21 września 2018

POZOSTANE TYLKO ENTUZJASTKA

     Istnieje duza roznica pomiedzy kolekcjonerstwem a hobby.
     Hobby moze oznaczac pospolite nabywanie przedmiotow ktore sie nam podobaja, bez zaglebiania sie w ich historie (czesto one jej nawet nie maja pochodzac prosto ze sklepu), technologie powstania, obrobki itp. Ulubione zajecie to tez hobby, zwlaszcza takie ktore sa poswiecone tworzeniu czegos - malowanie obrazow, plecenie koszykow, wyrob bizuterii i wiele innych. Moje hobby to czytanie, zajecie ktorego ani widac ani slychac, ani nie powiesi sie na scianie, ani nie wlozy do albumu, ani nie sprzeda innemu hobbyscie. Jednak to nie kolekcjonerstwo.
     Niejeden powie ze skoro posiada 20 sztuk czegos podobnego i ma zamiar nabyc jeszcze wiecej to oznacza ze kolekcjonuje - i to jest prawda ale niezupelna i plytka.
     Kolekcjoner "cala geba" czulby sie urazony nazwaniem go hobbysta gdyz on, kolekcjoner, zdobywa obiekty swych marzen naprawde polujac na nie, placac duze sumy by posiasc a przede wszystkim jest znawca tematu, posiada odpowiednie warunki do ich przechowywania czy pokazania, potrafi odroznic orginal od falszerstwa, wciaz swa kolekcje powieksza, przekazuje potomkom.
     Ja nie mam problemu z odroznieniem tych dwoch okreslen, zgadzam sie z nim bo naprawde nie widze jak moglabym na tej samej polce postawic kolekcjonera np. przeroznych kufli na piwo bo one nie sa dzielem sztuki czy zadnym unikatem, ich produkcja jest masowa i latwo je nabyc - a kolekcjonera obrazow Picassa.
     Nigdy nie bylam zagorzala hobbystka/kolekcjonerka czegokolwiek choc przypominam sobie okres gdy naszlo mnie na japonsko-chinskie drobnostki dekorujace dom a inny gdy kolekcjonowalam miniaturowe krysztalowe zwierzatka i ptaki. Na szczescie szybko mi minelo a dzieki temu ze pewnego razu odwiedzilam znajoma ktora miala duuuzo wiecej tych chinskich akcesorii w domu, po prostu z przesada i zrozumialam ze "mniej to wiecej" a takze ze na to musi sie miec przeznaczone miejsce czy regal, nawet pomieszczenie bo inaczej bardzo sie kloci z reszta mieszkania a takze porozrzucane po pomieszczeniu nie daje zamierzonego wrazenia.
     Malo tego - umyslilam sobie ze i kolekcjonerstwo i hobby ma, w moim przekonaniu, swych championow, takich przeze mnie uwazanych za "najszlachetniejszych", najbardziej zrozumialych w swym obledzie czy pasji, dajace wiecej niz tylko gromadzenie  -
hobbysta to szachista *
kolekcjoner to filatelista
     Wszystkich innego rodzaju hobbystow/kolekcjonerow przepraszam - to tylko moja gradacja a glownie oparta na osobistym guscie i tym ze oba zajecia wymagaja naprawde specjalnych zdolnosci, zapalu, wiedzy, ze nie sa mechanicznym zajeciem polegajacym tylko na nabyciu nastepnej sztuki. Niby tak sie dzieje ze znaczkami ale filatelista wie czy warty nabytku, na ile uszkodzony, czy autentyczny, umiec go przechowywac, znac jego historie. Przy okazji znaczki ucza historii jako ze czesto pokazuja glowy panstw, wybitnych ludzi lub bardzo specjalnych wydarzen.
     Skad mi sie wziely takie rozwazania? Stad ze czytam ksiazke o bardzo skomplikowanym oszustwie filatelistycznym i chociaz to kryminal to przewijaja sie w nim nazwiska slawnych filatelistow, historii pewnych znaczkow, zreszta ich poczatek tez, a takze slynnych falszerzy i ich oszustw.
     Z ksiazki dowiedzialam sie iz znaczek, naprawde stary znaczek, trudniej podrobic niz banknoty mimo ze te stare znaczki nie maja zadnych wyszukanych zabezpieczen przed podrobka - ich ochrona jest natura (papier, ink, czasem znak wodny, klej) i wiek - a banknoty bedac wciaz na nowo drukowane i majace wyszukane zabezpieczenia okazuja sie latwiejszymi do podrobki bo....falszerze tez ida z postepem i technologia i daja im rade.
      Najbardziej trudna bariera do przekroczenia w sfalszowaniu starych znaczkow jest ich rzadkosc - istnieja takie ktorych jest na swiecie zaledwie kilka, sa dla falszerzy niedostepne co nie pozwala im znaczka przeanalizowac i wyinzynierowac duplikat. Banknoty sa latwo dostepne, nie ma trudnosci by zdobyc egzemplarz z kazdego zakatka swiata.
     Czytam wiec z zainteresowaniem, lowiac te ciekawe wstawki historyczne, mniej uwagi zwracajac na to "kto zabil?"
     Calosc uprzytomnila mi ze tak naprawde swiat filatelistyczny podobal mi sie juz od dziecka. Byl krotki okres w mym zyciu gdy to bylam wen troche wciagnieta - gdy starszy brat tez zapalal checia zostania filatelista i zapisal sie do mlodziezowego kolka filatelistycznego a byl on czescia "doroslego" klubu. Kilka razy towarzyszylam mu w spotkaniach wiec napatrzylam sie na ciekawe kolekcje, widzialam piekne znaczki, nasluchalam sie ciekawych szczegolow i historyjek a takze widzialam ile pasji i milosci filatelisci posiadaja. Niestety brat bardzo szybko zrezygnowal z przynaleznosci wiec ma przygoda znaczkowa tez sie skonczyla. Co charakterystyczne a wspomniane jest w ksiazce i zgadza sie z moimi obserwacjami wyniesionymi z kolka filatelistycznego to fakt iz filatelistami/czlonkami sa w wiekszosci mezczyzni.
     To wszystko nie znaczy ze zostaje filatelistka - nie - jedyne co zrobie to przy najblizszej wizycie w bibliotece wyszukam ksiazki zwiazane z tematem - o historii znaczkow, o znaczkowych oszustwach - mysle ze okaza sie ciekawa lektura.

