24 czerwca 2019

TROCHE O WIZYCIE . . . . .

.....bo jakims cudem mam chwile czasu. Znaczy sie nie brakuje "chwil" ale nie wypada przy gosciach, zamiast zabawiac, siasc przy laptopie i pisac. 
W tym momencie mam czas i swobode bo Lokator juz spowrotem w Kentucky, syn i starszy jeszcze spia, mlodszy zaraz zobaczycie co robi - wyglada ze on po babci jest ranny ptaszek.
 Babcia poskladala, posprzatala co mogla, lacznie z trawnikami bo po wczorajszej burzy mialam na trawie pelno lisci i galazek. 
Wizyta przebiega ok choc mam tu kilka czegos na ktore sie pozale :

1  - wczorajsza burza pomieszala nam plan grillowania bo nasz grill pod golym niebem wiec deszcz uniemozliwil. Zrobimy w inny dzien. 
2  - dzieki temu powstal szybko plan B i nawet dobrze bo chlopaki chcieli pojsc do Texas, miejsca gdzie sie rzuca lupiny orzechow na podloge a kelnerki tancza. Tam porzucali sobie lupinami bardzo podekcytowani faktem ze mozna i nikt za to nie okrzyczy.
 Ale nie bylo ani muzyki ani tanczenia. Gdy kelnerka spytala czym nam jeszcze moze usluzyc, Lokator zaraz mowi - muzyka i tancem !!! Moje wnuki po to tu przyszli a nie ma ani jednego ani drugiego. 
Nie minelo 3 min przyszla menadzerka i ze smiechem mowi do Lokatora - zrobimy muzyke i tance jesli z nami zatanczysz na co Lokator : tanczyc moge ale o striptease mnie nie proscie, nie teraz jak mam 71 lat !
 Menadzerka malo nie pekla ze smiechu : ))))))
Za moment muzyka i oznajmienie ze stolik nr 23 zazyczyl sobie i wszyscy powinni byc wdzieczni zwlaszcza widzac ta ponura, deszczowa pogode  - i byli bo glosno klaskali.
Chlopakom bardzo sie podobalo choc ogolnie sa troszke zarozumialymi bostonczykami. Ale przeciez urodzili sie tu , na poludniu, wiec powoli, powoli, odzywa sie w nich poludniowa krew.
3  - w sobote byli na basenie ktory to mam za rogiem i pokazywalam jego zdjecie. Bardzo sie im podobalo, uzyli sobie bo sobota byla okropnie goraca, po prostu zar z nieba (stad pewnie ta wczorajsza burza)i nawet siedzieli na nim dluzej niz planowali. Beda nadal chodzic kiedy sie da.




4  - zeby byla rownowaga w przyrodzie czyli jakas drzazga w calosci to wysiadla mi "chlodnica" laptopowa. 
Poniekad nalezalo sie jej po prawie 10 latach. Tak bylam z niej zadowolona ze online szukalam takiej samiutkiej i latwo nie bylo bo ona to przeciez stary, archaiczny model, tak jak moj laptop. Ale znalazlam i w srode dostarcza a kosztowala ponad 80 $, jakby byla zrobiona ze zlota - bedac bardzo prostym, prymitywnym urzadzeniem. Poszla na smieci ale uwiecznie zdjeciem, bo swietnie mi sluzyla tyle lat. 



5  - w domu mam kilka ulubionych miejsc do siedzenia, kilka bo sluza do roznych czynnosci, inna do ogladania TV, inna do czytania, jeszcze inna do manicure, nie mowiac ze mlodszemu i synowi oddalam moja sypialnie i lozko, przeprowadzajac sie na te dni do glownej. Obecnie sa wszystkie zajete, lozko i te inne. I nikomu nie pokazywalam czy uczylam - sami sobie znalezli i polubieli i uzywaja. Co dziwne to kot jak tu byl tez te same lubial.


Moja "czytelnia" w pokoju slonecznym.





6  - Dzis rano wychodze ze swej lazienki i sypialni a tu kogo widze w sunroom ? rannego ptaszka.
Pytam czy gotowy zjesc sniadanie i uslyszalam ze tak. Zrobilam bardzo proste mini kanapeczki bo pewnie pamietacie jak sie zalilam ze te moje wnuki ani lubia ani znaja polskie potrawy wiec trudno ich w domu zywic skoro wychowani na gotowym lub mrozonym lub restauracjach.  



