna". Wspominajac Australie - ucichla marigold, zastanawiam sie co sie z nia stalo , czy jest ok?
    Podobnie jak Ty zyje czytaniem wiec nigdy sie nie nudze a obecnosc ludzi dookola szybko mnie meczy.
    Teraz gdy nawet Lokatora nie ma w domu, bywaja dni ze oprocz sprzedawcy w sklepie nie mam okazji ani potrzeby do nikogo geby otworzyc, no moze tylko do chipmunkow - i chociaz na dluzszy czas moze byloby uciazliwe to na takie krotsze okresy wcale mi nie dokucza.
    Wiem ze masa ludzi potrzebuje w swym zyciu chwil samotnosci, ze kazdemu potrzebne takie sam na sam.
    W rodzinnym, panienskim domu bylo tak ze nigdy pusto wiec zawsze czulam w sobie chec i marzenie by kiedys miec okazje do samotnosci. Doszlo do tego gdy bylam bardzo dorosla, gdy me dzieci odeszly z domu czyli mialam 42 lata - i bardzo kocham i cenie okazje do bycia samej. A wczesniej czesto szlam na samotne spacery, nawet do kina lubialam pojsc sama.
    Dzis ostatni dzien naszego swiatecznego weekendu i kompletnego leniuchowania.
    Dobrego dnia dla Ciebie tez.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz ze jest niewiele osob , ktorych obecnosc mnie nie nuzy? Przede wszystkim Moj osobisty , mozemy przebywac w tym samym pokoju i kazde robi co innego, jestesmy razem ale tez jakby niezaleznie. Inne osoby juz sa " cialem obcym" - fajnie jest na krotki czas , ale po kilku godzinach chcialabym sie odseparowac. Uwielbiam gosci, ale najlepiej takich dochodzacych - warunki jednak sa takie ze goscie jak zjezdzaja to min na tydzien . Z roku na rok coraz ciezej znosze obecnosc " obcych" na okraglo od rana do wieczora chocby to byle mile i bliskie osoby. zaczyna mnie to przerazac ... :) pozdrawiam Serpentyno

      Usuń
  4. Mam tak samo tyle ze zawsze tak bylo i mysle ze wynioslam z czasow mlodosci gdy to mieszkalam z rodzicami i bratem w dwoch pokojach, bez momentu prywatnosci.
    My mamy duzy dom wiec jak u Ciebie jestesmy pod jednym dachem ale z mozliwoscia prywatnosci. I czesto tak jest ze jedno w jednej czesci domu, drugie w drugiej. My w salonie jestesmy razem gdy ogladamy filmy, kiedy indziej kazde w innym pomieszczeniu , ja najczesciej w sunroom , mojej czytelni. Lokator jest gadula, ja nie, a takze czyjes gadanie dla samego faktu bardzo mnie meczy wiec to jest dodatkowym czynnikiem by przebywac w innym pomieszczeniu. Mamy rozne upodobania i godziny snu wiec tez pomaga w tym ze niby razem a osobno. Mam 7 pokoi + garaz + ogrod wiec doslownie nieraz gdy jest potrzeba to sie wzajemnie szukamy. Naszymi goscmi sa jedynie dzieci i wnuki, innych, takich obcych, nie miewamy. Pomocne bo jestesmy rodzina i zzyci a takze znamy swe upodobania i potrzeby, wizyty zawsze przebiegaja wspaniale i ciesza mnie te wspolne dni ale gdy odjezdzaja, z reguly po tygodniu, to wcale nie placze.
    Mnie nie przeraza, mnie samotne momenty czy dnie sa potrzebne, przeraziloby mnie gdybym ich nie mogla miec.
    Zasylam moc serdecznosci Kitty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serpentyno - mnie przeraza tylko obecnosc innych , szczegolnie dluzsza :) moja wlasna obecnosc ze soba tylko bardzo cenie i nie moge bez niej zyc:)

      Usuń
    2. Hihi - mam podobnie, tylko sama ze soba moge wytrzymac :)

      Usuń
  5. Już dawno doszłam do wniosku, że człowiek jest de facto bardzo samotnym stworzeniem. Każdy największy ból czy to fizyczny czy psychiczny musimy znieść sami, nic ani nikt nam w tym nie pomoże, niczyja obecność tego nie ukoi. A tak naprawdę lubię być sama ze sobą, co dziwi nieco tych co znali mnie gdy byłam nastolatką. My, przy tych swoich 2 pokojach siedzimy większość doby oddzielnie, co nawet nieco doskwiera memu mężowi, a mnie jest z tym dobrze. Ja mam swoje zajęcia, on swoje, razem to robimy zakupy, jedziemy gdzieś z dziećmi ewentualnie coś załatwić w city. No i jeszcze obiady jadamy razem, ale śniadania i kolacje-oddzielnie.
    No niestety to sama prawda, że od chwili pierwszego samodzielnego oddechu dążymy nieuchronnie do śmierci. Może to smutne, ale prawdziwe.
    Serdeczności;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Samotne chwile dzialaja kojaco i nawet oczyszczajaco - z tego wszystkiego co sie do nas przyczepilo w ciagu dnia.
      Ale znam osoby ktore potrzebuja ciaglego towarzystwa i chociaz nie rozumiem tego to nawet nie staram sie, ich sprawa - ja bez nich nie moglabym funkcjonowac. Dowod : po tygodniu wizyty gosci patrze by odjechali.
      A kiedys, nie majac wyboru, pracowalam w przedszkolu, wyobraz sobie. Jak sie stalo ze nie zwariowalam to nie wiem, pewnie mlodosc dala mi sily do przetrzymania.

      Usuń
  6. Moze i rzeczywiscie maludy maja czas, zeby dojsc do tych samych wnioskow. Pamietam, jak sie czulem, gdy jako maly chlopiec zrozumialem, ze ja tez kiedys umre. Nie bylo to mile uczucie, ale za to mialem czas by sie z tym pogodzic.
    A wyspa zdecydowanie za mala. Gdzie tam mozna jezdzic na rowerze? Albo chodzic na dlugie spacery? No i nawet zadnej kei nie ma - do czego ma przybic moja fregata?

    OdpowiedzUsuń
  7. Troche mala a i tak nie stac mnie na nia bo jakos nie daje rady wygrac loterii. Z kolei podoba mi sie ze niezbyt daleko od ladu i cywilizacji bo zdaje sobie sprawe ze mozna zyc w izolacji ale nie obeszlo by sie od pewnych kontaktow.
    A takze fakt iz na jeziorze co bezpieczniejsze niz gdyby byla na oceanie.
    Przystan dla Twej fregaty musialabym wybudowac :)
    Ale co wynika z opisanej rozmowy? - ze nawet syn widzi iz momentami nic ino trzymac mnie na bezludnej wyspie.......

    OdpowiedzUsuń