* chwale sie ze moje oba wnuki, 13to i 10cio latek, umieja grac w szachy a takze gdy do mnie za 2 tyg przyjada, planuja grac w nie z dziadkiem, utworzyc wspolne internetowe granie w nie na odleglosc gdy juz odjada. Zapowiadaja ze beda dziadka "ogrywac" a dziadek, wystraszony, zwlaszcza ze wyszedl z wprawy, cwiczy szachy grajac z komputerem:)   
           

8 komentarzy:

  1. Czlowiek zbieral jakies tam rzeczy przez cale zycie, najczesciej to, co bylo akurat w modzie, a to naklejki zapalczane, a to historyjki z gum do zucia, a to fotosy aktorow. Teraz dzieciaki zbieraja jakies karty z pilkarzami czy inne pluszaki z Biedronki.
    Kiedy mielismy jamnika, naszlo mnie na zbieranie jamnikow, nawet je pokazywalam na blogu, ale nie moge znalezc. Po jego smierci gleboko je pochowalam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaa, zapomnialam napisac, ze moje mama zbierala wszystkie polskie serie znaczkow od 1966 roku. Teraz zaprzestala. Ciekawe, ile moga byc warte.

      Usuń
  2. Jak wspomnialam w poscie nie mialam manii zbierania czegos - i dobrze. Gdy przenioslam sie do USA a me blizniaki mialy wowczas po 12 lat i wkroczyly w zupelnie inny swiat i obyczaje to troche obawialam sie by nie zarazily sie jakims zbieractwem tego co nastolatki zbieraja bo juz wtedy widzialam to jako zagracanie domu i pozniejszym wyrzuceniem na smietnik - na szczescie nie mieli takich zachcianek. Jednak widzialam co inne dzieciaki kolekcjonuja i nieraz wprawialo mnie w zdziwienie. Byl czas ze zagladalam na garazowe wyprzedaze i tam tez byl przeglad tego co ludzie skumulowali w swym zyciu. Ogolnie mozna okreslic "smiec jednego a skarb drugiego". Mamy programy telewizyjne na ten temat - okazuje sie ze wiele rzeczy ma jakas wartosc, nawet te ktore ja zupelnie lekcewaze.
    Co za zbieg okolicznosci ze akurat jestes w Polsce i masz okazje przygladnac sie kolekcji Mamy. Moze w miescie jest klub filatelistyczny i tam ktos moglby zerknac na nia i bodaj z grubsza ocenic? Albo gdybys mogla przywiezc do Niemiec i to samo zrobic u siebie? Na pewno jest wartosciowa a takze zasluguje na zachowanie w rodzinie.
    Od czasu do czasu robie renamenty w szafkach i szufladach i co nieuzyteczne (a dawniej wydawalo mi sie nieodzowne) zanosze do "uzywanego sklepu" jako donacje, w zamian dostajac pokwitowanie ktore pozniej uwzglednia sie w rozliczeniu podatkowym - w zeszlym roku tym sposobem oszczedzilam 5 tys, za rzeczy co tyle nie byly warte ale obsluga w tych sklepach jest strasznie szczodra - nie sprawdzaja co i ile tylko daja kwitek wedlug swego uznania, zawsze z korzyscia dla donatora. Np. moj lokator ofiarowal 1 garnitur (I powiedzial ze jeden) a dostal kwitek za piec.
    Wracajac do tematu - moze znajdziesz czas by ta kolekcje ogladnac, uzgodnic z Mama co zyczy sobie z nia zrobic?
    Milego i relaksujacego pobytu, Pantero.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma co pytac, i tak jestem jedyna spadkobierczynia, wiec i tak ja bede decydowac o dalszych losach wszystkiego.

      Usuń
  3. Czy te uzywane sklepy są w każdym stanie ? co za fantastyczny pomysł...!!! Ja bym bardzo chetnie oddała po Rodzicach i po Baci jakies stare filiżanki, swetry, spódnice, wazony - ile tego mam - stoją w piwnicy w pudłach... Juz raczej nie bedę tego uzywała ze względu na teraznieszy dizajn i przede wszystkim niemozność mycia w zmywarce ( te stare farby na porcalenie nie nadają się do zmywarek) a szkoda wyrzucic bo pamiątka...Ariadna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, takie sklepy sa w kazdym stanie, w kazdym wiekszym miescie. Ludzie oddaja do nich wszystko czego chca sie pozbyc a inna czesc ludzi, z malymi dochodami, za grosze moze sie w nich ubrac od stop do glow a takze kupic w nich duzo rzeczy wyposazenia domu. Ja wciaz oddaje niepotrzebne ciuchy a sa w doskonalym stanie, niektore jeszcze z metkami. Kupuje w nich uzywane ksiazki, bardzo tanio, a po przeczytaniu odnosze spowrotem. Kupuje rowniez....popielniczki bo w normalnych sklepach nie znajdzie sie ich. Szukajac ich widze czesto jakie ladne szklo ludzie oddali, czasem pojedyncze sztuki ale cale zastawy tez. Oddajacy dostaje w zamian to co wspomnialam - pokwitowanie - ktore uzywa sie pozniej przy rozliczeniu podatkowym. Jesli chcesz oddac meble to dzwonisz do nich, umawiasz sie i przyjada zabrac. Podobnych sklepow mamy wiele, duzo na zasadzie 50-50. Te przyjmuja tylko odziez, buty, torebki, bizuterie i zanim przyjma oceniaja czy w swietnym stanie a takze czy w aktualnym stylu, a pozniej, jesli sprzedadza otrzymuje sie 50% zarobku, drugie 50 idzie dla sklepu.
      Bardzo wygodne, bardzo jestem zadowolona z istnienia tych miejsc, poza tym cieszy mnie swiadomosc ze moje ciuchy, buty komus sluza.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  4. Każde zbieractwo ma dwa aspekty- można zbierać "normalne", produkowane fabrycznie kufle na piwo ale można też zbierać kufle z różnych lat i z różnych regionów własnego kraju lub innych.Piwo ma tak samo długą historię jak wino i kufle bywają różne i niektóre są unikatami.Już choćby dlatego, że manufaktur, które je wyrabiały już od wielu lat nie ma.Mnie jakimś cudem "zbieractwo" ominęło, zapewne z powodu warunków mieszkaniowych- zbiory, niezależnie od tego jakie, muszą mieć odpowiednie miejsce.
    Jakiś mój odległy kuzyn zbierał pudełka od zapałek razem z zapałkami, miał nawet pudełka przedwojenne. Mieszkał w wynalazku polskim pt. "2 pokoje z ciemną kuchnią", której okno wychodziło na pokój. W tej przestrzeni umieścił część swych zbiorów, zrobił z nich swoistą zasłonkę.Nie wiadomo co się stało ale kolekcja z jakiegoś powodu się zapaliła i kuzyn zginął w płomieniach wraz ze swą kolekcją.Żałosne, ale prawdziwe.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Racja, Anabell - i wspomnialam o tym w tekscie - iloz "kolekcjonerow" posiada zbior autentycznych, starych kufli? Znaczna wiekszosc zbiera te z miejsc/krajow w ktorych byli i pili a one sa wspolczesne i tasmowego wyrobu. Nie mozna tych dwoch rodzajow kolekcjonerow porownywac a autentycznych kufli nie starcza dla wszystkich albo sa zbyt drogie do nabycia.

      Usuń