Zrobilam mu takie sniadanie - uzywajac tego co wiem ze zje  a przynajmniej tak mi sie zdawalo :



Szynka, kielbasa wiejska i krakowska, plasterek ogorka i pomidora. Dla nas dolozylabym jajko na twardo albo salatke jarzynowa bo zrobilam ale nie lubi wiec nie dodalam, ale i tak za chwile, gdy poszlam sprawdzic jak mu idzie, na talerzu bylo tak :



Co najzdrowsze odrzucil, zjadl chleb i wedline, czeresnie tez. A gdy mowie ze to malo, bedzie glodny, poprosil o swe rutynowe sniadanie jakie dostaje w domu :



Wiec gotowac nie ma sensu poza kilkoma potrawami dla syna bo teskni za mamusina kuchnia a wnuki musze karmic tym co lubia i restauracjami.

7  - w sobote chlopcy prosili by dziadek opowiedzial im o swej ciekawej pracy w Kentucky, o miejscu, o tym czym sie zajmuje. Solidnie sie do tego przygotowal odszukujac duzo informacji i fotografii na Internecie by bylo prostsze do zrozumienia choc pewne szczegoly nie byly podane bedac konfidencyjnymi.  Siedzieli ze dwie godziny sluchajac, zadajac pytania, patrzac na zdjecia, przy okazji poznajac fakty o broni chemicznej co rozszerzylo ich wiedze. 
     Mysle ze mimo tego sposobu odzywiania sie chlopcow fajnie tydzien przezyjemy bo jest tu duzo smiechu i wyglupow, humory dopisuja a to dobry znak a przeciez dopiero poczatek, jeszcze dojda inne igraszki i zajecia.   




















    

9 komentarzy:

  1. Szkoda, ze dzieciaki nie chca jesc tego, co dobre i zdrowe, ze nie poznaja smaku typowo polskich potraw, zupek. Ale co zrobisz, nie zmusisz.
    Nawet po polsku nie da sie z nimi pogadac. Taki to los emigracyjnych babc.
    Dziadek chyba zapunktowal u wnukow, ze wykonuje tak odpowiedzialna i tajemnicza prace dla wojska. Szczegolnie dla chlopakow musialo to byc bardzo interesujace.
    Korzystaj z czasu z wnukami, bo to rzadkie chwile. Fajne chlopaki!

    OdpowiedzUsuń
  2. Chlopaki czuja sie tutaj tak dobrze, plus nie musza chodzic do szkoly, ze obawiam sie czy odjada.....
    Serio - pod wieloma wzgledami bardzo im odpowiada w moim miescie, jak np. odleglosci co wiaze sie z krotszym czasem spedzanym w samochodach. Smieja sie bo dawniej pytali "jak daleko" mamy do jakiegos miejsca a teraz nie bo juz wiedza ze tu wszedzie sie dojedzie w 15-20 minut. Albo 5.
    Nasze goraco jest im troche za duzo, z kolei podobaja sie im nasze lagodne niby-zimy.
    Tak, z jedzeniem troche niewygodnie a z drugiej strony..... nie musze gotowac.
    Dziekuje za zyczenia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Serpentyno, jestem zdziwiona, ze na takiej niezdrowej bostonskiej diecie chlopaki jednak ciagle szczuple!
    Albo maja dobre geny ( po babci ), albo nie jest tak calkiem zle z ich jedzeniem, choc to bostonskie sniadanko to zgroza...
    Twoje bylo duzo pozywniejsze , mimo ze z zieleniny zjadl tylko 4 czeresienki !:))

    Fajnie, ze nie musisz gotowac i ze tak im sie u babci podoba. Wszyscy korzystaja.
    Beda pozniej te wizyty wspominac jako dorosli i zawsze z sentymentem
    wracac w te strony.
    Enjoyujcie sie na calego !

    OdpowiedzUsuń
  4. Mowie Ci Kitty - chyba nigdy nie odjada te chlopaki, lacznie a moze na czele ze synem :)
    Fajno im u mnie, lubia niezmiernie i wszystko sie im podoba.
    Poniewaz mamy upaly to basem jest super wygoda i zabawa tez - niby nie wolno na basen przynosic duzych zabawek, np plywajacych labedzi ale male mozna wiec kupili sobie wodne pilki i pol dnia spedzaja na basenie co jest rozrywka i gimnastyka tez. Poza tym byli ze trzy godziny nad jeziorem na rybach - to jezioro ttez mamy w spacerowej odleglosci - i mieli bardzo owocny dzien w ryby : mlodszy zlowil 7 sporych bass. Mozesz sobie wyobrazic jak ich to jeszcze bardziej zdopingowalo zeby siedziec u babci....
    Podejrzewam ze tych chlopakow glowny i najtresciwszy posilek to szkolny lunch. Poza tym widze ze nie lubia i nie jedza tego co , o ile mnie pamiec nie myli, nie jadala matka.
    Ale sa zdrowi i nie otyli od slodyczy bo przynajmniej to im ogranicza.
    W sobote odlatuja - a ja mam moj dom do gory nogami......
    Zebys wiedziala ze dobrze wspominaja, nie mogli sie doczekac wizyty bo wczesniejszy pobyt tez mieli fajny.
    Dziekuje za zyczenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to fajnie, ze maja taka super babcie!
      Czuje te wasza fajna atmosfere az tutaj , za gorami za lasami czyli “ over the pond”.
      Dzieciaki beda rosly i zawsze beda lecialy do Ciebie jak na skrzydlach.
      A i synkowi dobrze u mamusi , a gdziezby lepiej. A ze dom do gory nogami to nic –
      Ty lubisz sprzatac , wiec bedziesz miala uzywanie jak wyjada i znowu ci dostarcza zajecia.
      U Serpentyny zawsze cos sie dzieje .

      Ciekawe to , co zauwazylas – tak wlasnie jest. Dzieci jedza na ogol to co lubila i czym karmila ich matka,
      ojciec nie zawsze. I tu na przyklad widze, jak bardzo zmienia sie dieta wspolczesnych dzieci, ktorych
      mlode matki albo nie umieja gotowac, albo sa teraz modnymi wegankami.
      One robia to dla figury , dla mody i pod wplywem presji mediow, nowy trend to przeciez “ratowanie planety” –
      i pozniej zywia dzieci zupelnie bezmiesnie i bezmozgowo.
      Dobrze jak jest to zdrowa dieta z duza iloscia kasz, protein, warzyw, roslin straczkowych – ale gorzej, ze widze, ze sprowadza to sie
      do kupowania dzieciom bardzo tuczacych , bezwartosciowych “fast foodow”, frytek, pajow, ciast i slodyczy i gotowcow wrzucanych do
      mikrofalowki.

      Twoje chlopaki grilluja, wiec jestem spokojna, ze lubia dobry kawalek miesa , a nie ma nic bardziej pozywnego dla rosnacych chlopcow
      niz kawal steka.
      Ogladalam kiedys program o anemii : jeden stek zawiera dawke mineralow, witamin, zelaza i skladnikow odzywczych,
      ktora wystarczaja czlowiekowi na tydzien i jest to forma najlepiej przyswajalna przez organizm.
      Sama wiesz, ze steki daja sile i witalnosc, bo skad Serpentyna ma tyle sil jak nie z tych stekow?? :))



      Usuń
  5. Kitty - po pierwsze jak na emerytke to naprawde prowadze aktywny tryb zycia, goscie czy nie, po drugie chyba juz widzisz z mych opisow ze dzieci, mimo iz wyszly z domu majac niecale 19 lat, majac swe rodziny i zycie i w dodatku bardzo daleko od rodzicow, sa niezwykle przywiazani i bliscy. Wciaz dzwonia i szczerze sie interesuja nami i naszymi sprawami, bardzo chetnie odwiedzaja i nieraz slysze "nie ma jak w domu". To jest bardzo mocne stwierdzenie biorac pod uwage ze obecnie to dojrzale osoby ze swoimi doswiadczeniami, od dawna zyjacy na swoim.
    Corka przeklada amerykanska kuchnie ponad polska ale syn to wprost nie moze zapomniec kuchni swej babci, jeszcze gdy mieszkalismy w Polsce, albo mojej, bardzo podobnej. Obecnie ma Kasie, Polke, a ona ma rodzicow i polskie sklepy i restauracje w Bostonie, matka wciaz im gotuje i podrzuca ale... choc wdzieczny i chwali to dodaje ze moje o niebo lepsze. Spotkalam raz tych rodzicow i dwa razy u nich jadlam - faktycznie na dziesietnej skali dalabym moze 7, to wszystko. Dla mnie kompletnie nudne, nie przyprawione, bez "kopniaka". Poza tym ja sie trzymam tradycji, nie upiekszam niczym nowym i obcym co pozwala moim potrawom byc takimi jakie pamietamy.
    Ale wszystko inne tez, jakos momentalnie wpadaja w nasz rytm i rutyne, co dawniej bylo ich rutyna - i jakby nigdy domu nie opuscili.
    Kazdy lubi - corki kot, corki John, inni goscie. Jedynie syna Kasia tu jeszcze nigdy nie byla i wciaz ja pogganiamy do tego.
    Grillowalismy wczoraj, wlasnie steki bo kazdy lubi - wyszly oblednie :). Starszy wnuk swojego marynowal po swojemu do czego wczesniej kupil mase przypraw ktorych nie mialam w domu, zrobil marynate swego pomyslu i gdy doszlo do spozycia to dosc sie nad nim meczyl az w koncu ukradl ojcu polowe - i musial przyznac ze nasz lepszy i pachnacy i smaczniejszy. A wiesz ile do niego uzylam przypraw ? Dwie - sos Worcestershire i sol Season All, to wszystko, a wychodzi pyszne. Teraz zostane z ta masa niepotrzebnych mi przypraw dopoki nie wywietrzeja i nie wyrzuce.
    Byli rowniez na basenie, oprocz wedkowania, wiec caly dzien mamy co robic + gdy poszlam spac, zmeczona, to oni siedzieli z ojcem nad jakims filmem w TV.
    Nasze miasto jest miastem prezydenta Clintona wiec mamy tu jego prezydencka biblioteke i dzis syn zabierze ich na zwiedzanie, pozniej powozi ich po miejscach w ktorych sie ksztalcil, pracowal zanim sie ozenil i przeniosl do Bostonu.
    O tak , Kitty - gdy odjada to zakasze rekawy i bede sprzatac, sprzatac, pewnie przez pelne dwa dni.
    Nastepnie rozkoszowac sie cisza, ladem i schedule bo teraz nie ma zadnej - w jednej minucie chca to by za chwile chciec kompletnie co innego.......
    Fajnie mamy, fajnie sie bawimy ale prawda jest taka ze na krotki czas, nie dalabym rady na stale albo nawet by mieszkali blisko i codziennie mnie odwiedzali. Z drugiej strony w innych warunkach moze mialabym jakis wplyw na dyscypline ?
    Mocno Cie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Serpentyno, pewnie, ze gdyby mieszkali blizej na pewno wprowadzilabys inne reguly.
    Teraz im poblazasz, bo rzadko sie widujecie i chcesz ich rozpieszczac i dogodzic
    jak najlepiej we wszystkim . Na dluzsza mete bys nie wyrobila, ale takie chwile i spotkania zapadaja
    w pamiec na cale zycie. I dla nich warto sie umeczyc.

    Ha! Podkradne sobie wasz przepis na steka !
    Sos W. oczywiscie nabede tu bez problemu ( do tej pory nie uzywalismy ) , ale
    co to jest “All seasons “ sol? Jakas specjalna ? Z tym sie tu nie spotkalam, co ona ma w srodku?
    Idzie do nas piekna pogoda , nareszcie i moze uda sie rozpalic w wikend grilla...
    A Tobie zycze fajnego sprzatania , tak jak lubisz.
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serpentyno, no tyle lat tu mieszkam, a nigdy nie sprobowalam sosu W. , bo jakos mialam wrazenie, ze to sam brazowy ocet, ale teraz z ciekawosci poczytalam o skladnikach – i o malo nie spadlam z krzesla!
      W oryginalnym angielskim sosie Worcestershire oprocz w miare normalnych produktow ( choc duzo octu ) -
      znajduja sie ANCHOVIS !

      Obiecuje ci, ze zrobie eksperyment , zakupie i zjem – ale za nic nie moge powiedziec Mojemu, ze bedzie jadl steka przyprawionego ryba !
      Ha ha, cos pieknego, peklam.

      Usuń
  7. Moi na śniadanie wsuwają najczęściej jakieś musli. Na obiad to by najchętniej jedli pizzę Margheritę, ewentualnie naleśniki ( na słodko), ostatecznie może być sznycel panierowany i jakieś kluski do tego. Młodszy to najchętniej by jadł jak dzień długi - czekoladę i żelki.
    Kanapka do szkoły? Chleb wieloziarnisty z....nutellą. Oczywiście każdy z nich wcina z zapałem świeże ogórki i pomidory i różne owoce.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń