20 maja 2019

TOP SECRET

     Lokator wyjechal trzy tygodnie temu do Kentucky. Jego firma, dla ktorej bedac emerytem pracuje na pol etatu, otrzymala ogromny kontrakt od Armi a miejce pracy, baza wojskowa, miesci sie w Kentucky (bliziutko miejsca gdzie odbywaja sie slynne Kentucky Derby i tak sie zlozylo ze akurat sie odbywaly ale nie poszedl ). Planuja ze projekt potrwa rok a on bedzie mogl odwiedzac dom raz w miesiacu - i za tydzien wpadnie z pierwsza wizyta. Potrzeby i rozmiar projektu zdecydowal ze zmieniono jego status na pelnoetatowy.
     Armia bardzo dobrze traktuje takich jak on, ludzi dla nich pracujacych, nie tylko dobrym wynagrodzeniem ale tworzac wygodne warunki zycia i bycia przez rok poza domem. 
Trwalo zanim Lokator sie zadomowil, urzadzil w otrzymanym sluzbowym mieszkaniu, poznal miasto i miejsca na posilki, pralnie, zakupy i inne ale to ma za soba i teraz moze sie skupic na samej pracy.
      Pracuje dla Armii a w dodatku miejscu ktore jest niebezpieczne i osloniete tajnoscia bo jest skladem i miejscem niszczenia broni biologiczno-chemicznej, w imie dotrzymania umowy miedzynarodowej. 
Istnieje duzo metod niszczenia a w tym miejscu specjalizuja sie w niszczeniu, neutralizacji sposobami chemicznymi. 
Wyobrazam sobie ze aby zabic cos niezwykle groznego uzywa sie jeszcze gorszych srodkow.
Procesem kieruja komputery, "reczna" czesc wykonuja roboty, zywy czlowiek ma z tym jak najmniej osobistej stycznosci wiec to mowi ze miejsce niebezpieczne a proces, metody, technologia objete wysoka tajemnica.



Jesli niemal kazda praca, stanowisko domaga sie by kandydat byl sprawdzony to chyba wyobrazacie sobie jak do tej dokladnie, gleboko i wstecznie sprawdzano Lokatora. 
Zaczelo sie od momentu gdy wytypowano go jako kandydata do tej pracy i decydowalo czy ja otrzyma. 
Nie wyobrazacie sobie ile przeroznych ankiet i dokumentow otrzymal do wypelnienia, na szczescie wszysciutko odbywalo sie komputerowo, scany i kopie dokumentow mogl podlaczyc tez. 
Natura pewnych pytan byla taka ze juz zdradzala z czym moze miec do czynienia wiec do czesci tych ankiet musial miec pozwolenie wgladu , pierwsze, najprostsze wtajemniczenie i podpisany dokument zachowania dyskrecji.
 W swoim CV, scan ktorego wyslal, mial od zawsze informacje o wyksztalceniu ktore zdobywal w Polsce a bylo to ok 55 lat temu. Oprocz innych podal nazwe Technikum ktore ukonczyl a bylo pierwsza uczelnia ktora ksztalcila go w zawodzie elektryka-pomiarowca.  Wczesniejsi pracodawcy nigdy tego faktu nie sprawdzali ale zawsze stalo wpisane w jego historie.
 Trwalo pewnie bite dwa tygodnie z tymi ankietami bo co uporal sie z jedna to nadsylano nastepne.
 W miedzyczasie informowano go ze zaakceptowano, ze przeszedl , ze przechodzi do nastepnego stopnia ich przeswietlen. 
Az jednego dnia otrzymal informacje ze z tego polskiego Technikum otrzymali potwierdzenie jego uczestnictwa i ukonczenia.  
 Zatkalo go bo po pierwsze okazalo sie ze ono nadal istnieje i ksztalci choc nazwa troche zmieniona, po drugie ze ich archiwum tak duze i dobre iz trzymaja dokumentacje tyczaca studentow tak odleglych lat. 
Dziwil sie rowniez temu ze sprawdzano ten fakt, odlegly i zdawaloby sie niezbyt wazny, ze beda jedynie sprawdzac historie edukacji i pracy w USA.


  
Trwalo to, ciagnelo sie ale wreszcie ktoregos dnia otrzymal zawiadomienie ze caly proces skonczony, ze przeswietlenie wykazalo iz jest czysty i prawdomowny i pod tym wzgledem zatwierdzony, i maja jego zgode na dalsze invigilacje. 

     Nadszedl rowniez dzien ze wylecial do Kentucky do tej pracy. 
Tu wspomne ze chociaz caly obiekt i natura aktywnosci jest wlasnoscia i pod kontrola Armi i scisle tajna to zatrudniaja wielu cywilow do przeroznych prac a samo jego istnienie i czym sie zajmuja jest otwarta wiedza i niczego nie zdradzam piszac o tym - to tylko szczegoly sa tajne.
W dodatku nie wiem nic ponad to ze skladnica i "rozbrajalnia" wiec nawet gdybyscie mnie torturowali to niczego wiecej sie nie dowiecie.
     Pierwsze dni pobytu Lokator spedzil w hotelu jako ze mieszkanie dla niego przeznaczone malowano i wykladano wykladzina po poprzednim mieszkancu, pozniej wozono go na zakupy by wyselekcjonowal meble i reszte wyposazenia ale ma to za soba i obecnie w nim mieszka a do pracy ma 10 min jazdy. 
     Zaraz nazajutrz po przylocie zglosil sie do pracy i od tego momentu zaczely sie nowe historie zwiazane z TOP SECRET. 
Z gorliwosci przyjechal pod brame - a brama wjazdowa to stanowisko straznikow - zbyt wczesnie i musial siedziec w samochodzie czekajac na osobe ktora miala sluzyc za jego eskorte. Nie wolno mu bylo opuscic samochodu, fotografowac. Gdy osoba nadjechala to bardzo uwaznie sprawdzono jego dokumenty, samochod tez lacznie z ogladaniem podwozia i silnika - to bedzie robione za kazdym wjazdem i wyjazdem pracownika , chocby 10 razy dziennie - pouczono go jak po terenie jezdzic a wtedy to tylko mogl podazac za samochodem eskorty bez skrecania gdzie indziej, zatrzymywania sie  czy nawet przekraczania szybkosci. Gdy przyszlo do zaparkowania dostal swe miejsce i nakaz ze parkuje sie frontem do przodu, do wyjazdu, nie mozna tylem.
W budynku w ktorym mial pracowac a to taki tymczasowy, sklecony z "elementow" bo pozniej bedzie latwy do usuniecia, dostal swoj kacik z biurkiem i dwoma komputerami, pokazano gdzie sala konferencyjna, kuchnia, toalety  - i zapowiedziano ze dopoki nie przejdzie szkolen i stopniowego nabywania uprawnien nie wolno mu sie nigdzie ale to nigdzie samemu ruszac!!!!
 Jak to nigdzie? zapytal. I zartobliwie dodal : do toalety tez? 
Do toalety tez!!!!! Gdy masz potrzebe pojsc to musisz zglosic swemu eskortownikowi i on z Toba pojdzie i poczeka.
Po terenie nie wolno sobie chodzic wedlug widzi mi sie tylko po wyznaczonych sciezkach i liniach, niczego nie dotykac.
Na jakis czas, moze dwie godziny, odebrano mu osobisty telefon komorkowy i prywatny laptop i cos zwiazanego ze security im robiono, nie wiemy co, pozniej oddano znow szkolac i nakazujac i przykazujac.....   
Takich zarzadzen i przepisow slyszalam mase ale wszystkich nie pamietam a do nich doszly jeszcze takie bardziej wewnetrzne, tyczace komputerow, telefonow, systemow zabezpieczajacych i alarmowych. Od tego pierwszego dnia Lokator chodzil z jednego szkolenia na nastepne, czesc odbywala sie na terenie bazy, czesc w miescie. Po kazdym odbywal  sie test mowiacy czy uczestnik go zdal i dostanie uprawnienia - Lokatorowi szlo dobrze, kazdy zaliczal i powoli, powoli tych szkolen ubywalo a jego uprawnienia i swoboda wzrastala. 
W tym czasie nie wykonywal zadnej pracy bo dopoki nie mial uprawnien to nie wolno mu bylo dotykac, czytac zadnych dokumentow, planow, rysunkow, myszkowac po komputerach. 
Jednak na to nie bylo ani okazji ani czasu, szkolenia wypelnialy cale dni. 
Co ktore przebyl to dostawal certyfikaty a takze ID do noszenia na szyi, wiekszosc ze zdjeciem , niektore z odciskiem palca, niektore bedac zarazem ID i kluczem, uprawniajace go do wczesniej niedostepnych czynnosci i miejsc.
W jednym dniu mowil ze ma juz tyle tego ze czuje sie jak Michael Phelps ze swoimi zlotymi medalami.

Nasza rodzina kocha Micheala, jest on naszym ulubionym sportowcem i fajnym facetem.


 W koncu przyszedl dzien i tydzien ze Lokator mogl sie wprowadzic do apartamentu, zadomowic i urzadzic po swojemu a zbieglo sie z zakonczeniem kursow i niewygod zwiazanych z brakiem swobody, niemoznoscia rozpoczecia konkretnej pracy.
 Majac za soba pokonane wszystkie stopnie wtajemniczania moze wreszcie nie tylko swobodnie pracowac, uzywac sprzetu biurowego - wczesniej gdy chcial uzyc drukarke to musial przejsc przez 4 osoby o tym zawiadomione i uzyskac ich zgode !!!!   


Gdy sie chwalil tym dniem i momentem a ja skomentowalam mowiac ze dobrze iz moze swodobnie sie poruszac i pracowac to powiedzial ze w niczym tak bardzo mu nie ulzylo jak w chodzeniu do toalety!!!!!
-  Serpentyno , nawet nie wiesz jak glupio i krepujaco jest zglaszac komus ze musisz "pojsc", ze potrzebujesz jego eskorty, czekac az skonczy co robi i pojdzie z toba, tam nie czeka na korytarzu tylko wedlug przepisow w srodku pomieszczenia, czesciowo widzac, czesciowo slyszac (i wachajac ) co robisz. Doslownie chodzilem "oszczedniej" niz nakazywala potrzeba bo takie to bylo niewygodne.
 Ja na to :
-  Czyzbys teraz nadrabial i latal co chwile?
-  A zebys wiedziala :)

Oprocz tego dowiedzialam sie ze ludzie sa tam brzydcy i wiesniakowaci, przez co latwo odroznic tych spoza Kentucky, tych co przybyli do pracy, nawet ich akcent jest inny. Ale mili, pomocni i przyjazni. Restauracje maja takie jak my tutaj ale nie daja duzych porcji dan jak u nas tylko OGROMNE, jakby podwojne.
Lokator trafil na moment ze pracowano systemem 4/10, cztery dni po dziesiec godzin, co dawalo pelne trzy dni weekendu, ale teraz, poniewaz maja juz pelna zaloge potrzebnych specjalistow i pracownikow i projekt moze ruszyc do przodu pelna para, zmienili na 5/10, co kazdemu daje nadgodziny a bedzie ich wiecej. 
Ogolnie Lokator jest zadowolony i w nadchodzacy piatek przybedzie z pierwsza wizyta w domu co zarazem oznacza ze ma za soba pierwszy miesiac pracy - 11 przed soba. 
A jak spieprza zamiast zrobic dobrze i beda poprawki to dluzej. 
Ten weekend bedziemy miec dluzszy bo swiateczny - Memorial Day. Serpentyna jak zawsze czci choragiewkami na trawniku, planuje urzadzic smaczneg grilla a moze nawet skoczyc nad jezioro chocby po to by wybadac naocznie sytuacje i warunki do wynajmu lodzi bo za miesiac przyjada wnuki wiec wypada zorganizowac jakies rozrywki na swiezym powietrzu.
 Po zeszlorocznym pobycie ktory to pokazalam na blogu, wnuki nie chca nic i nigdzie tylko u babci i w domu.   


     
  



     

3 komentarze:

  1. O kurcze blade, ale miejsce!!! No, ja bym chyba ogłupiała od takich warunków pracy. Nie dziwię się, że im się opłaca dawać nadgodziny ludziom skoro pracy dużo, a z zatrudnieniem każdej nowej osoby takie super cyrki.Zabrali im laptopy i komórki by "wkleić" do nich "szpiega" i wiedzieć o czym i z kim gadają, co czytają i piszą. A do samochodu zapewne przykleili dyskretnie GPS żeby wiedzieć dokąd jeździ jak nie jedzie do pracy. I czy pojechał ten raz w miesiącu do domu czy może gdzieś na wagary. Masakra, jak dla mnie. Przed laty mogłam dostać dobrą pracę z dobrym wynagrodzeniem w równie dziwnej jak ta Lokatora instytucji. Tyle tylko, że do toalety nie odprowadzali, ale pewnie mieli wmontowane kamerki. I po pierwszej rozmowie zrezygnowałam i.....nie żałowałam.A kusili mnie nawet mieszkaniem. A podczas tej rozmowy dowiedziałam się, że już i tak jestem nieźle "prześwietlona" bo pracowałam w tzw. składnicy paszportowej pewnej centrali handlu zagranicznego.
    To miłego weekendu Wam życzę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Matkobosko! Scisle tajne lamane przez poufne, przed przeczytaniem polknac.
    Chyba tylko te dobre zarobki moglyby mnie zmusic do pracy w takich warunkach, balabym sie baka puscic w domu, bo z pewnoscia jakis kontroler by o tym wiedzial. No ale to jest armia, a nie burdel, i ma prawo swoje tajemnice miec. No ale zeby az tak? Ze sprawdzaniem szkoly w Polsce? Tak jak pisze Anabell, z pewnoscia komorka i laptop sa stale kontrolowane i pewnie beda, kiedy Lokator juz skonczy misje w Kentucky, ktore kojarzy mi sie zawsze z chicken. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń